Błędne przypuszczenie, że ludzie po śmierci
żyją, jest podstawą prawie wszystkich teologicznych błędów jakie
istnieją na świecie. Wszyscyśmy zbłądzili, przyjmując domysły
Platona zamiast Słowa Bożego. Naszych trudności i teologicznego
zamieszania możemy pozbyć się tylko przez pilne dociekanie prawdy.
Pomimo wszystkiego, co na ten temat było już mówione i pisane,
na podstawie Pisma Świętego, trafiają się jeszcze niektórzy
co pytają: Czyż na prawdę uczycie, że żaden z naszych przyjaciół
nie poszedł do nieba zaraz po śmierci?
Tak! to właśnie co my staramy się dowieść,
że taką jest nauka Pisma Świętego w tym przedmiocie. Z pomiędzy
wszystkich religijnych ksiąg, jedynie tylko Pismo Święte uczy,
że umarli są rzeczywiście umarłymi; że nic o sobie nie wiedzą
i że jedyna ich nadzieja jest w zarządzeniu jakie Bóg uczynił
przez Chrystusa, że ma być zmartwychwstanie umarłych - "sprawiedliwych
i niesprawiedliwych" - Dz. Ap. 24:15.
Gdy wspomniemy, że według prawie wszystkich
religijnych nauk i teorii, 999 osób z tysiąca ma po śmierci
iść na straszne męki, to zdawałoby się że wszyscy prędko i z
radością przyjmą świadectwo Pisma Świętego, że umarli pogrążeni
są w spokojnym śnie, oczekując przebudzenia przy zmartwychwstaniu.
Lecz rzecz się ma inaczej. Nie możemy pojąć dla czego ludzie
wolą raczej wierzyć, że ich zmarli przyjaciele, bliźni i miliony
pogan cierpią męki, aniżeli wierzyć orzeczeniu Pisma Św., że
umarli "śpią w prochu ziemi" - Dan. 12:1.
Dzieje się to prawdopodobnie dlatego,
że samolubstwo tak opanowało wszystkich, iż ludzie mało myślą
o drugich, oprócz swoich najbliższych. Samolubstwo pobudza ich
do myślenia, że chociaż oni sami i ich bliscy, nie są wcale
lepszymi od reszty ludzkości, to jednak mają jakieś szczególne
względy w niebie i że dostąpią nagrody świętych, bez względu
jak nieświętym było ich życie. Ktoś powiedział, że ulubioną
modlitwą takich byłby następujący wierszyk:
"Boże Ojcze
proszę Cię,
Błogosław mnie
i mą żonę;
Naszego syna
i żonę jego,
Nas czworo,
a więcej nikogo."
Zgodnie z tym spostrzegamy, że gdy śmierć
nawiedzi kogoś w rodzinie, to pozostali członkowie powodowani
tym samolubnym egoizmem, przypuszczają, że Bóg uznał ich zmarłego
za świętego i przyjął do wiecznej szczęśliwości, bez względu
jakim on był za życia i jak mało okazywał ducha Chrystusowego.
Złudzenie to bywa jeszcze więcej podsycane przez chrześcijańskiego
kaznodzieję, który bywa wezwany do odprawienia usługi pogrzebowej,
a chociaż czasem przy tej okazji przeczyta tekst z Biblii, że
gdyby me było zmartwychwstania to ci, co zasnęli zginęliby,
to jednak w swym kazaniu da słuchaczom do zrozumienia, że zmarły
niepotrzebuje zmartwychwstania, ponieważ on nie umarł, a tylko
przeszedł z niższego do wyższego stopnia życia.
Na poparcie tego twierdzenia, żadne
dowody nie bywają przytaczane, ani się nikt o to nie pyta. Dowody
nie mogą być dane, bo żadnych biblijnych dowodów na to nie ma.
Nikt się o to nie pyta, ponieważ ludzie nie są dosyć uświadomieni
w sprawach religijnych, aby żądać dowodów na poparcie tego co
jest im mówione. Lekarstwo na to znajdzie się wtenczas, gdy
staniemy się więcej uświadomieni, więcej myślącymi. Żaden sługa
Chrystusowy nie powinien się czuć zakłopotanym, gdyby mu ktoś
zadawał pytania odnośnie wiary, jaką sam wyznaje i drugim głosi.
Teraz zauważ nasz tekst. Pan Jezus nie
mówi tam ani słowa, że Jego wierni pójdą do Niego. Zupełnie
przeciwnie, On mówi, że Sam przyjdzie i zabierze ich do Siebie.
Jest to w zupełnej zgodzie z nauką Apostołów. Czyż nie mówią
oni, że przy wtórym przyjściu Chrystusa, zmartwychwstanie Kościoła
będzie pierwszym dziełem; że to co było kiedyś (przy śmierci)
wsiane w słabości zostanie wzbudzone w mocy; co było wsiane
w niesławie, będzie wzbudzone w sławie; a wsiane ciało cielesne,
będzie wzbudzone ciałem duchowym i że tak zawsze z Panem będziemy?
Czyż nie mówią, że to będzie przemianą momentalną? Czyi Pismo
Święte nie określa tego jako przebudzenie ze snu śmierci?
Posłuchajmy co mówi apostół Paweł: "Oto
tajemnicę wam powiadam: nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy przemienieni
będziemy, bardzo prędko w okamgnieniu, na trąbę ostateczną (siódmą
trąbę), albowiem zatrąbi," "a pomarli w Chrystusie
powstaną najpierwej. Zatym my żywi, którzy pozostaniemy wespół
z nimi zachwyceni będziemy w obłokach na przeciwko Panu na powietrze"
(1 Kor. 15:51; 1 Tes. 4:16-17). Czyż nie jest to wyraźne? Czyż
nie jest proste? Będzie to pierwsze zejście! się Kościoła ze
swoim Panem. Wszyscy członkowie Kościoła, którzy pomarli przed
tym czasem, spali - "zasnęli" - podczas gdy ci, co
umrą po tym czasie, nie będą potrzebowali zasypiać i wyczekiwać
przemiany. Ale - ktoś może spyta - czyż wtóre przyjście Chrystusa
nie następuje wtenczas, gdy ktoś z Jego świętych umiera? Czyż
nie przychodzi On, aby takiego zabrać do Siebie?
Teoria ta jest nader niedorzeczną, a
do swoich celów naciąga teksty Pisma Świętego. Jeźliby Chrystus
miał przychodzić za każdym razem gdy, który z Jego świętych
umiera, czy to nie oznaczałoby, że tylekrotne byłoby przyjście
Chrystusa, zamiast jednego wtórego przyjścia? Pomimo że Jego
świętych nie jest tak wiele, ale czy nie znaczyłoby, że Chrystus
musiałby ustawicznie schodzić z nieba co kilka minut i zabierać
Swoich świętych do nieba?
Wielki brak znajomości Pisma Świętego
może usprawiedliwić tak niedorzeczne tłumaczenie jego nauk.
Pismo Święte nie tylko w jednym miejscu, ale w bardzo wielu
mówi o tym przedmiocie. Mówił o tym Pan Jezus i mówili apostołowie;
a wszystkie te świadectwa zbijają podobne twierdzenie.
"Nikt nie wstąpił do nieba"
Zauważ słowa Jezusa: "Nikt nie wstąpił
do nieba" (Jan 3:13). Jeden tylko, Syn człowieczy był i
jest w niebie. Po Swoim zmartwychwstaniu On wstąpił tam gdzie
był poprzednio, otrzymawszy dodatkową chwałę i cześć. On przygotowuje
miejsce dla swej oblubienicy, a klasę oblubienicy przygotowuje
dla tego miejsca - do miejsca chwały obok Siebie. On ma także
nadzór nad je] doświadczeniami i sprawia, aby wszystkie rzeczy
dopomagały ku jej dobru, aby przy Jego wtórym przyjściu mogła
być gotową i przyjętą za Jego małżonkę i mogła się stać uczestniczką
Jego chwały, czci i nieśmiertelności.
Zgodnie z tym na innym miejscu nasz
Wielki Nauczyciel oświadczył, że przy wtórym jego przyjściu
wzbudzi najpierw Swoich wiernych do doskonałości żywota, a następnie
wszystkich ludzi i że jako niegodnym jeszcze żywota wiecznego
udzieli im sposobności, czyli wystawi ich na próbę, przez którą
każdy będzie mógł udowodnić czy okaże się godnym lub niegodnym
żywota wiecznego na ziemskim poziomie.
Zauważ inne świadectwo Pisma Świętego
odnoszące się do wiernych naśladowców Chrystusa, iż mają się
stać uczestnikami Jego zmartwychwstania, głównego zmartwychwstania
do chwały, czci i nieśmiertelności na duchowym poziomie. "Błogosławiony
i święty, który ma część w pierwszym zmartwychwstaniu; albowiem
nad tymi wtóra śmierć mocy nie ma; ale będą kapłanami Bożymi
i Chrystusowymi i będą z Nim królować tysiąc lat" - Obj.
20:6.
Należy zauważyć, że we wszystkich tych
zapewnieniach mowa jest o Kościele jako o klasie, która ma wejść
do chwały, przy wtórym przyjściu Chrystusa, razem, a nie oddzielnie,
przy śmierci każdego z nich. Prawda, że każdy członek przechodzi
osobistą próbę doświadczenia w celu zadecydowania czy będzie
on godnym i odpowiednim do zajęcia miejsca w chwalebnym ciele
Chrystusowym, w gronie Jego Małżonki; lecz co się tyczy uwielbienia,
w wielu miejscach mamy napisane, że święci będą uwielbieni razem,
że otrzymają część w jednym zmartwychwstaniu.
"Dawid nie wstąpił do nieba"
W zupełnej zgodzie z tym co powyżej było
powiedziane, jest oświadczenie apostoła Piotra w dniu zesłania
ducha świętego: - "Albowiem Dawid nie wstąpił do nieba,"
"grób jego jest u nas aż do dnia dzisiejszego" (Dz.
Ap. 2:34,29). Słowa Św. Piotra dowodzą, że gdyby król Dawid
wstąpił do nieba, to nie byłoby na ziemi jego grobu. Można to
samo powiedzieć o prorokach i wszystkich innych świętych, że
jeźli oni już wstąpili do nieba, to nie możnaby o nich mówić,
że spoczywają w grobach, bo jeżeli się mówi, że ktoś spoczywa
w grobie, to ma się rozumieć, że dana osoba oczekuje zmartwychwstania,
oczekuje wyzwolenia z grobu, to jest ze stanu śmierci. Przeto
Pismo Święte nigdzie nie mówi o zmartwychwstaniu żywych, bo
takie orzeczenie byłoby niedorzecznością, ale mówi o powstaniu
umarłych.
Zauważ przy jakiej okazji apostół Piotr
wypowiedział te słowa: "Albowiem Dawid nie wstąpił do nieba."
On codopiero zwrócił uwagę swych słuchaczy na fakt, że Dawid
prorokował o zmartwychwstaniu Jezusa. W proroctwie swym Dawid
był jakoby uosobieniem Jezusa, dla tego wyrażał się jakoby o
sobie: "Albowiem nie zostawisz duszy mojej w piekle ("sheol,"
"hades", grób), a nie dasz świętemu twojemu oglądać
skażenia." (W. 27.) Św. Piotr dowodzi, że nie było to prawdą
o Dawidzie, albowiem Dawid oglądał skażenie, a dusza jego pozostała
w grobie, i pozostaje aż dotąd i nie będzie uwolniona prędzej,
aż w poranku zmartwychwstania.
"Będziesz ze Mną w raju"
Powie może niejeden: Czy jeden z łotrów ukrzyżowanych
wraz z Jezusem, nie poszedł do raju wraz z Panem, tego samego
dnia gdy umarli? A jeźli tak się rzecz miała, czy to nie jest
dowodem, że wszyscy będący w harmonii z Bogiem idą po śmierci
do nieba, bez względu na to, co się dzieje po śmierci z innymi?
Tak nie jest; ani łotr nie poszedł do
nieba, ani inni po śmierci tam nie idą. Wielki błąd był popełniony,
gdy słowa Pana Jezusa wypowiedziane do łotra zostały tłumaczone
w tak mylny sposób. Tłumacze Biblii, mając mylne pojęcie odnośnie
umarłych, przetłumaczyli niektóre ustępy Pisma Świętego tak,
aby były zgodne z ich urobionym pojęciem, a ci, co przyjmowali
te nauki nie postępowali lepiej, przyjmując ich tłumaczenie
bezkrytycznie. W taki to sposób było nadane niektórym tekstom
zupełnie inne znaczenie aniżeli one są w rzeczywistości. Tłumaczenie,
że pokutującemu na krzyżu łotrowi, Pan Jezus obiecał raj - niebo
- i że zaraz po śmierci go tam zabrał, sprawiło więcej złego
aniżeli dobrego. Tysiące ludzi zostało tym sposobem zachęconych
do trwania w lekkomyślnym i grzesznym życiu, myśląc, że w chwili
śmierci będą mieli sposobność powiedzieć: "Boże bądź miłościw
grzesznej duszy mojej" i że zostaną przyjęci do chwały,
czci i nieśmiertelności, jako współdziedzice z Chrystusem, dostępując
tego samego zaszczytu jak i ci co bojowali o osiągnięcie nagrody;
z zaparciem samych siebie znosili srogie próby, doświadczenia
i prześladowania.
Że nauka ta nie zgadza się z rozumem
i sprawiedliwością, określimy to na przykładzie: Dwóch złośliwych
mężczyzn prowadzi ze sobą zaciekły spór. Obydwa wyciągają rewolwery
i strzelają jeden do drugiego; jeden umiera natychmiast, drugi,
gorszy, żyje jeszcze chwilę i z trwogą woła: "Boże bądź
miłościw grzesznej duszy mojej"; poczerń ten, który wypowiedział
te słowa według tej teorii, przechodzi do chwały, podczas gdy
jego ofiara, nie mając sposobności wołania o miłosierdzie, idzie
(według tej samej teorii) na wieczne męki.
Trzeba zauważyć okoliczności w jakich
Jezus dał ową obietnicę łotrowi (Łuk. 23:39-43). Jezus wisiał
na krzyżu między dwoma łotrami, z których jeden urągał Mu, na
równi z pospólstwem, wołając: "Jeźliżeś Ty jest Chrystus,
ratujże siebie i nas". Drugi, lepszego serca, szczerze
wyznał swoją i swego towarzysza winę, poczerń zwraca się do
Jezusa ze słowami, które w parafrazie możnaby skreślić w taki
sposób: "Panie, ja grzeszny złoczyńca broniłem Ciebie przed
niesprawiedliwym urąganiem. Proszę Cię więc, jeźli kiedykolwiek
będziesz miał możność uczynić coś w zamian dla mnie, wspomnij
na mnie, biednego łotra. Jam Cię słyszał mówiącego przed Piłatem,
że Ty masz królestwo, lecz nie z tego wieku, więc przypuszczam,
że to musi być jakieś królestwo niebieskie. Ja bardzo mało rozumie
o tych rzeczach, lecz z tego com obserwował, wnoszę, że Ty możesz
być królem takiego królestwa. Prośbą moją więc jest: "Pomnij
na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa Twego."
Na to Jezus odpowiedział: "Zaprawdę
powiadam tobie dziś (w tym ciemnym dniu, w którym się zdaje
jakobym nie miał przyjaciela ani na niebie, ani na ziemi - w
dniu, w którym jestem ukrzyżowany jako szarlatan, oszust i bluźnierca
- jednakowoż dziś ja mówię tobie) będziesz ze mną w raju."
W dniu śmierci dwóch onych łotrów jak
i Jezusa wszyscy poszli do "hades," "sheol,"
do grobu, do stanu śmierci - nieświadomości. Dwaj łotrzy znajdują
się tam dotychczas i są między tymi, o których wspomniał prorok
Daniel, gdy mówi: "Wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi,
ocucą się," w poranku zmartwychwstania (Dan. 12:2). Jezus
powstał z sheol, z hades, z grobu, czyli ze stanu śmierci, dnia
trzeciego. On nie był w raju, bo raju nawet dotąd jeszcze nie
ma; On nie był w niebie, bo był umarłym. Zauważmy Jego własne
słowa, wypowiedziane do Marii w poranku Jego zmartwychwstania:
"Jeszczem nie wstąpił do Ojca Mojego; ale idź do braci
moich i powiedz im: Wstępuje do Ojca mego i Ojca waszego"
(Jan 20:17). Czyż mogłoby być coś bardziej wyraźnego, prostego
i zgodnego z rozumem?
"Rozwiązany, a być z Chrystusem"
W dalszym ciągu ktoś może powie: Ja mam wielkie
zaufanie do Św. Pawła, a na pamięć przychodzą mi jego następujące
słowa: "Albowiem jestem ściśniony od tego obojga, pragnąc
być rozwiązany, a być z Chrystusem, bo to daleko lepiej."
(Filip. 1:23.) Jeźli św. Paweł pragnął rozwiązania i pójścia
do Chrystusa, to czyż nie byłoby właściwym rozumieć, że po śmierci
on tam poszedł i czy wszyscy, przynajmniej święci, po rozwiązaniu
t.j. rozłączeniu się z ciałem, nie przechodzą do obecności i
społeczności z Chrystusem?
Mylne wyrozumienie słów i myśli św.
Pawła jest wynikiem urobionego pojęcia, które chrześcijanie
mieli przez wiele stuleci, względem tego przedmiotu, a także
mylnego tłumaczenia jakie w tym miejscu tłumacze Biblii uczynili.
Nie winimy zbytnio tłumaczy, ponieważ mieli błędne przekonanie
mocno zakorzenione w swoim umyśle, starali się prawdopodobnie
oddać myśl apostoła w taki sposób, w jaki ich zdaniem, on powinien
ją wyrazić.
Lecz nas najwięcej obchodzi to co w
rzeczywistości apostół Paweł miał na myśli, gdy pisał te słowa?
Czytajmy więc jego słowa krytycznie.
On był ściśniony (nie pewny) odnośnie dwóch rzeczy - czy wolałby
żyć i dalej cierpieć dla prawdy i pomagać braciom, czy też wolałby
umrzeć i odpocząć od swej pracy. Pomiędzy tymi dwiema rzeczami
on nie był pewnym, którąby w danej chwili wolał, ani dowolnego
wyboru uczynić nie mógł, bo wybór w tych rzeczach nie od niego
zależał. Lecz była jeszcze trzecia rzecz, co do której, gdyby
to było możebnym, nie miałby żadnej trudności zadecydować i
której prawdziwie i usilnie pragnął. Ta trzecia rzecz była dla
niego tak pożądaną, że w porównaniu do niej, wszystkie inne
były w jego oczach mało znaczące.
Jaką tedy była ta trzecia rzecz? Nie
było życie, cierpienie i pomaganie braciom, ani umarcie i odpoczynek
od pracy. Ta trzecia rzecz według dosłownego tłumaczenia określona
jest w następujący sposób: "Pragnąc powrócić i być z Chrystusem,
bo to daleko lepiej" - daleko lepiej aniżeli żyć w obecnych
przykrych warunkach, lub umrzeć, zasnąć, odpoczywać i czekać
na królestwo.
Ktoś może powie: Z jakiego upoważnienia
zmieniasz słowo rozwiązany na wyraz mający wprost przeciwne
znaczenie, mianowicie powrócić. Na to odpowiadamy, że wyraz
ten oddajemy na podstawie greckiego tekstu. Greckie słowo w
tym miejscu użyte jest "analusai," podobne temu znajduje
się w innym miejscu Biblii, gdzie przetłumaczone zostało na
"wrócił." Nie ma żadnej wątpliwości, że w drugim miejscu
zostało ono przetłumaczone poprawnie - zob. Łuk. 12:6.
Odwróćmy się więc od niedorzecznych
pojęć średniowiecznych, weźmy natchnione słowa Jezusa, apostołów
i proroków, a napewno otrzymamy "ozdobę (piękną naukę)
miasto popiołu, olejek, wesela, miasto smutku," odnośnie
wyrozumienia planu naszego Niebieskiego Ojca (Izaj. 61:3). Tym
sposobem wypełniać się będzie w nas coraz więcej modlitwa Mistrza:
"Poświęćże je w prawdzie twojej, słowo twoje jest prawdą"
- Jan 17:17.
- artykuł zaczerpnięty z "Watch Tower"
1912 (5131).
|