Nic, co związane jest z narracją Ewangelii,
nie trafia silniej do przekonania człowieka jak jej prostota.
Słabości, niepowodzenia jak i upadki samych Apostołów zostały
wiernie przedstawione i to bez usprawiedliwień i wymówek czy
też prób przekręcania istoty tych uchybień. Wskazuje to na szczerość,
prawdziwość intencji, bardzo rzadko znajdowana w innych pismach.
Nigdzie nie uwidacznia się to bardziej niż w obecnej lekcji,
która opisuje bezwstydne wiarołomstwo Judasza i słabość pozostałych
jedenastu Apostołów, którzy w najczarniejszej godzinie naszego
Pana wszyscy Go opuścili, starając się o osobiste bezpieczeństwo
- a jeden z nich następnie zaparł się Go. Pisarzy Ewangelii
można by usprawiedliwić, gdyby na marginesie wprowadzili wyjaśnienia
tłumaczące ich postępowanie, lecz narracja ma większą siłę wyrazu
w formie, w jakiej istnieje, a my sami jesteśmy, być może, skłonni
do usprawiedliwiania ich, czego prawdopodobnie nie uczyniliby
tak chętnie, gdyby oni sami próbowali to uczynić.
Zauważmy, że dwóch Apostołów miało miecze
i że dzięki pozwoleniu - jeśli nie zaleceniu - naszego Pana
(Łuk. 22:35-38), wszyscy mieli prawdopodobnie zobaczyć, że zgraja
wysłanych przez najwyższego kapłana sług nie wzięła Go przemocą,
ale że Jezus po prostu pozwolił się aresztować. Apostoł Piotr
rozumował prawdopodobnie, że skoro Pan polecił przynieść miecze,
to nie miały one służyć do ozdoby, ale być może użytku.
Z godną pochwały odwaga Piotr wyciągnął
miecz w obronie swego Pana przeciwko pierwszemu z owej gromady,
która próbowała Go pojmać. Wymierzony cios miał niewątpliwie
trafić w głowę, lecz prawdopodobnie opatrznościowo został odwrócony,
raniąc jedynie ucho. Niemniej jednak konsternacja musiała ogarnąć
Piotra i pozostałe osoby, gdy Mistrz sprzeciwił się użyciu przez
nich miecza, sprzeciwił się bronieniu Go i nawet wyleczył sługę,
który został uderzony! Konfrontacja z taka sytuacją pokazuje
nam, że owych jedenastu wiernych mogło jedynie zrobić jedną
z dwóch rzeczy - albo pozostać z Mistrzem i podobnie jak On
poddać się aresztowaniu, albo też uciec, a tym samym zapewnić
sobie osobistą wolność i bezpieczeństwo, których Mistrz niewątpliwie
nie pragnął zachować dla siebie.
Możemy sobie łatwo wyobrazić, że jedenastu
mężczyzn w sile wieku - nawet, jeśli miało do dyspozycji jedynie
dwa miecze - mogło dotkliwie poranić ludzi, którzy przyszli
zaaresztować naszego Pana. Jeśli podniecenie i działania towarzyszące
walce pobudzają do odwagi, to nakaz zachowania biernej postawy
i brak pozwolenia na podniesienie ręki w obronie własnej w obecności
uzbrojonego przeciwnika mogą być nader zniechęcające dla każdego.
A występująca u tych, którzy znaleźli się w takich okolicznościach,
naturalna tendencja do ucieczki była w tym wypadku poparta i
wzmocniona sugestią Mistrza, który powiedział: "...dopuścież
tym odejść". Dlatego też wziąwszy pod uwagę wszystkie okoliczności
musimy uniewinnić Apostołów od wszystkiego, co nasuwałoby na
myśl tchórzostwo i przyznać, że znalazłszy się w podobnych okolicznościach
niewielu spośród ludu Pańskiego pomyślałoby o czymś innym niż
o ucieczce, podobnie jak to uczynili Apostołowie.
Zgraja, którą Judasz przyprowadził po
to, by zaaresztowała naszego Pana, nie składała się z żołnierzy
rzymskich, lecz z domowników najwyższego kapłana, niższych urzędników
i sług, którzy byli uzbrojeni w kije, miecze itp. Rzymskie władze
wojskowe, reprezentowane w osobie Piłata, zwróciły uwagę na
Jezusa i Jego działalność dopiero następnego dnia, kiedy to
kapłani, najwyżsi władcy, i rzesze podnieconych sług oraz pospólstwa
przyprowadziły Jezusa przed trybunał, domagając się skazania
Go na śmierć.
Opis świętego Jana nie wspomina o nędznej
zdradzie, akcji za sprawą której Judasz wskazał, który spośród
owych dwunastu jest Jezusem - zdradzieckiego pocałunku, ani
też wypowiedzianych przez naszego Pana słów nagany: "Przyjacielu!
na coś przyszedł?" "Judaszu! pocałowaniem wydajesz
Syna Człowieczego?" Najprawdopodobniej Judasz szedł przed
zgrają, aby zgodnie z uprzednio przygotowanym planem, powitaniem
wskazać na tego, którego szukano.
LUDZIE SZLACHETNI POWINNI BYĆ OBURZENI
POSTĘPKIEM JUDASZA
Trudno jest każdej szlachetnej osobie wytłumaczyć
sobie postępek Judasza bez uczucia głębokiego sprawiedliwego
oburzenia - sensu nikczemności charakteru, który w taki sposób
mógł zdradzić za trzydzieści srebrników, cena niewolnika (2
Moj. 21:32), tego Jedynego, którego uznał za najszlachetniejszego
człowieka, bez względu na to czy był przekonany, czy nie, o
tym, ze Jezus jest Mesjaszem.
Judasz nie dosięgnął dna nieprawości
nagle, lecz raczej usposobienie to rozwijało się w nim przez
okres trzech lat obcowania z Mistrzem, kiedy to zapanować powinno
usposobienie przeciwne. Judasz, gdy był wybrany na Apostoła
widocznie był dobrym człowiekiem, przynajmniej tak dalece jak
wskazywał na to jego obraz zewnętrzny. Nadane mu imię, które
znaczy "chwała [Bogu]", zdaje się wskazywać, że jego
rodzice byli religijni i pragnęli - i można by rzec przepowiadali
- by ich syn stał się posłannikiem Bożym, głoszącym Jego chwałę
i cześć. I jakiż przywilej oraz sposobność stały się jego udziałem
w tej mierze!
Ze skąpych wzmianek zapisów Ewangelii
możemy wnioskować, że początkiem jego upadku stała się miłość
pieniędzy. Zamiast zganić tego złego ducha, powściągnąć go i,
wręcz przeciwnie, starać się o rozwinięcie szczodrobliwości,
miłości i dobroczynności, Judasz pozwolił samolubstwu zdobyć
władzę w jego sercu i życiu. Możemy się domyślać, że sam wybrał
stanowisko skarbnika tej niewielkiej grupy. Gdyby był on dostatecznie
czujny w warunkach w jakich się znajdował, jego właściwe postępowanie
kazałoby mu ów urząd odrzucić, ponieważ zdawałby sobie sprawę,
że zbyt mocno kocha pieniądze i że zajmowanie się funduszami
mogłoby okazać się dla niego pokusa.
Ale, przeciwnie, Judasz starał się o
to stanowisko, otrzymał je, nosił sakiewkę i złożone w niej
pieniądze, a Apostoł Jan powiada nam, że Judasz był złodziejem
(Jan 12:6). Namiętność, jaką rodziły w nim pieniądze - podobnie
jak wszystkie inne niemoralne skłonności naszej upadłej natury
- coraz bardziej się w nim umacniały, dodawały mu odwagi, aż
ostatecznie nie znała już żadnych granic, a Judasz był gotów
sprzedać swego umiłowanego Mistrza za 30 srebrników.
I choć nienawidzimy takiego charakteru,
czując do niego odrazę, pogardzamy nim i wobec własnych charakterów,
jak tylko to jest możliwe, staramy się postępować przeciwnie,
nie przeoczajmy faktu, że wśród uczniów Pańskich jest wielu
takich, którzy - w mniejszym stopniu - dopuszczają się przestępstwa
bardzo podobnego do Judaszowego - sprzedają Pana, zdradzają
Go, mimo iż głoszą, że Go miłują. Oczywiście, w dzisiejszych
czasach nie dokonuje się to w taki sam osobisty i literalny
sposób, jednakże musimy z żalem stwierdzić, że w pewnych przypadkach
daje się zauważyć tego samego ducha.
Spotykamy poświeconych wierzących, zaangażowanych
w służbę na rzecz prawdy, podobnie jak Judasz, którzy gotowi
są sprzedać Pana za miskę soczewicy - za osiągnięcie dóbr tego
doczesnego życia - za wynagrodzenie w pracy, za pozycję społeczną,
za zaszczyty, za popularność i tytuły. Spotykamy ludzi, którzy
chętnie sprzedają nawet swe słowa, jak to zrobił Judasz. Chociaż
głoszą, że czczą Pana i służą Mu, gotowi są przyłączyć się do
tych, którzy błędnie przedstawiają Jego charakter, plan i Słowo
i z ochotą dzielą radość tych, którzy usiłują zamordować Pana.
O, jak dobrze byłoby, gdyby każdy zadał sobie pytanie, jakie
zostało postawione w noc Wieczerzy - "Panie, czy to ja?"
I oby nikt nie był gotów do zbyt pochopnego samousprawiedliwienia,
lecz niechaj każdy szczerze przebada własne serce, życie i postępowanie
i przekona się, czy w jakimkolwiek względzie nie poświęcił prawdy
i życia dla jakiejkolwiek z wymienionych powyżej spraw.
NIE WALCZYMY BRONIĄ CIELESNĄ
Nakazując Piotrowi schowanie miecza, nasz
Pan pragnął wpoić w nas pewną lekcję, której od tamtej chwili
zupełnie nie zdołało nauczyć się wielu spośród Jego mających
dobre intencje naśladowców. Przeciwnie, przez cały okres wieków
ciemnych posługiwano się mieczem - siłą militarną - i używano
go wobec jednej lub drugiej grupy rzekomych naśladowców Chrystusowych;
czasami wobec niewierzących, lecz bardzo często przeciwko współwyznawcom.
Miecz ten zostawił krwawe znamię na nominalnym kościele i stał
się powodem do obrazy dla tych na świecie, którzy widzą jak
bardzo postępowanie takie różni się od tego, jakie nasz drogi
Odkupiciel zalecił swym naśladowcom. Nigdy lekcja ta nie była
bardziej potrzebna nominalnemu chrześcijaństwu jak obecnie,
gdy jego duch wojujący przeniknął wszystkie - jak się wydaje
- ugrupowania i denominacje.
Lecz w tym miejscu musimy ponownie zakreślić
pewne granice i domyślając się, że tak jak w dawnych czasach
Apostoł oświadczył, iż "Nie wszyscy, którzy pochodzą z
Izraela są Izraelem", tak też obecnie nie wszyscy, którzy
należą do świata chrześcijańskiego są prawdziwymi chrześcijanami.
Należy przypuszczać, że te słowa Apostoła są nadal prawdziwe:
"a jeśli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest Jego".
Przypuśćmy, że w jakiej proporcji brak jest ducha miłości, uprzejmości
i cichości, w takiej dana osoba dowodzi, iż bez względu na jej
zapewnienia nie jest ona sługą Chrystusa, ani też sługą prawdziwej
Ewangelii, a jedynie służy jakiejś ludzkiej denominacji i jakiejś
fałszywej ewangelii, która zadaje kłam prawdzie.
WZROST BEZPRAWIA
Nie będzie niewłaściwe wspomnienie w tym
miejscu o wzrastającym duchu zapalczywości, zawziętości, mściwości
i bezlitosności, szerzącym się wśród ludzi zapewniających o
swej pobożności, i po których słusznie należałoby się spodziewać
lepszych rezultatów. Dowody owego ducha zawziętości i zapalczywości
dają się dostrzec w przewadze bezprawia w wielu krajach, w których
wszystkie prawa są w rękach większości i w których, w związku
z tym, nie ma wybaczenia.
Opisy aktów bezprawia jak się zdaje
wskazują, że głęboko w sercach wielu ludzi, którzy pozornie
są umiarkowani i posiadają dobre intencje, tkwi instynkt zapalczywości,
brutalności i zdziczenia, który nigdy nie został zreformowany
przez odnowienie ich umysłów mocą Ducha Świętego. Trudno powiedzieć
do czego może to doprowadzić w przyszłości, jednakże jest to
część ducha anarchii, który - jak zapewnia nas o tym Pismo Święte
- niedługo już rozprzestrzeni się w całym chrześcijaństwie i
w rezultacie przyniesie wypełnienie się srogich zarysów, od
tak dawna przepowiadanego już czasu ucisku, podczas którego
wszelkie prawo i porządek upadnie pod naporem gniewnych namiętności
społeczeństwa ludzkiego.
Ten sam brak umiarkowania w myśli i
uczuciu uwidacznia się czasami w słowach, lecz niemniej jest
to część tego samego zjawiska zasługującego na potępienie. Owa
nieposkromiona zapalczywość myśli, przygotowuje chrześcijaństwo
do anarchii, bezprawia i braku umiarkowania we wszystkich sprawach.
Niechaj wszyscy prawdziwi uczniowie Chrystusowi coraz lepiej
pamiętają o napomnieniu Mistrza - "Schowaj miecz swój!"
"Miłuj nieprzyjaciół swoich!" "Czyńcie dobrze
tym, którzy wam złość wyrządzają i prześladują was".
KIELICH, KTÓRY NALEWA OJCIEC
Wybrany przez nas werset stanowi pointę całej
niniejszej lekcji. Najpiękniej, najzwięźlej i najtrafniej wyraża
zasady, które leżą u podstaw posłuszeństwa naszego Mistrza wobec
Niebiańskiego Ojca, i które pod każdym względem pozwoliły Mu
stać się "ZWYCIĘZCĄ". A wszyscy, którzy starają się
iść śladami Jezusa, być Jego uczniami tak w uczynkach, jak i
w prawdzie, postąpią dobrze, gdy zastanowią się nad myślą wyrażoną
w tych słowach: "izali nie mam pić kielicha tego, który
mi dał Ojciec?" Zawarta tu myśl jest jasna: mówi, że Jezus
rozpoznał okoliczności i warunki, w jakich się znalazł i do
zaistnienia których On sam się nie przyczynił, ani też nie doprowadzili
do ich powstania Jego nieprzyjaciele. Jezus rozpoznał we wszystkich
swych sprawach Boski nadzór i wiedział, że, być może, nie mogło
Go spotkać coś, na co nie pozwoliłby Ojciec, a ponieważ to Ojciec
wszystko przygotował i napełnił dla Niego ów kielich, dlatego
Jego obowiązkiem było wypicie go.
Nie podejmujemy się powiedzieć, że lud
Pański nigdy nie powinien szukać sposobów ucieczki od grożących
prób i trudności, ponieważ mamy w tej sprawie obietnicę Pańską,
która zapewnia, że On nigdy nie dopuści do tego, abyśmy byli
kuszeni ponad to, co możemy znieść, a jednocześnie z pokusą
przygotuje drogę ucieczki przed tymi jej zarysami, które mogłyby
przekroczyć nasze możliwości zniesienia ich. Dlatego też, gdy
czujemy, że nasze poddanie się złu może lada chwila osiągnąć
swój szczyt, nadszedł czas, abyśmy rozejrzeli się wokół i dostrzegli
drogę ucieczki, którą Pan przed nami otwiera.
Lecz powinniśmy być pewni, że droga
ucieczki jaką podjęliśmy nie jest naszą własną, ale została
przygotowana przez Pana. Ponieważ jeśli nawet uda się nam w
jednym miejscu uciec od obowiązków, prób i doświadczeń, to tylko
po to, aby popaść w inne - być może dotkliwsze - próby i doświadczenia.
Wcześniej już powinniśmy wiedzieć, że próby, trudności, prześladowania
i oszczerstwa są częścią owej porcji, którą Ojciec nam nalał.
Nasz Pan i Jego lud mają więc być przygotowani na znoszenie
trudności jako dobrzy żołnierze, którzy nie uciekają, lecz odważnie
przyjmują wszystko, na co On może zezwolić, jako przychodzące
na nas z Pańskiej opatrzności, chyba że dostrzeżemy rozsądny,
właściwy i uczciwy sposób ucieczki, który nie będzie pogwałceniem
naszego przymierza, ani też naruszeniem jakiegokolwiek prawa
sprawiedliwości.
Chyba żadna inna lekcja nie jest tak
potrzebna Pańskim naśladowcom, jak ta, która mówi o gotowości
wypicia kielicha, którego Ojciec nalewa - uznaniu, że Ojciec
kieruje i rządzi naszymi sprawami, ponieważ należymy do Niego.
Pod tym względem poświęcone dzieci Boże zajmują zupełnie inne
stanowisko niż świat. Ojciec nie obchodzi się ze światem, jak
z synami, a tym samym świat nie jest na próbie wiary i posłuszeństwa,
jak to jest w przypadku poświęconych. Mimo iż świat znosi wiele
cierpień, Bóg nie nalewa obecnie kielicha prób, doświadczeń,
wytrwałości, itp., w celu rozwinięcia znajdujących się w świecie
ludzi jako Jego obecnych dzieci. Jedynie lud Boży został zaproszony
do naśladowania Jezusa (Mat. 16:24) i wykonania ochotnej służby
dla Niego (Rzym. 12:1).
Niech Bóg w obecnej dobie błogosławi
swemu ludowi, gdy on spogląda na Jezusa (Żyd. 12:2). Przyswajając
sobie przez wiarę w usprawiedliwienie korzyści wypływające z
Jego ofiary trwajmy w swoich ślubach złożonych Bogu i życiu
wiernym i czystym, w całkowitym poświeceniu się Jemu oraz sprawie
Prawdy i sprawiedliwości.
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Sztandar Biblijny" nr 62.
|