JEŻELI śmierć Chrystusa była największym
wydarzeniem w historii, to Jego zmartwychwstanie jest nierozłącznie
z nią związane. Śmierć Chrystusa bez następującego po niej zmartwychwstania
pozostawiłaby naszą rasę w stanie takiej samej bezradności i
beznadziejności w jakiej znajdowała się poprzednio. Słowo śmierć
oznacza brak życia bez względu na to czy odnosi się do osoby
naszego Odkupiciela, czy też do każdej innej istoty. Biblijne
oświadczenie, że "umarli o niczym nie wiedzą", było
równie prawdziwe w odniesieniu do Jezusa, gdy był umarły, jak
i kogokolwiek innego, i to samo dotyczy oświadczenia: "nie
masz żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości
w grobie" - w szeolu, hadesie. Żadna inna religia na świecie
poza tą, która została przedstawiona w Biblii, nie naucza o
zmartwychwstaniu umarłych. Pozostając w sprzeczności z Pismem
Świętym, rozumem, faktami i wszelkimi dowodami dostarczonymi
przez zmysły, filozofie pogańskie zakładają, że umarli nie są
martwi, lecz, wręcz przeciwnie, są bardziej żywi niż kiedykolwiek
przedtem.
W związku z tym, że tak wielu chrześcijan przyswoiło sobie na
temat śmierci wiele idei pochodzących z filozofii pogańskiej,
dla wielu z nich zmartwychwstanie jest zbyteczne. W rzeczywistości
rozsądnie rozumują, gdy mówią, że skoro Abraham żył 175 lat
na tym świecie, a następnie umarł, aby z chwilą wejścia w świat
duchowy stać się bardziej żywym niż kiedykolwiek przedtem, i
dobrze się miewa w warunkach duchowych przez minione 3800 lat,
to nie mogą znaleźć powodu dlaczego nie miałby równie dobrze
nadal cieszyć się takim stanem przez całą wieczność. I rzeczywiście
z wielkim przekonaniem i logiką argumentują, że skoro w przyszłości
jego zmartwychwstanie oznaczać będzie powrót do ziemskich warunków
po tak długim doświadczeniu istnienia w warunkach życia duchowego
(według ich oczekiwań), to niewątpliwie sam Abraham, gdyby dano
mu wybór, wolałby, aby nie było już żadnego zmartwychwstania.
NATCHNIONY ZAPIS JEST ROZSĄDNY
Trudność takiego rozumowania wiąże się z
tym, że całkowicie pomija ono związane z powyższym tematem nauki
Pisma Świętego. Według Pisma Świętego, Abraham od chwili śmierci
nie wie o niczym, a moment zmartwychwstania będzie oznaczał
wskrzeszenie wszystkich jego poprzednich przeżyć i nadziei,
gdy nastąpi ono w odpowiednim czasie oraz w warunkach, które
pozwolą na wypełnienie się wobec niego wszystkich wspaniałych
Bożych obietnic. Bez zmartwychwstania pozostałby - jak to określają
niewierni - "martwy jak kłoda". Na podstawie tego
biblijnego punktu widzenia można łatwo zauważyć, że wskrzeszenie
ze stanu śmierci jest bardzo ważne, że na nim opierają się wszystkie
nadzieje na żywot wieczny. Przekonamy się, że tak właśnie naucza
Pismo Święte.
Nasza lekcja pochodzi z 1 listu do Kor.
15 rozdziału, który bardziej szczegółowo niż jakikolwiek inny
rozdział Biblii wyjaśnia sprawę zmartwychwstania. Zapewnia nas
on, że Chrystus umarł i następnie został wzbudzony ze stanu
śmierci. Pod tym względem jest on zgodny ze słowami, jakie osobiście
wypowiedział nasz Pan: "I żyjący, a byłem umarły, a otom
jest żywy na wieki wieków" (Obj. 1:18). Jakże proste i
jakże znaczące są te słowa, gdy nada się im ich właściwą wagę
i ich prawdziwe znaczenie! Życie i śmierć przedstawione są tu
jako przeciwstawne sobie dwa pojęcia - Jezus nie jest teraz
umarły, jest bowiem żywy, a kiedy był umarły, nie był żywy.
Wydaje się dziwne, że trzeba badać tak proste stwierdzenie.
Z pewnością nie byłoby w ogóle potrzeby omawiania tej sprawy
z wszystkimi myślącymi ludźmi, gdyby nie fakt, że ów błąd każący
ludziom wierzyć, że umarli żyją, jest tak szeroko rozpowszechniony
i tak bardzo obwarowany w umysłach nas wszystkich - we wszystkich
naszych myślach.
Ponadto, wybrany przez nas werset oświadcza,
iż nasz Pan stał się podczas zmartwychwstania "pierwiastkiem
tych, którzy zasnęli". Cóż to oznacza? Oznacza to, co Apostoł
wyraża innymi słowami, gdy mówi, że Chrystus był "pierwszym
z zmartwychwstania" (Dz. Ap. 26:23) oraz że był "pierworodnym
z umarłych" (Kol. 1:18). Nigdy nikt przed Nim nie dostąpił
zmartwychwstania, chociaż kilku było czasowo wzbudzonych - jak
na przykład Łazarz, córka Jaira i syn wdowy z Naim. Jezus był
pierwszym, który miał być całkowicie wzbudzony z mocy śmierci
do stanu doskonałości życia - istnienia - na jakimkolwiek poziomie
egzystencji. A słowo "pierworodni" zawiera w sobie
myśl, że są jeszcze inni, którzy podobnie mają być wskrzeszeni
ze stanu śmierci do doskonałych życiowych warunków.
"JEŚLIĆ ZMARTWYCHWSTANIA NIE
MASZ"
Poprzez kontekst (1 Kor. 15:12-18) Apostoł
stara się wyryć w pamięci swych słuchaczy ważność doktryny o
zmartwychwstaniu, zajmującej bardzo ważne miejsce w religii
chrześcijańskiej. Apostoł Paweł pisał w czasach, gdy greckie
filozofie objęły swymi wpływami wszystkie, uważane wówczas za
cywilizowane, części świata. Najpierw wielu przesiąknęło teorią
platońską mówiącą, że umarli żyją, a gdy ci sami ludzie zainteresowali
się chrześcijaństwem, to w mniejszym lub większym stopniu powiązali
pogląd Platona, że "nie ma śmierci" z chrześcijańskim
poglądem, a mianowicie, że śmierć jest karą za grzech, ale że
Chrystus zapłacił tę karę i że w rezultacie dla każdego członka
rasy Adamowej możliwe jest powstanie ze stanu śmierci. Z powodu
powszechności wprowadzonego przez Platona błędu, Apostoł był
zmuszony do wyrażenia głoszonej prawdy w najbardziej przekonywującej
formie. Oto co mówi:
"A ponieważ się o Chrystusie każe,
iż z martwych wzbudzony jest, jakoż mówią niektórzy między wami,
iż zmartwychwstania nie masz? Bo jeślić zmartwychwstania nie
masz, tedyć i Chrystus nie jest wzbudzony. A jeślić Chrystus
nie jest wzbudzony, tedyć daremne kazanie nasze, daremna też
wiara wasza, I bylibyśmy też znalezieni fałszywymi świadkami
Bożymi, iżeśmy świadczyli o Bogu, że Chrystusa wzbudził, którego
nie wzbudził, jeśliż umarli nie bywają wzbudzeni. Albowiem jeśliż
umarli nie bywają wzbudzeni, i Chrystus nie jest wzbudzony.
A jeśli Chrystus nie jest wzbudzony, daremna jest wiara wasza,
i jeszczeście w grzechach waszych; Zatem i ci poginęli, którzy
zasnęli w Chrystusie."
Nie ma żadnej rozumnej podstawy dla
błędnego pojmowania tych jasnych oświadczeń. Jedynie głęboko
zakorzenione błędy powstrzymują nas od przypisania natchnionym
słowom Apostoła ich prawdziwego znaczenia. Oznaczają one dokładnie
to, co wyrażają: że gdyby Jezus pozostał martwy, gdyby nie został
wzbudzony z śmierci do życia, to nie dokończyłby podjętego przez
siebie dzieła, nie stałby się Zbawcą i Wyzwolicielem. Rzeczywiście
prawdą jest, że Jego śmierć była konieczna jako cena odkupienia,
ale jednocześnie była ona częścią planu Boskiego mówiącego,
że jeśli Jezus dokona swej ofiary w sposób zadawalający Ojca,
zostanie wzbudzony z śmierci do wyższego poziomu istnienia -
wyższego niż ludzka natura, do natury Boskiej - a wywyższony
w ten sposób miałby sposobność przedstawienia zasługi swej ofiary
najpierw na rzecz Kościoła, a następnie za grzechy całego świata.
Gdyby pozostał w stanie śmierci, nie
został wzbudzony z martwych, byłoby to dowodem, że nie spełnił
On Boskich wymagań. Gdyby pozostał w śmierci i nie został wzbudzony,
to nigdy nie mógłby przedstawić swej ofiary na naszą korzyść,
nie mógłby nigdy wystąpić w roli naszego Orędownika i Pośrednika,
nie mógłby zapewnić nam uwolnienia spod wyroku śmierci i nigdy
nie mógłby być naszym pomocnikiem w doprowadzeniu nas z powrotem
do harmonii z Ojcem. W związku z tym, zgodnie ze słowami Apostoła,
"jeślić Chrystus nie jest wzbudzony, tedyć daremne kazanie
nasze" - kazanie Apostołów, bo centralnym punktem oparcia
dla ich nauk był fakt, że "Jezus zmartwychwstał dnia trzeciego".
Dochodzimy więc raz jeszcze zgodnie z oświadczeniem Pawła do
tego samego wniosku, że jeśli Chrystus nie został wzbudzony
to dowodzi to, że próżne są nasze nadzieje na odpuszczenie grzechów
przez zasługę Jego ofiary - w takim razie Jezus nie wystąpiłna
naszą korzyść, nie zaoferował zasługi swej ofiary w pośredniczeniu
za nasze grzechy, a my nie dostąpiliśmy pojednania z Ojcem,
pozostając nadal w naszych grzechach, w stanie potępienia, które
nie daje żadnej nadziei.
"WIELE NIEWĄTPLIWYCH DOWODÓW"
Dalej w omawianym tekście (1 Kor. 15:12-18)
znajdujemy słowa Apostoła, który zapewnia nas, że fakt zmartwychwstania
Jezusa nie jest bajką, że było ono nie tylko niezbędne dla naszego
zbawienia, ale że jest faktem dobrze poświadczonym. Jego argument
dalej pokazuje, że przez zmartwychwstanie Chrystusa ostatecznie
nastąpi zmartwychwstanie Kościoła do pełnej harmonii z Bogiem
i będzie on zupełnie wyzwolony z mocy grzechu i śmierci - "Albowiem
jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni
będą" - zupełnie wyzwoleni z śmierci, owego wielkiego przeciwnika.
Dalej Apostoł mówi, że w końcu w czasie swego drugiego adwentu
Chrystus "musi królować, pókiby nie położył wszystkich
nieprzyjaciół pod nogi jego. A ostatni nieprzyjaciel, który
będzie zniszczony, jest śmierć".
Mając na względzie znaczenie zmartwychwstania
Jezusa, nie możemy się dziwić, że Pismo Święte kładzie tak wielki
nacisk na ten fakt, przytaczając różne dowody i potwierdzenia
mające na celu umocnienie w tym względzie naszej wiary. Wszyscy
czterej ewangeliści dostarczają nam szczegółów dotyczących zmartwychwstania
naszego Pana i z wielką dokładnością mówią o Jego ukazywaniu
się swym Apostołom. W Dz.Ap. 1:3 pisarz rozpoczyna od zapewnienia,
że Jezus "samego siebie po męce swojej żywym stawił się
w wielu niewątpliwych dowodach, przez czterdzieści dni ukazując
się im [swym uczniom kilkakrotnie podczas tego okresu] i mówiąc
o królestwie Bożym".
Zawsze, gdy Apostoł podawał zarysy wielkiego
planu Bożego, wskazywał na znaczenie zmartwychwstania, nie tylko
dla Jezusa, ale także dla wszystkich, którzy kiedykolwiek otrzymają
błogosławieństwa przez Niego jako Zbawcę. Rozpoczyna swe wywody
na ten temat mówiąc: "Albowiem naprzód podałem wam, com
też wziął [najpierw], iż Chrystus umarł za grzechy nasze według
Pism; A iż był pogrzebiony, a iż zmartwychwstał dnia trzeciego
według Pism. A iż widziany jest od Kiefasa, potem od onych dwunastu.
Potem widziany jest więcej niż od pięciuset braci naraz, z których
wiele ich zostaje aż dotąd, a niektórzy też zasnęli. Potem jest
widziany od Jakuba, potem od wszystkich Apostołów. A na ostatek
po wszystkich ukazał się i mnie, jako poronionemu płodowi"
(1 Kor. 15:3-8).
BARDZO ROZPOWSZECHNIONY BŁĄD
Ci, którzy uważają, że umarli nadal żyją,
i którzy nadal pragną w jakiś sposób stosować biblijne nauki
odnośnie zmartwychwstania, z konieczności przyjęli pogląd, że
obiecane jest zmartwychwstanie ciała, co jest błędem. Według
1 Kor. 15:37 - "nie siejesz ciała, które ma potem wyrość"
- to właśnie istota, czyli dusza, otrzymała obietnicę zmartwychwstania
i zgodnie z tym niektóre istoty mają zmartwychwstać na jednym
poziomie istnienia, a inne na innym poziomie. Na przykład, obietnica
dana Kościołowi Chrystusowemu dotyczyła zmartwychwstania w ciele
duchowym. Apostoł opisuje to zmartwychwstanie z tych umarłych
(w języku greckim użyto tu przedimka określonego), jako zmartwychwstanie
Kościoła, który narodził się ponownie do nowej natury, do duchowej
natury, niebiańskiej natury. O istocie, lub duszy, członków
Kościoła Apostoł oświadcza, że "Bywa wsiane ciało w skazitelności,
a będzie wzbudzone w sławie; bywa wsiane w słabości, a będzie
wzbudzone w mocy; bywa wsiane ciało cielesne, a będzie wzbudzone
ciało duchowe. Jest ciało cielesne, jest też ciało duchowe."
Mimo iż Apostoł nie omawia szczegółowo
zmartwychwstania pozostałej części świata, to jednak oznajmia,
że nie wszyscy zostaną wzbudzeni w ciałach niebiańskich, i wyjaśnia,
że jest chwała ciał niebieskich oraz chwała ciał ziemskich (1
Kor. 15:40). Następnie usiłuje on przeciwstawić pierwszego Adama,
z ziemi ziemskiego - drugiemu Adamowi, Panu z nieba (w. 47),
mówiąc: "Stał się pierwszy człowiek Adam w duszę żywą [istotą
cielesną], ale pośledni Adam w ducha ożywiającego" (w.45).
Dopiero po zmartwychwstaniu nasz Pan stał się duchem udzielającym
życia - "umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem",
jak to Apostoł Piotr oświadcza w innym miejscu. Ci dwaj Adamowie
są przykładami lub wzorami tego, co rodzaj ludzki może osiągnąć
w zmartwychwstaniu: Kościół ma osiągnąć podobieństwo drugiego
Adama, a świat podobieństwo pierwszego Adama - "Jaki jest
ten ziemski, tacy też i ziemscy; a jaki jest niebieski, tacy
też będą niebiescy."
Jedynie Kościół obecnego wieku Ewangelii
otrzymał sposobność stania się duchowymi dziećmi Boga, współdziedzicami
Chrystusa, ich Pana. Do nich należy owo wspaniałe błogosławieństwo,
przywilej pierwszego zmartwychwstania, o którym czytamy w Piśmie
Świętym co następuje: "Błogosławiony i święty, który ma
część w pierwszym zmartwychwstaniu; albowiem nad tymi wtóra
śmierć mocy nie ma; ale będą kapłanami Bożymi i Chrystusowymi,
i będą z nim królować tysiąc lat". Oto ta wspaniała nadzieja,
którą Bóg im przedstawił w Ewangelii, nadzieja uczestniczenia
z Odkupicielem w cierpieniach doby obecnej, ale też w chwałach,
które nadejdą. Ich nadzieja związana jest z osiągnięciem pierwszego
zmartwychwstania i przez nie, którego pierwiastkiem jest nasz
Pan.
Następnie nadejdzie sposobność zmartwychwstania
świata. W innym miejscu jest ono określone jako restytucja,
powrót do tego wszystkiego, co zostało utracone w Adamie - powrót
do podobieństwa Bożego, które Adam posiadał jako istota cielesna
zanim zgrzeszył i które wszystkie jego dzieci mają osiągnąć,
jeśli będą tego pragnąć - dzięki odkupieniu w Jezusie Chrystusie,
które zostanie zastosowane za świat podczas okresu Jego Tysiącletniego
Królestwa. Nadzieja, jaką świat pokłada w Chrystusie, to nadzieja
zmartwychwstania. Jest to chwalebna nadzieja, lecz nadzieja
Kościoła przewyższa ją pod względem chwały, czci i nieśmiertelności.
MARIA PIERWSZYM ŚWIADKIEM
Maria Magdalena, która mimo iż swego czasu
znajdowała się pod wpływem złych duchów, lecz dostąpiwszy uwolnienia
spod ich dominacji stała się wierną i lojalną naśladowczynią
Jezusa, i pierwszym świadkiem, jakiemu nasz Pan ukazał się po
swym zmartwychwstaniu. (Prawdopodobnie nazwano ją Marią Magdaleną,
ponieważ jej miastem rodzinnym była Magdala). Nie była to jednak
Maria, siostra Łazarza i Marty, ani też nie była to Maria "jawnogrzesznica",
która własnymi łzami omyła stopy naszego Pana w domu faryzeusza.
Wcześnie rano po sabacie - co odpowiada
naszej niedzieli, pierwszemu dniu tygodnia - Maria i inni Pańscy
przyjaciele udali się do grobu Jezusa z "rzeczami wonnymi"
- Mar. 16:1, by zabalsamować ciało. Ze względu na późną porę
Jego ukrzyżowania Zakon, według którego takie czynności nie
były dozwolone podczas sabatu, nie pozwalał na ich wcześniejsze
wykonanie. Zamierzono jak najrychlej wykorzystać sposobność,
aby zabalsamować ciało, zanim mógłby rozpocząć się proces rozpadu.
Wstawszy wcześniej niż jej towarzyszki, Maria sama udała się
do grobu i zajrzawszy do jego wnętrza zobaczyła, że ciało Jezusa
zniknęło. Płacząc, zastanawiała się dlaczego je usunięto i dokąd
je przeniesiono. Następnie pochyliła się przechodząc przez niski
otwór wejściowy i ujrzała dwie osoby [ujrzała "dwa anioły"]
w bieli, siedzące u wezgłowia i nogach miejsca, na którym złożone
zostało ciało Jezusa, jak gdyby trzymały straż. Spytały Marię,
dlaczego płacze. Odpowiedziała, że płacze, ponieważ "wzięli
Pana mego, a nie wiem gdzie go położyli" (Jan 20:13).
Obróciwszy się, Maria ujrzała nie opodal
człowieka, którego wzięła za stróża opiekującego się ogrodem,
w którym znajdował się grób Józefa. On także zapytał, dlaczego
płacze, a ona poprosiła, aby, jeśli to on zabrał ciało będąc
niezadowolonym, iż ono miało pozostać w tym grobie, oddał je
pod jej opiekę, by mogła się nim zająć. Nic, co wiązało się
z jego osobą, nie wskazywało kim był ów człowiek - wyglądał
jak ogrodnik, prawdopodobnie miał na sobie strój ogrodnika.
(Jak wiemy osobiste rzeczy Jezusa przywłaszczyli sobie żołnierze,
którzy dokonali ukrzyżowania, a płótno pogrzebowe nadal leżało
w grobie.) Maria nie poznała, że osoba, którą ma przed sobą,
jest jej Panem - mającym inne ciało, inną postać, lecz nadal
będącym Nim samym - aż do chwili, gdy Jezus zawołał ją po imieniu,
czyniąc to prawdopodobnie swym dawnym, dobrze jej znanym głosem.
Upadłszy Mu do stóp i objąwszy je rękoma,
rzekła jedynie "Rabbuni!" - Mistrzu. Jezus nie zachęcał
jej do dalszego zachowywania się w taki sposób, a raczej pouczył,
że wiedząc o Jego zmartwychwstaniu, powinna stać się dla uczniów
zwiastunem (Ewangelii) informując ich, że zmartwychwstał i w
przyszłości wstąpi "do Ojca Mego i Ojca waszego, i do Boga
Mego i Boga waszego". Jak się wydaje nasz zmartwychwstały
Pan objawił się Marii jedynie za pośrednictwem swego głosu.
Ubranie, jakie miał na sobie, nie przypominało tego, jakie nosił
poprzednio. Podobnie Jego wygląd, nie był taki sam - Maria nie
rozpoznała Go, zanim do niej nie przemówił.
"TYŚ SAM PRZECHODNIEM?"
Później tego samego dnia dwaj z Jego uczniów
szli do Emaus. Pan ich wyprzedził i uprzejmie pozdrowił, pytając
dlaczego mają tak smutne oblicza i okazują tak głęboki smutek.
Nie poznali Go, nie widzieli na Jego rękach, ani na stopach
śladów po gwoździach. Nie ujrzeli cech, które od tak dawna znali,
nie rozpoznali też odzienia. Rzekli do Niego: "Tyś sam
przychodniem w Jeruzalemie, a nie wiesz, co się w niem w tych
dniach stało?" itd. Jezus skorzystał z okazji, aby wyłożyć
im Pismo Święte, wskazać na podstawie proroctw, jak niezbędne
było cierpienie Mesjasza, aby mógł wejść do swej chwały i dzięki
temu mogło nadejść Jego Królestwo, aby rodzaj ludzki mógł dostąpić
błogosławieństwa, a wybrany Kościół mógł być zebrany i połączyć
się z Nim w błogosławieniu świata.
Ostatecznie, po spędzeniu z nimi prawdopodobnie
kilku godzin i niewątpliwym ocenieniu Go jako nadzwyczaj wspaniałego
człowieka, który tak potrafił wyjaśnić im Pismo Święte, że serca
ich płonęły miłością, poświęceniem i wiarą, Jezus ujawnił się
im przez sposób łamania chleba i natychmiast zniknął. Coś, co
wynikało z Jego słów lub sposobu dziękczynienia powiedziało
im natychmiast, że to jest ich Pan, co tłumaczyło wszystkie
osobliwe zjawiska, jakie oni zauważyli.
Tego samego wieczoru Pan spotkał się
ze swymi uczniami. W obawie przed Żydami, zgromadziwszy się
za dobrze zamkniętymi drzwiami, uczniowie dyskutowali nad sprawą
własnego bezpieczeństwa oraz nad informacjami Marii i innych
kobiet, które były przy grobie. Wtedy właśnie, znienacka pojawił
się wśród nich Jezus. Byli zaskoczeni i przestraszeni. Jakże
mogła jakakolwiek istota znaleźć się wśród nich, gdy drzwi były
zamknięte? Z pewnością istota znajdująca się przed nimi musi
być duchem. Owładnął nimi strach i drżenie, ale pozdrowienie
Mistrza - "Pokój wam" - ukoiło ich lęk. Pokazał im
swe ręce i bok i jadł wraz z nimi, oświadczając: "dotykajcie
się mnie, a obaczcie; bo duch [greckie, pneuma] nie ma ciała
ani kości, jako widzicie, że ja mam". Byli więc zadowoleni,
ponieważ uświadomili sobie, że mówi prawdę - podobnie cieszą
się wszyscy, którzy uświadamiają sobie ów wielki fakt, jakim
jest powstanie naszego Pana ze stanu śmierci, i którzy choć
w najmniejszym stopniu rozumieją niezmierzoną ważność zmartwychwstania
w odniesieniu do Boskiego planu związanego z naszym zbawieniem.
DLACZEGO RÓŻNORODNE POSTACIE?
Możemy być pewni, że postępowanie naszego
Pana - pojawianie się w różnych postaciach i następnie znikanie
z oczu - służyło dobremu i mądremu celowi. Możemy być pewni,
że nic nie zdarzyło się na próżno; wszystko miało jakiś cel,
szczególnie w owym czasie. Do nas należy zbadanie tej sprawy
i dostrzeżenie celu, takiego pojawiania się. Rozumiemy je w
następujący sposób: nasz Pan chciał przekonać uczniów, że nie
był już dłużej Jezusem w ciele, którego znali przez kilka lat.
Chciał ich przekonać, że chociaż zabity w ciele, to ożywiony
został w duchu, i od tego czasu był już istotą duchową. Uczniowie
wiedzieli o aniołach - Maria osobiście ujrzała dwóch w grobie.
Wiedzieli, że aniołowie mogli pojawiać się i znikać, wiedzieli,
że aniołowie mogli przyjmować ludzką postać i ciało. Z istniejących
zapisów wiedzieli, że aniołowie ukazali się Abrahamowi, który
wraz z nimi spożywał posiłek i dopiero później dowiedział się,
że byli to aniołowie.
Nasz Pan pragnął pokazać swym uczniom,
że nie tylko nie był martwy, ale że mógł teraz przychodzić i
odchodzić podobnie jak aniołowie, że mógł pojawiać się i znikać,
pokazywać się w ziemskim ciele lub być obecnym nie posiadając
go, że w przypadkach pojawienia się mógł równie łatwo stworzyć
bądź ubranie, bądź ziemskie ciało, i dokonywał tego. Jednakże
żadne z owych ubrań, ani żadne z ziemskich ciał nie były tymi
samymi, które oglądali poprzednio. Jego odzienie było nadal
w rękach żołnierzy - a ciało, nie wiemy gdzie się znajduje.
Wiemy jedynie, że Jezus nie został wzbudzony w ziemskim ciele,
i wiemy też, że pierwiastki tworzące ziemskie ciało nie są Bogu
wcale potrzebne do stworzenia ciała duchowego.
Na przykładzie własnej osoby nasz Pan
zilustrował tę samą lekcję, której udzielił im z okazji wizyty
Nikodema. Powiedział wówczas, że ci, którzy urodzili się z ducha,
mogli przychodzić i odchodzić jak wiatr, i że żaden człowiek
nie może wiedzieć skąd przychodzą ani dokąd idą. Jakże właściwą
rzeczą było to, że Pan to zilustrował, i tym samym udzielił
uczniom pierwszej lekcji na temat spraw duchowych, których jednakże
nie byli w stanie całkowicie zrozumieć aż do czasu Pięćdziesiątnicy,
kiedy to wylany został na nich Duch Święty.
"DUCH NIE MA CIAŁA"
Niektórzy, być może, mogliby zapytać: "Czyż
Jezus nie zaprzeczył myśli jakoby był duchem, gdy oświadczył,
że "duch nie ma ciała i kości, jako widzicie, że ja mam"?
Obie te myśli pozostają w całkowitej zgodzie: uczniowie nie
oglądali Jezusa-ducha, lecz widzieli po prostu ciało i kości,
które Jezus-duch przyjął w celu przeprowadzenia z nimi rozmowy
- tak samo jak aniołowie przybierali ciała składające się z
krwi i kości, gdy porozumiewali się z ludźmi, jak opisuje to
Stary Testament. Jezus nie powiedział: "duch nie ma ciała,
ani kości, jako widzicie, że ja takim jestem", ale: "jako
widzicie, że ja mam".
Jezus duchowy ukazał się uczniom przez
ciało i kości oraz ubranie. Rozumiał, że gdy uświadomią sobie,
iż patrzą na ciało i kości, to opuści ich strach. Potem, uspokoiwszy
ich w ten sposób, Jezus mógł lepiej wytłumaczyć im fakt swego
zmartwychwstania i udzielić wstępnych lekcji na temat czekającej
ich w przyszłości pracy (jako Jego przedstawicieli na świecie,
gdy On już odejdzie). To było celem Jego różnorodnych pojawień
się, których było w sumie około 11, podczas owych 40 dni, każde
było bardzo krótkie. Pojawienie się istoty posiadającej ziemskie
ciało zmniejszyło ich strach i pozwoliło im lepiej wysłuchać
tego, co miał im do powiedzenia. Fakt, że w dwóch przypadkach
zobaczyli Go w ziemskim ciele - takim jak to, które posiadał,
gdy został ukrzyżowany, i w ubraniu przypominającym to, które
rozdzielili między siebie żołnierze - również pomogło im zrozumieć
pojęcie zmartwychwstania jak i to, że Jezus nie był już dłużej
umarłym. Wynika więc z tego, że fakt pojawiania się Jezusa po
przybraniu różnych postaci był dla uczniów dowodem, że żadna
z przybieranych przez Niego form nie była tą jedyną i właściwą,
ale że stanowiły one jedynie wiele różnych form pojawiania się,
za pomocą których On porozumiewał się z nimi.
Niewątpliwie z tego samego powodu, od
czasu do czasu ukazywał się podczas swego czterdziestodniowego
pobytu, mimo iż przez pozostałą część tego okresu był dla wszystkich
niewidzialny. Pragnął stopniowo nauczyć swych uczniów, aby już
więcej nie oczekiwali Go jako istoty posiadającej ziemskie ciało,
lecz uświadomili sobie Jego obecność i opiekę jaką ich otaczał,
i tym lepiej mogli zrozumieć, kiedy ich opuści, jak może nadal
zachować swą obecność wśród nich i swą opiekę obejmującą wszystkie
ich sprawy. Wysyłał ich w świat jako swych specjalnych przedstawicieli,
jak na to wskazują Jego słowa: "Pokój wam; jako mię posłał
Ojciec, tak i ja was posyłam". Jezus Chrystus jest przedstawicielem
Ojca, a my jesteśmy specjalnymi przedstawicielami naszego Pana,
chociaż, oczywiście, przez Niego i w Nim jesteśmy również przedstawicielami
Ojca.
"PRZYJMIJCIE DUCHA ŚWIĘTEGO"
Uczniowie nie otrzymali jeszcze Ducha Świętego.
Tylko Jezus jako jedyny otrzymał go w sensie spłodzenia, chociaż
prorocy go otrzymali w sensie mechanicznym, aby działał w nich
i przez nich. Powyższe stwierdzenie pozostaje w zgodzie z tym,
co znajdujemy w innym miejscu, gdzie czytamy, że "jeszcze
nie był dany Duch Święty, przeto że jeszcze Jezus nie był uwielbiony"
(Jan 7: 39). Innymi słowy, Bóg nie mógł przekazać nikomu swego
Ducha, dopóki zasługa ofiary Chrystusowej nie została przez
nich przyswojona. A stało się to po wstąpieniu Jezusa na wysokość
i ukazaniu się w ich imieniu przed obliczem Boga. Dopiero wtedy
Duch Święty został na nich wylany w postaci mocy i błogosławieństwa
Pięćdziesiątnicy.
Pan chciał, aby uczniowie spodziewali
się i uważali za pewne to błogosławieństwo, jakie miało nastąpić.
Chciał, aby zrozumieli, że Duch Święty, jakiego ześle nie będzie
osobą, ale duchem Ojca i Jego własnym duchem - tchnieniem, czyli
duchem Bożym, tchnieniem, czyli duchem Jezusowym, duchem prawdy,
duchem świątobliwości, duchem zdrowego rozsądku.
"KTÓRYMKOLWIEK GRZECHY ODPUŚCICIE"
Oświadczenie naszego Pana, że Jego uczniowie
będą grzechy odpuszczać lub nie, nie ma być rozumiane w taki
sposób, jaki jest w zwyczaju wśród rzymskokatolików, grekokatolików,
itp., mianowicie, iż kapłan przez skuteczność ofiary odprawianej
mszy lub w jakiś inny sposób jest w stanie odpuścić grzechy.
Raczej myślą jest, że tych dwunastu Apostołów szczególnie (a
w mniejszym stopniu cały prawdziwy lud Pański, gdy jest na tym
świecie) znajdzie się do takiego stopnia pod wpływem i kierownictwem
oraz pouczeniem Jego Świętego Ducha, że pozna warunki i zasady,
na jakich możliwe będzie odpuszczanie grzechów, a tym samym
będzie wiedziało o tym z taką pewnością, że będzie w stanie
powiedzieć swym słuchaczom, czy ich grzechy zostały odpuszczone
przez Pana, czy też nie.
Nadal mamy ten przywilej i każde prawdziwe dziecko Boże powinno
wiedzieć jak z niego korzystać, aby mając kontakt z pokutującymi
grzesznikami mogło udzielić im niezbędnej pomocy i wskazać jakie
szczególnie zasady powinni poznać, aby ich grzechy zostały przez
Pana odpuszczone. Na przykład, możemy zapewnić każdego, kto
przedstawi dowody skruchy, pokuty serca, odrodzenia do granic
możliwości, wiary w Chrystusa i pragnienie posłusznego postępowania
w życiu według Jego wzorów - że takiej osobie grzechy zostały
odpuszczone. Nie oznacza to, że posiadamy moc odpuszczania ich,
ale że będąc blisko Mistrza i znając Jego poglądy na tę sprawę,
możemy przemawiać w Jego imieniu jako Jego rzecznicy, ogłaszając
zasady pojednania. Każdy, kto wie o własnych grzechach, powinien
również wiedzieć jak kierować i pomagać innym w poznawaniu sposobów
wyzbywania się swych grzechów.
- artykuł zaczerpnięty w miesięcznika
religijnego "Teraźniejsza Prawda" `93(20).
|