NIE należy przypuszczać, że uczniowie Jezusa
nigdy się nie modlili do czasu wspomnianego w powyższym rozdziale,
kiedy to poprosili Pana, aby ich poinstruował w sprawie modlitwy.
Przeciwnie, powinniśmy przypuszczać, że podobnie jak wszyscy
Żydzi, w zgodzie z przykładem naszego Pana, byli przyzwyczajeni
udawać się do Boga w modlitwie. Zapewne zdawali sobie sprawę,
że skoro nauki naszego Pana Jezusa różnią się znacznie w pewnych
punktach od nauk głoszonych przez uczonych w piśmie, nauczycieli
żydowskich i faryzeuszy, również Jego koncepcja modlitwy będzie
prawdopodobnie odmienna i pragnęli otrzymać w tym względzie
instrukcje, zgodne z Jego rozwiniętymi naukami. Opisano kilka
przypadków, kiedy to nasz Pan Jezus modlił się głośno w obecności
Swych uczniów, co wystarczy, aby powstrzymać nas przed błędem
popełnianym przez tych, którzy twierdzą, że modlitwa publiczna
jest niewłaściwa. Niemniej jednak, oczywiste jest, że metodą
stosowaną zazwyczaj przez naszego Pana było udawanie się do
Ojca w samotności, zgodnie ze zwyczajem, który opisał Swym uczniom,
gdy rzekł: "Ale ty, gdy się modlisz, wnijdź do komory swojej,
a zawarłwszy drzwi swoje, módl się Ojcu twemu, który jest w
skrytości" (Mat. 6:6).
Nasz Pan postępował w duchu tego zalecenia,
gdy oddalił się od Swych uczniów, udając się na górę, by tam
modlić się w samotności. Mamy też kilka relacji mówiących, iż
znaczną część nocy spędzał On właśnie w społeczności z Ojcem
Niebiańskim. Pewną lekcją dla nas, płynącą z przykładu naszego
Pana, będzie to, że gdy On w Swej doskonałości potrzebował duchowej
społeczności i łączności z Ojcem, aby prowadzić dalej powierzoną
Mu pracę, my, Jego uczniowie, niedoskonali w ciele, którym pod
każdym względem brakuje mądrości posiadanej przez Niego itp.,
mamy o wiele większą potrzebę ciągłego oczekiwania ze strony
Pana kierownictwa, pociechy i wzmocnienia, niezbędnych we wszystkich
próbach i trudnościach na wąskiej drodze naszego życia. Lekcja
ta jest w zgodzie z zachętą Apostoła "Bez przestanku się
módlcie. Za wszystko dziękujcie" (1 Tes. 5:17,18).
TAJEMNICA SZCZĘŚLIWEGO ŻYCIA
Nie rozumiemy, aby Apostoł uważał, iż lud
Pana powinien być stale na kolanach, ale raczej, że serca Jego
ludu mają być nieustannie przygotowane do modlitwy - umysłowo
i duchowo, że ma on dopatrywać się Pańskie go kierownictwa we
wszystkich sprawach życia, uważając, aby jego postępowanie zyskiwało
Boską aprobatę. Pragnienie stałej łączności z Panem, stałe dopatrywanie
się Jego uśmiechu, stałe baczenie, aby nie powstała żadna chmura
ziemskiego pochodzenia i nie skryła przed nami oblicza Ojca
oraz błogosławieństw, stanowi postawę zaawansowanych chrześcijan.
Dla takich każdy dzień i każda godzina jest czasem społeczności
z Panem. Jeśli kiedykolwiek troski zawodowe, zmartwienia domowe
itp. przeszkadzają w takiej łączności jest to dowód, że stajemy
się przeciążeni i przesyceni troskami doczesnego życia. Trudność
ta powinna być usunięta - powinniśmy naprawić ten stan rzeczy
przez ograniczenie naszych obowiązków zawodowych itd., czy też,
jeśli jest to możliwe, troskom życia przeciwstawić bardziej
szczere i częstsze kierowanie naszych serc do Pana, aby rządził
nami nawet w zwykłych sprawach życiowych - a tym bardziej w
wielkich.
Prawdopodobnie, kiedy nasz Pan wrócił
do uczniów po okresie takiej właśnie osobistej społeczności
z Bogiem, uczniowie poprosili Go o nauczenie ich właściwej modlitwy,
jak to napisano w naszej lekcji. Możemy przypuszczać, że gdyby
nasz Pan miał zwyczaj częstszego, głośnego modlenia się w ich
obecności, wiedzieliby, jak na własny użytek właściwie naśladować
styl Jego modlitwy.
Modlitwa, w formie podanej przez Łukasza,
różni się znacznie od podanej przez Mateusza. Ta ostatnia wydaje
się bardziej kompletna (Mat. 6:9). Nie mamy rozumieć, że nasz
Pan miał na myśli "mówcie", lecz raczej, jak to podaje
Mateusz, "Wy tedy tak się módlcie". Innymi słowy,
nasz Pan podał nam nie dokładne słowa modlitwy, ale ogólną próbkę
sposobu modlenia się. Skłaniamy się do myśli, iż naśladowcy
naszego Pana w znacznym stopniu zlekceważyli ów sposób i wydaje
się, że zamiast krótkich uporządkowanych próśb, zaczęli wykazywać
pewną skłonność do przyjmowania mniejszego lub większego manieryzmu,
który nasz Pan przypisywał niewłaściwej modlitwie, mianowicie
takiej, która pokazywałaby wielomówność, jak gdyby było oczywiste,
że modlitwa będzie przyjęta tylko wtedy, gdy osiągnie pewną
długość. Nie powinniśmy sądzić, że nasz Pan spędzał całe godziny
na modlitwach, używając przy tym tak krótkiej formy, jak ta,
którą zalecał Swym Apostołom, ale, przyjmując rzecz na zdrowy
rozsądek, przypuszczamy, że przestrzegał On przedstawionego
porządku modlitwy. Na początku zwracał się On do czczonej osoby
wymieniając adresata modlitwy lub wypowiadając inwokację:
(1) "OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST
W NIEBIESIECH"
Wyrażenie "Ojcze nasz" było prawdopodobnie
nowością dla żydów, ponieważ stanowili oni dom sług. Apostołowie
mieli przez to rozumieć, że z chwilą, gdy utożsamili się z Panom
Jezusem, otrzymali przywilej uważania się za synów Bożych, a
Boga za swego Ojca. Był to być może jeden z tych punktów, które
nie były dla nich jasne. Prawdopodobnie słyszeli oni, jak Pan
Jezus zwracał się do Boga, nazywając Go Swym Ojcem i zastanawiali
się pewnie czy oni sami otrzymali przywilej zwracania się do
Niego w ten sposób, czy też nie. Ta modlitwa stała się dla nich
zapewnieniem, że Bóg uważał ich nie tylko za zwykłych sług,
ale za synów. Powyższe oświadczenie pozostaje w zgodzie ze słowami
Apostoła Jana (Jan 1:12): "Lecz, którzy go kolwiek przyjęli,
dał im tę moc, aby się stali synami Bożymi". Jest to wyraz
szczególnego umiłowania.
Prawdziwe uczucie Ojca dla dziecka,
uważane za jedną z najdrogocenniejszych rzeczy na świecie, użyte
jest również dla zilustrowania stosunku poświęconych członków
Pańskich względem Stwórcy. Niezbędne jest, abyśmy, zanim będziemy
w stanie właściwie ocenić znaczenie słowa Ojciec, używanego
w odniesieniu do Boga, spędzili pewien czas w szkole Chrystusa
jako uczniowie, jako uczący się. Ale im lepiej poznajemy miłość
Boga, która przechodzi wszelkie wyobrażenie ludzkie i im bardziej
mamy możność przybliżać się do Niego przez wiarę i posłuszeństwo,
tym drogocenniejsze staje się owo wyrażenie Ojciec.
(2) "ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE"
Zwrot ten wyraża adorację, docenienie Boskiej
dobroci i wielkości oraz odpowiednią cześć. Gdy kierujemy do
Pana prośbę, pierwszą naszą myślą nie ma być myśl samolubna,
tycząca nas samych, ani też taka myśl, która odnosiłaby się
do spraw tych, którzy są nam drodzy, ale właśnie Bóg ma być
pierwszy we wszystkich naszych myślach, zamierzeniach i planach.
Nie mamy się modlić o nic takiego, co nie pozostaje w zgodzie
ze czcią dla imienia naszego Niebiańskiego Ojca. Nie mamy pragnąć
niczego dla nas samych lub dla naszych bliskich, czego On sam
nie zaaprobowałby całkowicie i nie pozwolił nam się o to modlić.
Być może, iż żaden z przymiotów serca, praktykującego obecnie
chrześcijanina, nie znajduje się w stanie większego niebezpieczeństwa,
jak właśnie owa myśl o szacunku dla Boga, któremu grozi zanik.
Bez względu na to, jak bardzo wzrośliśmy w wiedzy, bez względu
na to, jak bardzo wyzwoliliśmy się od przesądów i błędów i jak
bardzo rozwinęliśmy się pod pewnymi względami w obecnej naszej
pozycji chrześcijanina w porównaniu z tą, jaką chrześcijanie
zajmowali sto lat temu, obawiamy się, że szacunek dla Boga traci
swe znaczenie i to nie tylko w nominalnym kościele, ale także
wśród wielu ludzi nie związanych z żadną denominacją. Każda
utrata szacunku jest wyraźnie niekorzystna zarówno dla Kościoła,
jak i dla świata kroczącego drogą prowadzącą do różnorodnego
zła, a w ostateczności do anarchii.
Cała trudność w tym, iż w większej części
niewiedza i zabobon stanowiły podstawę czci w przeszłości, chociaż
światło Prawdy rozprasza błąd, tylko garstka wybranych otrzymuje
tę drogocenną Prawdę zamiast błędu i prawdziwą chwałę miłości
zamiast chwały zabobonu i strachu - a nawet w tym wypadku owo
przejście powoduje znaczną utratę czci. Lud Boży dobrze czyni
rozwijając szacunek dla Boga i otrzymuje pomoc, aby nadal mógł
go rozwijać przez naśladowanie porządku modlitwy, który nasz
Pan nam tu przedstawił - uwzględniając przede wszystkim wolę
Boga i cześć, dla Niego, jako wyższe od jego własnych oraz wszelkich
innych spraw.
(3) "PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE"
Jak Bóg, Jego chwała i cześć dla Niego mają
zajmować pierwsze miejsce w umysłach dzieci Bożych, tak ich
kolejne myśli mają być poświęcone chwalebnemu Królestwu, które
zgodnie z Jego obietnicą przyniesie błogosławieństwo światu.
Bez względu na to, jak bardzo nasze osobiste sprawy nas obciążają
i bez względu na to, jak bardzo pragniemy Pańskiego błogosławieństwa
i kierownictwa dla ich załatwienia, nie mają one dominować nad
naszym uznaniem dla Jego zbawiennych zarządzeń, które On tak
wyraźnie przyrzekł w Swym Słowie. Mamy pamiętać, że Królestwo,
kiedy już nadejdzie, stanie się cudownym lekarstwem na każdą
chorobę i zmartwienie, nie tylko dla nas, ale dla całej ludzkości.
Dlatego też nie mamy dozwolić, aby nasze osobiste potrzeby były
zbyt znaczne, ale mamy pamiętać, że wszelkie stworzenie wespół
wzdycha i boleje, oczekując tego chwalebnego Królestwa i błogosławieństw
dla wszystkich rodzin ziemi, które, jak to przyrzekł nasz Ojciec
Niebiański, wciąż jeszcze mają przyjść przez nasienie Abrahama.
Powyższa myśl, odnosząca się do Królestwa,
jego nieodzowności i błogosławieństw mu towarzyszących przyczyni
się wydatnie do skierowania umysłu na nasze powołanie, by być
wraz z naszym Panem w owym Królestwie. I proporcjonalnie do
tego, jak ta nadzieja wyraźnie zarysowuje się w naszym umyśle,
staje się ona, jak to wyjaśnia Apostoł, "...kotwicą duszy,
i bezpieczną, i pewną, i wchodzącą aż wewnątrz za zasłonę"
(Żyd. 6:19). Owo zakotwiczenie nadziei w przyszłości, w Królestwie,
umożliwi nam bezpieczne i stosunkowo spokojne przejście przez
próby, burze i trudności obecnego złego świata. Ponadto, nasze
myśli poświęcone Królestwu przypomną nam, że jeśli mamy stać
się dziedzicami Królestwa, właściwa dyscyplina i wyćwiczenie
są niezbędne. Tak więc, gdy się modlimy: "Przyjdź Królestwo
Twoje", następnie naturalnie myślimy w naszych sercach
o nadziei stania się uczestnikami nadchodzącego Królestwa z
naszym drogim Odkupicielem, uczestnikami Jego chwały i wielkiej
pracy błogosławienia świata. Dalej we właściwym porządku pojawi
się myśl, iż obecnie musimy otrzymać niezbędne doświadczenia,
trudności i karania, które mają nas właściwie przygotować i
przystosować do zadań Królestwa. Ta myśl z kolei spowoduje,
że wszystkie kłopoty i próby teraźniejszego czasu wydawać się
nam będą lekkimi cierpieniami, ponieważ wiemy, iż wypracowują
nam one o wiele większą i wieczną chwałę. Tak więc, ofiarowanie
modlitwy w jej właściwej formie przyniesie nam pewną dozę ulgi
w naszych próbach, rozczarowaniach i zamieszaniach, zanim we
właściwym porządku je przeżyjemy i włączymy do modlitwy.
(4) "BĄDŹ WOLA TWOJA JAKO W NIEBIE
TAK I NA ZIEMI"
Powyższa prośba, płynąca z serca, nasuwa
myśl, że ten, kto ją zanosi, uczynił całkowite poświęcenie,
czyli ofiarowanie woli i serca Panu. Skoro ma on nadzieję, iż
Królestwo nadejdzie w przyszłości i podbije wszelką nieprawość
umacniając wolę Boską od morza do morza i od bieguna do bieguna,
to i teraz; pozostając w zgodzie z Pańską wolą, jednocześnie
pragnie, aby zyskała ona pełną kontrolę nad wszystkim. Dopilnuje
także tego, aby wola ta rządziła i jego własnym sercem, aby
we własnych sprawach wypełniał wolę Bożą zgodnie z najlepszymi
zdolnościami jakie posiada w ziemskim stanie, które, jak ma
nadzieję, będą udoskonalone w Królestwie. Nikt nie może ofiarować
tej prośby szczerze i w pełni, nie pragnąc i nie starając się,
by w nim samym i w innych wykonywała się na ziemi wola Pana.
W ten sposób błogosławieństwo otrzymuje ta osoba, która składa
powyższą prośbę, zanim poprosi o jakiekolwiek specjalne błogosławieństwa
dla siebie lub innych. Już sama myśl o Boskich zarządzeniach
przynosi błogosławieństwo, pokój, odpocznienie i uświęcenie
serca.
(5) "CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO
DAJ NAM NA KAŻDY DZIEŃ"
Myślimy, że wyrażenie podane przez Mateusza:
"Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" jest
w tym miejscu lepsze. Wydaje się, iż zawarty w nim sens przywodzi
na myśl ciągłą zależność od Pana, dzień po dniu, w związku z
potrzebami, z przyjmowaniem na każdy dzień Pańskiej opatrznościowej
opieki i kierownictwa w naszych sprawach. Powszedni chleb należy
tu rozumieć w szerokim sensie pokarmu i ubrania - rzeczy niezbędnych.
Lud Pana uznaje Boga za swego Ojca i musi ufać Mu jak dzieci
ufają, gdy próbuje wykorzystać różnorodne środki i możliwości
będące w jego zasięgu. Ma on zaspokajać swoje niezbędne potrzeby,
jednakże ma też uznawać Boskie zabezpieczenie i troskę, która
uprzednio tak zorganizowała sprawy, aby jego doczesne warunki
i błogosławieństwa były osiągalne. Agnostycyzm i teoria wyższej
krytyki mogą ogólnie przeczyć, jeśli im się tak podoba, związkowi
między Boską opatrznością a pokarmem, chlebem powszednim, i
zaspokajaniem innych potrzeb człowieka. Ale oczy wiary, pod
postacią dostarczania niezbędnych rzeczy, widzą miłość, mądrość
i moc Boga zaspokajające ludzkie potrzeby i zsyłające potrzebne
rzeczy w sposób, który obróci się na dobro rodzaju ludzkiego
- przez zdobywanie ich w pocie czoła itp.
Ta wzorcowa prośba nie upoważnia nas
do proszenia o szczególne rodzaje pokarmu lub przysmaki. Bez
względu na to czy nasza zapobiegawczość i troska o sprawy życiowe
zapewniają nam czasowy dobrobyt, któremu towarzyszy wygoda i
pewien luksus, czy też posiadamy ledwie wystarczające nam środki,
zdobywane w niekończącym się trudzie, kierowanie naszymi sprawami
pozostawić mamy Pańskiej opatrzności. Pismo Święte napomina
nas, że nie powinniśmy być chciwi, ale mamy być "W pracy
nie leniwi - będąc jednocześnie - duchem pałający, Panu służący"
i "...przestawając na tem co mamy", czego Boska opatrzność
raczy nam udzielić.
Dziecko Boże spożywające proste potrawy
i ubierające się w zwykłe odzienie może być naprawdę o wiele
szczęśliwsze niż wielu tych, którzy odnieśli sukces w doczesnych
sprawach. Zadowolenie się skromnymi warunkami wynika nie z jego
mniejszych ambicji, lecz raczej z jego wiary, nadziei i miłości,
które znajdując się pod wpływem Słowa Bożego pokazują, że doczesne
życie jest jedynie przedsionkiem do wieczności, i które uświadamiają,
że Pan czuwa nad sprawami Swego ludu. Tak więc, próby, prześladowania,
zniechęcenia i niekorzystne warunki w obecnym czasie, same przez
się jak i przez zewnętrzne oddziaływanie przyczynią się do przygotowania
serca, rozwinięcia charakteru, co sprawi, iż lud Boży przysposobiony
będzie do objęcia dziedzictwa Królestwa.
(6) "ODPUŚĆ NAM GRZECHY NASZE"
Pożądane jest, aby ci, którzy przychodzą
do Boga w modlitwie, przybliżali się do Niego zdając sobie sprawę
z własnej niedoskonałości i niegodności. Muszą oni sobie uświadomić,
iż z natury rzeczy są grzesznikami, że ich ciało jest zarówno
upadłe, jak i słabe (tak, iż nie mogą postępować tak, jak by
tego pragnęli). Wyrażenie to nie odnosi się do grzechu Adamowego,
ale do osobistych upadków, albowiem grzech Adamowy, nieodpokutowany
i nieprzebaczony, stanowi barierę, która całkowicie pozbawia
błagającego, jako jednego z jego dzieci Adama, prawa udawania
się do Boga w modlitwie, zanim nie dokona on pokuty i nie otrzyma
przebaczenia dzięki zasłudze Orędownika. Ów błagający nie będzie
miał żadnych praw, by nazywać Boga swym Ojcem, ale nadal będzie
jednym z rodzaju Adamowego - nieodrodzonym. Nasze przyjście
do Boga w modlitwie i nazwanie Go Ojcem, sugeruje, że przyjęliśmy
pośrednictwo wielkiego Odkupiciela, przez zasługę Jego ofiary.
Pozwala także wnioskować, iż grzechy zostały nam wybaczone,
że przykryci zostaliśmy szatą Chrystusowej sprawiedliwości i
Bóg nie traktuje nas już jako grzeszników.
Jakież więc grzechy pozostają nam do
wyznania? Odpowiadamy, że wszyscy powinni uznać, iż ich najlepsze
wysiłki cielesne z konieczności dalekie są od doskonałości -
dalekie od Bożej chwały. Pomimo, iż przebaczenie grzechów nie
jest wspomniane w tym wypadku jako udzielania przez zasługę
naszego Pana Jezusa Chrystusa, to jednak inne teksty Pisma Świętego
wyraźnie pokazują, że jest to jedyna płaszczyzna naszej społeczności
z Bogiem - że pod niebem nie ma żadnego innego imienia danego
ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni od naszych grzechów
(Dz. Ap. 4:12).
Proszenie Boga o przebaczenie grzechów
sugeruje, iż w głębi serca dajemy odpór grzechowi i że wszelkie
popełnione przez nas grzechy nie były dobrowolne. Pan, zgodnie
z Jego przymierzem łaski, zgadza się przyjąć intencje naszych
serc w zamian za rzeczywiste, pełne, całkowite i doskonałe posłuszeństwo
względem Boskich wymagań w myśli, w słowie i czynie. Więc prośba
ta oznacza nasze uznanie, iż ofiarowana nam szata sprawiedliwości
Chrystusowej została splamiona i zabrudzona oraz że pragniemy
oczyszczenia, tak abyśmy ponownie byli bez skazy i zmarszczki
lub innej podobnej rzeczy. Oczywiście, nie może się to odnosić
do grzechów dobrowolnych, ponieważ, jak wyjaśnia Apostoł, jeśli
grzeszymy świadomie, po zaznajomieniu się ze światłem Prawdy,
nie ma już więcej ofiary za grzechy, a więc nie ma już dalszej
podstawy dla aktu przebaczenia, a ostateczny koniec całkowicie
świadomego grzechu stanowi wtóra śmierć. Jednakże, właściwe
będzie tu zauważyć, że istnieją jeszcze grzechy, które można
by określić mianem grzechów mieszanych - grzechy, zawierające
w sobie pewną miarę samowoli pomieszaną z pewną dozą niewiedzy
lub odziedziczonej słabości.
W przypadku takich grzechów Pan wyraża
Swą gotowość wykreślenia zła po właściwej pokucie za nie, ale
zapewnia Sobie możliwość udzielenia kar, czyli chłost, które
są właściwe i konieczne dla Jego dziecka jako pouczenie w sprawiedliwości,
usuwanie słabości itp. Szczęśliwi są ci, którzy wzrastając w
łasce i znajomości, przekonują się, że ich serca są w tak całkowitej
zgodzie z zasadami Boskich zarządzeń, iż ich nigdy nie przekroczą
z najmniejszą nawet miarą świadomości. Ale błogosławieni są
i ci, którzy znalazłszy w sobie nieznaczne odchylenie od Boskiej
reguły, boleją z tego powodu, i którzy, jak to określa Apostoł,
przyprowadzani bywają do karności lub sami się poprawiają, aby
tym szybciej mogli przyswoić sobie daną im lekcję i w większym
stopniu poddać swe ciała pod władzę nowego umysłu - "Ale
karzę ciało moje i w niewolę podbijam, abym snąć inszym karząc,
sam nie był odrzucony". "Bo gdybyśmy się sami rozsądzali,
nie bylibyśmy sądzeni" (1 Kor. 9:27; 11:31).
(7) "BO TEŻ I MY ODPUSZCZAMY
KAŻDEMU WINOWAJCY NASZEMU"
I znowu Mateusz oddaje lepiej ten sens: "...jako
i my odpuszczamy naszym winowajcom". Jak my sami jesteśmy
niedoskonali i nie potrafimy przestrzegać Boskiego prawa, tak
podobnie inni są niedoskonali. Ponieważ stopień odchylenia od
Boskiego prawa zależy od stopnia upadku, dlatego też i my powinniśmy
się spodziewać, że przekroczenia nasze oraz innych, jednych
wobec drugich, będą się różnić w zależności od wrodzonego temperamentu,
słabości itp. Podobnie jak uświadamiamy sobie, że dotychczas
otrzymywaliśmy i nadal potrzebujemy Boskiego miłosierdzia oraz
łaski ze względu na nasze upadki tak też Pan uczy nas, iż powinniśmy
okazywać podobną życzliwość względem naszych bliźnich, zarówno
w Kościele, jak i poza nim. Powyższa reguła mówiąca, że jeśli
sami z głębi serca nie przebaczymy naszym winowajcom, nasz Ojciec
Niebiański nie przebaczy nam naszych przewinień, wyraźnie przedstawiona
jest przez Pana jeszcze w innym miejscu (Mat. 6:14,15; 18:35).
Tym sposobem nasz Pan rozwinie w Swym poświęconym ludzie Ducha
Ojcowskiego, zgodnie z podaną przez Niego instrukcją, która
mówi: "Bądźcież wy tedy doskonałymi jako i Ojciec wasz,
który jest w niebiesiech, doskonały jest" (Mat. 5:48).
Taki ma być nasz wzorzec. Bez względu
na to jak daleko moglibyśmy być od niego oddaleni, nie możemy
wyznaczyć sobie niższego poziomu niż powyższy. I proporcjonalnie
do tego, jak będziemy się starać o osiągnięcie go, zdając sobie
sprawę z własnych słabości i niedoskonałości powinniśmy rozwinąć
miłosierdzie dla naszych bliźnich i ich w stosunku do nas. Jest
to miłość, współczucie i miłosierdzie. Każdy kto nie osiągnie
takiego stopnia miłości, który pozwoli na miłosierdzie względem
innych i ich słabości; i kto nie okaże gotowości do przebaczenia
i zadowolenia z udzielonego mu przebaczenia oraz nie odnosi
sukcesu w zdolności do wybaczania swym wrogom, do tego stopnia,
by się za nich modlić, taki nie zdoła wypracować w sobie tej
wymaganej przez Pana cechy charakteru. Taka jednostka może być
pewna, że jej własne odchylenia od doskonałości nie będą przeoczone,
z powodu braku wypracowania tej jednej ważnej zalety miłości,
która zakrywa mnogość grzechów różnego rodzaju. Z pewnością
miejsce w klasie Królestwa osiągną jedynie ci, którzy posiadają
zaletę przebaczania, zaletę miłości.
(8) "NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE"
Powinniśmy pamiętać słowa Apostoła (Jak.
1:13), z których wynika, że Bóg nie kusi żadnego człowieka i
myśl tę mamy stosować w odniesieniu do modlitwy. Gdy będziemy
tak czynić, modlitwa nasza nie będzie oznaczać, iż obawiamy
się kuszenia ze strony Boga, ale że prosimy Go usilnie, aby
kierował naszymi krokami, troskami i biegiem naszego życia,
tak by nie spotkała nas żadna pokusa, żadna próba, która byłaby
dla nas zbyt ciężka. Będziemy Go prosić, aby poprowadził nas
drogą, na której nie będziemy kuszeni ponad nasze możliwości
i aby wskazał nam drogę ucieczki, gdy będziemy boleśnie strapieni.
Apostoł zapewnia nas, że to właśnie jest wolą Boską i że taka
modlitwa będzie z nią w zgodzie. Mówi on, że Bóg nie doświadczy
nas większym pokuszeniem niż to, które będziemy w stanie znieść,
jednocześnie jednak z każdego pokuszenia przygotuje nam drogę
ucieczki (1 Kor. 10:13). Pokuszenie przychodzi ze strony przeciwnika
i naszej własnej upadłej natury - przez nasze własne upadłe
ciało i przez słabości innych. Bóg nie ponosi za nie odpowiedzialności,
ale jest On zdolny tak pokierować drogami Swego ludu, by nie
został zniszczony w tych naturalnych trudnościach, słabościach,
grzechach ani sidłach przeciwnika.
(9) "ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO"
Nie znajdziemy tych słów w oryginalnym opisie,
podanym przez Łukasza, ale znajdują się one w sprawozdaniu Mateusza.
Nigdy nie było jeszcze takich czasów, by prośba ta była bardziej
potrzebna niż obecnie. Szatan, on złośnik, szczególnie podstępnie
usiłuje pochwycić i usidlić lud Boży w obecnym czasie, ale Pismo
Święte powiadamia nas, że Bóg dozwala na to, i - w tym sensie
tego słowa - zsyła silne złudzenia, pozwalając przeciwnikowi
na sianie wśród świata i nominalnego kościoła silnych iluzji.
Nasz Ojciec pozwala na to, ponieważ nadszedł czas na całkowite
rozdzielenie fałszu od prawdy. Jednakże obiecał On, że ci, którzy
należą do Niego prawdziwie - poświęceni w Jezusie Chrystusie,
starający się postępować jego śladami - nie potkną się i nigdy
nie upadną, ale udziałem ich będzie hojne wejście do Królestwa
wiecznego (2 Piotra 1:11). Problemem zasadniczym jest tu więc
sprawa lojalności serca względem Boga.
Próby w obecnym czasie doświadczą pracy
każdego człowieka (w Kościele), sprawdzając jej wartość. Próby
będą tak ciężkie, że jeśli byłoby to możliwe, nawet prawdziwi
wybrani byliby zwiedzeni, ale to nie będzie możliwe, ponieważ
Pan otoczy ich szczególną opieką. Niemniej Pan otrzyma ze strony
Swego ludu pytania, dotyczące tych spraw, które już przyrzekł
i o ile Jego lud się modli: Ale nas zbaw ode złego, o tyle będzie
również się o to starał. Spodziewamy się, że już wkrótce siły
zła zdobędą o wiele większą moc niż dotychczas, ukazując całą
zwodniczość nieprawości. W międzyczasie Pan wstrzymuje przeciwne
siły, tak by Jego prawdziwy lud mógł nałożyć na siebie całą
zbroję Bożą i był w stanie przetrwać ów zły dzień.
ROZWÓJ WIARY I NADZIEI PRZEZ OPÓŹNIANIE
W Ewangelii Łukasza (11:5-8) nasz Pan daje
nam pewną przypowieść, pokazującą w jaki sposób natręctwo przyniosło
odpowiedź ziemskiego przyjaciela, który początkowo odmówił spełnienia
prośby. Nasz Pan wykorzystuje tę ilustrację w odniesieniu do
Niebianskiego Ojca, nie po to jednak, by sugerować, że Bóg traktuje
z niechęcią prośby Jego ludu i przyjmie je tylko wtedy, gdy
Go znudzą, ale by pokazać to, co cierpliwy upór ludzi ma wspólnego
z upragnionymi, drobnymi ziemskimi korzyściami, oraz by pokazać,
że lud Pański powinien z o wiele większą powagą i troską podchodzić
do upragnionych błogosławieństw niebiańskich. Nasz Niebiański
Ojciec posiada dobre rzeczy, przyrzekł je nam i raduje się,
iż może je nam podarować, jednak niektóre są opóźnione. I tak,
na przykład, pozwolił, by Jego umiłowany lud modlił się: Przyjdź
Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi,
przez przeszło dziewiętnaście stuleci. Dlaczego nie odpowiedział
na tę prośbę wcześniej? Dlaczego zaproponował, byśmy tak się
modlili, skoro odpowiedź miała być tak bardzo opóźniona?
Odpowiadamy, iż Pan miał plan, obejmujący
także Królestwo, który był opracowany zanim nauczył nas modlić
się o nie. I ta modlitwa trwająca przeszło dziewiętnaście stuleci,
płynąca z serc Jego ludu, stała się błogosławieństwem dla serc,
doprowadzając ich do o wiele większej oceny i tęsknoty za Królestwem,
niż gdyby nie modlono się o nie tak długo. Sama w sobie tęsknota
za Królestwem stała się błogosławieństwem i zachętą. Dziś modlimy
się być może szczerzej niż kiedykolwiek przedtem Przyjdź Królestwo
Twoje, ponieważ tym bardziej doceniamy potrzebę Królestwa Bożego,
im bardziej przybliża się czas, gdy ono będzie przygotowane
i nam dane.
PROSZENIE, SZUKANIE I PUKANIE
Słowa Jezusa zamykające tę lekcję są ukojeniem
duszy dla tych, którzy posiadają wiarę. Poleciliśmy następujące
słowa naszym czytelnikom: "Proście, a będzie wam dano;
szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzono"
(Łuk. 11:9). Mamy na to słowa naszego Pana, ale pamiętajmy o
tym porządku, który wyrażony został już w modlitwie. Nie prośmy
o nic, co nie uświęcałoby i nie czciło imienia naszego Niebiańskiego
Ojca, o nic, co w jakiejkolwiek mierze lub stopniu kolidowałoby
z nadejściem Jego Królestwa lub wykonywaniem się Jego woli tak
na ziemi, jak i niebie. Mamy prosić w harmonii z Boskim Planem
i być upewnieni, że ów Boski Plan ujawniony w Słowie, o który
się modlimy, w końcu wypełni się całkowicie i stanie się darem,
który, gdy go otrzymamy, najlepiej zaspokoi serca.
Nie mamy też w związku z naszymi modlitwami
i odpowiedziami na nie, starać się o rzeczy, które nie czciłyby
i nie uświęcały Ojca. Nie powinniśmy głównie starać się o ziemskie
rzeczy, ale o większe napełnienie się Prawdą i jej Duchem w
sercach i życiu. Jezus powiedział: "Jeźli wy zostaniecie
w słowie mojem, prawdziwie uczniami mojemi będziecie; I poznacie
prawdę, a prawda was wyswobodzi. A przetoż jeźli was Syn wyswobodzi,
prawdziwie wolnymi będziecie" (Jan 8:31,32,36). "Bądźcie
napełnieni duchem" (Efez. 5:18).
W związku z Panem i Jego służbą wolno nam pukać do wszystkich
możliwych drzwi, jeśli przemyślawszy dokładnie w zgodzie z duchem
zdrowego rozsądku, uwierzymy, że Bóg życzy Sobie, abyśmy do
nich pukali. Ale nie pukajmy ani nie przedłużajmy pukania, jeśli
znajdzie się powód, który każe nam wierzyć, że Bóg może Sobie
nie życzyć, byśmy tak czynili.
Proszenie, szukanie i pukanie ma się
odbywać w formie indywidualnego aktu. Wolno nam prosić Pana
o udział w Królestwie oraz starać się o to, prosząc Go o błogosławieństwo
dla naszych starań. Ale nie wolno nam starać się o kierowanie
zarządzeniami Boskimi i prosić Pana, by udzielił innym specjalnych
łask w związku z Królestwem. To, że jakaś osoba jest z nami
spokrewniona lub bardzo droga cieleśnie nie jest powodem do
wnioskowania, iż Pan koniecznie życzyłby Sobie wybrać taką jednostkę
jako przed-Tysiącletnie nasienie. Przeciwnie, takiej osobie
właśnie mamy głosić Słowo, mówiąc o Bożej łasce i dobroci, o
Królestwie oraz jego błogosławieństwach i zachęcać ją, by się
Panu poświęciła, czyli ofiarowała. Mamy spowodować, by pośpieszyła
się z proszeniem, szukaniem i kołataniem, tak aby mogła otrzymać,
znaleźć i wejść w posiadanie błogosławionych łask Pańskich.
KAŻDY DAR DOBRY I DOSKONAŁY POCHODZI
OD OJCA
Nasz Pan odwołuje się do ojcowskiego ducha
w człowieku, przypominając Swym słuchaczom, iż z przyjemnością
obdarowaliby swoje dzieci dobrymi pokarmami a gdyby prosiły
o dobre rzeczy nie tylko nie daliby im czegoś trującego lub
szkodliwego, ale nawet wtedy gdyby prosiły o jakąś rzecz szkodliwą
oni by im nie dali. Nasz Niebiański Ojciec jest o wiele lepszy,
bardziej uprzejmy, dobroczynny i lepiej usposobiony, by błogosławić
Swe dzieci. W tym roku jak i w nadchodzących latach, udzieli
nam o wiele więcej właściwych rzeczy.
Często myśleliśmy o powyższym tekście
słysząc, jak niektórzy bracia prosili w modlitwie, by Pan ochrzcił
ich ogniem (Mat. 3:12). Radujemy się myśląc, iż Bóg w Swej dobroci,
nie odpowie na te modlitwy, nie wykorzysta niezrozumienia tej
sprawy przez odpowiedź, która wyrządziłaby krzywdę proszącym.
To czego oni pragnęli to miara Boskich błogosławieństw, a to
o co prosili to przekleństwo lub ucisk, który przyszedł na "plewy"
w końcu Wieku Żydowskiego, a który ponownie obejmie "kąkol"
pod koniec Wieku Ewangelii.
Ufamy, że ludzie Boży tak w tym roku,
jak i w latach nadchodzących coraz bardziej będą rozwijali ducha
modlitwy, a czyniąc tak, będą coraz bardziej oceniali swój związek
z Bogiem jako Jego dzieci i przyjdą do Niego jako do swego Ojca
w prostocie i szczerości. Nie jesteśmy wcale zwolennikami tak
powszechnej obecnie myśli głoszącej ojcostwo Boga i braterstwo
człowieka. Ta fałszywa doktryna nie znajduje miejsca w Słowie
Bożym. Bóg nie daje poparcia zdeprawowanej ludzkości w jej obecnym
stanie. Był On ojcem doskonałego Adama, natomiast niedoskonałości,
które pojawiły się w dzieciach Adama, zajmując tak ważne miejsce,
pochodzą od przeciwnika, jak to potwierdza nasz Pan, .który
powiedział niektórym w czasie Swej bytności "Wy jesteście
z ojca diabła, i jego uczynki wykonujecie".
Aby ponownie powrócić do Bożej rodziny,
w której był Adam, syn Boga, zanim zgrzeszył, musimy koniecznie
przejść przez wyznaczoną nam drogę, dzięki zasłudze Jezusa,
zasłudze Jego ofiary za nasze grzechy. Ponadto, ponieważ zostaliśmy
w ten sposób usprawiedliwieni jako synowie na poziomie ludzkim,
zostaliśmy przyjęci w Umiłowanym. Dopiero z tej pozycji przychodzimy
do Ojca, z tej pozycji właśnie mamy nadzieję, ufność i wiarę,
że wszystkie rzeczy dopomagają nam ku dobremu, ponieważ miłujemy
Boga i powołani zostaliśmy zgodnie z Jego celem.
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Teraźniejsza Prawda" `84(82).
|