NEHEMIASZ był namiestnikiem w Jerozolimie
i po zakończeniu prac związanych z naprawą murów miasta nie
potraktował tego wielkiego dzieła za koniec swej misji, lecz
raczej za jej początek. Mur był przede wszystkim potrzebny po
to, aby zapewnić ludowi bezpieczeństwo, aby wzbudzić w ludziach
poczucie narodowego ducha, aby odrodzić nadzieje związane z
obiecanym Królestwem Bożym i dostarczyć im praktycznej demonstracji
łaski Bożej w wykonaniu tego dzieła, i tym samym doprowadzić
do ich zaufania w wypełnienie pozostałych obietnic Słowa należących
jeszcze do przyszłości.
Dzięki opatrzności Pańskiej prace związane
z naprawą muru zostały zakończone w takim czasie, który umożliwiał
Żydom spędzenie tygodniowego odpoczynku w domu i następnie zwołanie
zgromadzenia ogólnego związanego z uroczystym obchodzeniem nowego
roku (Neh. 7:73). Żydowski świecki rok rozpoczyna się siódmym
miesiącem, który owego roku rozpoczął się 12 września. Data
ta może się różnić o kilka dni w obie strony, ze względu na
to, że Żydzi dokonywali swoich obliczeń na podstawie czasu księżycowego.
W opatrzności Pańskiej narodowe interesy Żydów wiązały się z
obowiązującymi ich zasadami religijnymi. Byli ludem Bożym a
wszelkie ich polityczne i narodowe nadzieje związane były z
Boskimi obietnicami. Stąd też odrodzenie zainteresowania się
ich narodowymi nadziejami oznaczało odrodzenie się ich szacunku
dla Boga w ich uczuciach religijnych, w pragnieniach oddawania
czci Panu i okazywania Jemu posłuszeństwa, aby obchodzić te
święta, które On im nakazał.
Nehemiasz niewątpliwie w takich sprawach był przede wszystkim
mężem roztropnym. Rzeczywiście wiemy, że taki jest ogólny sposób
wybierania swoich sług przez Pana. Bóg wybiera odpowiednie osoby,
a następnie udziela im swego błogosławieństwa, aby przyczynić
się do takich rezultatów, jakich sam pragnie. Na przykład, udzielając
Mojżeszowi pouczeń dotyczących zawiłych urządzeń związanych
z budową Przybytku, Pan rzekł: "Otom wezwał z imienia Besaleela
... I napełniłem go Duchem Bożym" i "przydał mu Acholijaba"
do tej pracy (2 Moj. 31:2 - 6).
Pan wprowadza tyle tylko elementu cudowności,
ile wymaga sytuacja, wykorzystując w możliwie największym stopniu
istniejące warunki i posługując się nimi. Dlatego też "nie
wiele mądrych według ciała, nie wiele możnych, nie wiele zacnego
rodu" wybrał Bóg na swoich specjalnych sług. Na tej podstawie
możemy przyjąć, że Pan wybiera ludzi o właściwym stanie serca:
szlachetnych, wspaniałych i wykształconych, jakich może znaleźć.
NAJPIERW MIŁOŚĆ I POŚWIĘCENIE
Nie mamy sądzić, że Pan lekceważy tego rodzaju
kwalifikacje, ale raczej zauważyć, że Pan nade wszystko na pierwszym
miejscu stawia takie zalety jak uczciwość, pokorę, posłuszeństwo
i miłość. W związku z tym preferencje w wyborze będą mieli ci,
którzy posiadając pewna liczbę tych zalet, wykażą się też największą
liczbą innych kwalifikacji. Na przykład, możemy założyć, że
dwunastu wybranych Apostołów pod każdym względem reprezentowało
najlepsze tworzywo potrzebne Panu do realizowania Jego celów.
A jednak kiedy Saul z Tarsu - wykształcony, utalentowany i bogaty
- poświęcił się mówiąc "Panie! co chcesz, abym ja uczynił?"
Pan chętnie posłużył się nim oraz jego szczególnymi talentami,
które w połączeniu z głębokim poświęceniem, pokorą i gorliwością
umożliwiły mu zajęcie czołowego miejsca wśród Apostatów.
Nehemiasz, mąż opatrznościowy, zarządzający
sprawami Żydów, w tych okolicznościach okazał swoją pokorę i
gorliwość na wiele sposobów. Zwołując powszechne zgromadzenie
Izraelitów na obchodzenie nowego roku, zwane Świętem Trąb, nie
pominął osób godnych spośród ludu Pańskiego i nie usiłował zatrzymać
dla siebie wszystkich zaszczytów (3 Moj. 23:24,25; 4 Moj. 29:1-6;
Neh. 8:2,9-12).
Przeciwnie, uznał on Ezdrasza, nauczonego
w Piśmie, członka rodziny kapłańskiej, za bardziej odpowiedniego
od siebie do wzięcia udziału w nauczaniu ludu wiedzy o Panu
na podstawie Jego prawa. Najważniejsze pod względem ważności
miejsce Ezdrasza wiązało się z ceremonią czytania Zakonu i przedstawienia
go ludowi. Po jego prawej ręce zasiadło sześciu wybitnych mężów,
a po jego lewej siedmiu następnych, natomiast czytanie odbywało
się według kolejności i prawdopodobnie brało w nim udział wiele
osób, jeśli nie wszyscy z nich, łącznie z Ezdraszem (Neh. 8:4).
Czytanie odbywało się prawdopodobnie
na placu przed Świątynią. Lud siedzący wokół na znacznym obszarze
powstał, kiedy księga Zakonu została otwarta, i skłonił się
(ww. 5, 6). Tymczasem między ludem rozeszło się wielu Lewitów,
nauczycieli ludu, którzy wyjaśniali znaczenie odczytywanych
słów (ww. 7,8). Było to konieczne prawdopodobnie z dwóch powodów:
po pierwsze, lud, który wrócił z Babilonu, władał bardziej lub
mniej zanieczyszczonym językiem, podczas gdy Zakon niewątpliwie
był zapisany i czytany w klasycznej hebrajszczyźnie; po drugie,
nawet gdyby lud rozumiał wszystkie słowa, specyficzne wyjaśnienie
intencji lub znaczenia było niekiedy zarówno właściwe, jak i
konieczne. Takie czytanie Zakonu etapami i następnie wyjaśnianie
go z podwyższenia zajmowanego przez czternastu mężów a także
dodatkowe wyjaśnianie przez Lewitów, znajdujących się pośród
ludzi, zajęło jedno całe popołudnie i znaczną część następnego
przedpołudnia. W rezultacie lud zrozumiał poselstwo pochodzące
od samego Boga.
"KAŻ SŁOWO BOŻE"
Oto dostrzegamy prawdziwą kwintesencję kaznodziejstwa,
jak to Apostoł napisał do Tymoteusza "Każ Słowo Boże"
(2 Tym. 4:2). Trudność związana w dużej mierze z głoszeniem
kazań w naszych czasach polega na tym, że to co się głosi nie
jest Słowem Bożym, lecz; starodawna tradycją, a jeszcze częściej
czymś, co w ogóle niewiele ma wspólnego z religią. Wyższy krytycyzm,
teorie ewolucji i powszechny agnostycyzm w tak wielkiej mierze
przeważają zarówno na kazalnicy, jak i w ławie kościelnej, że
Słowo Boże traci swoją ważność w umysłach wielu ludzi, którzy
nominalnie są ludem Bożym. Dlaczego mieliby studiować tę księgę,
której już dłużej nie uważają za powstałą z Boskiego natchnienia?
Nieznajomość Pisma Świętego coraz bardziej wzrasta wśród tych,
którzy rzekomo są pobożni.
Studiowanie Pisma Świętego w dawnych
czasach z pewnością dawało wielkie korzyści, pomimo że ignorancja,
przesądy i fałszywa teologia wieków ciemnych tworzyły wypaczony
obraz większości tego co studiowano. Niemniej 100 lat temu Pismo
Święte było o wiele lepiej znane rzeszom tych, którzy zapewniali
o swojej pobożności. Powstała luka jest dotkliwa. Z drugiej
strony jednak wiemy, że ci, którzy przyszli do światła "teraźniejszej
prawdy" i mają oczy zrozumienia szeroko otwarte na lepsze
ocenienie długości, szerokości, wysokości i głębokości Boskiego
charakteru i Planu - coraz bardziej interesują się studiowaniem
Słowa Bożego. Mamy pewność, że tak właśnie się dzieje. Żadna
religia ani żadna teoria, nie może być ani prawdziwa, ani pomocna,
jeśli nie przybliża nas do Bożej księgi i nie pogłębia naszego
zainteresowania Jego posłannictwem.
Kanonik Farrar wspaniale oddaje należny
Biblii szacunek i podkreśla znaczenie jej cywilizującego wpływu,
wyrażając swoją pochwałę w następujących słowach:
"To Biblia przydała ognia i szlachetności
jej (Anglii) językowi; to Biblia zmieniła bezduszny ucisk w
żywy kościół; to Biblia wyparła koszmar ignorancji zanim nastąpił
świetlany brzask postępu ... To Biblia uratowała Anglię przed
znalezieniem się na pozycji nic nie znaczącego państwa będącego
wasalem opanowanej okrucieństwem, ciemnotą i przesądem Hiszpanii,
która za pośrednictwem swych dominikanów i tyranów niewątpliwie
zamieniłaby jej pola w rzeźnie, jak miało to miejsce na polach
Niderlandów, a jej miasta wypełniłaby dymem, jak się to stało
w Sewilli, która dymiła kłębami zła wzbudzanego przez istniejącą
w niej Inkwizycję ... Niechaj Anglia trzyma się swej otwartej
Biblii.
A rolę, jaką Biblia pełniła w życiu
Anglii, spełniła też w stosunku do Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Właśnie Biblia zrobiła z Ameryki to, czym jest".
"JEDZCIE RZECZY TŁUSTE [DOBRZE
UMIĘŚNIONE],
A PIJCIE NAPÓJ SŁODKI, A POSYŁAJCIE CZĄSTKI"
Widocznie było to pierwsze przedstawienie
Zakonu ludowi od jego powrotu z siedemdziesięcioletniej niewoli.
Widocznie Ezdrasz poświęcił wiele uwagi reorganizacji Zakonu
i poinstruowaniu kapłanów i Lewitów o tym, ale dotąd nie doprowadził
do tego, aby były ogłoszone ludowi. Bardzo możliwe, że mądra
wnikliwość Nehemiasza jako namiestnika pozwoliła mu zorientować
się, że wyjaśnienie ludowi posłannictwa Bożego będzie mu bardzo
pomocne. Nie wystarcza bowiem, że kapłani i lewici powinni być
wyuczeni w Zakonie i że powinni mówić o nim ludowi, ale że cały
lud powinien rozumieć Boskie posłannictwo. To samo jest prawdą
dzisiaj. To nie ma znaczenia, że inni usiłują głosić Pański
Plan, ignorując Jego Słowo, w tym celu, aby zdobyć znaczenie
i wpływ. Ci, którzy słuchają to posłannictwo muszą wiedzieć,
że jest ono czymś więcej niż posłannictwem ludzkim, muszą mieć
dowód, że pochodzi ono od Pana.
Kiedy to prawo było czytane i wyjaśniane
ludowi, zauważył on natychmiast, że znajdował się w trakcie
karania i trudności z powodu lekceważenia Boskich instytucji
- ,płakał wszystek lud". Lecz Nehemiasz i ci, którzy pod
jego kierownictwem brali udział w owej posłudze, zwrócili się
do ludu, aby nie płakał i nie poddawał się żalowi, przeciwnie
niech się raduje i dziękuje Bogu - że teraz nareszcie zdali
sobie sprawę z prawdziwego stanu spraw, z tego że ich przykrości
nastąpiły w wyniku reformy - niech cieszy się Boskim błogosławieństwem
w podejmowanych przez siebie wysiłkach zachowywania Jego ustaw
(w. 9).
Jest taki czas, kiedy człowiek pogrąża
się w smutku, ale to ma miejsce wtedy, kiedy zwycięża grzech
i opozycja. Natomiast gdy następuje pokuta, kiedy skrucha za
grzech prowadzi do reformy, wtedy przychodzi czas na zaprzestanie
smucenia się, żeby nie nastąpiło zupełne zniechęcenie. Żydzi
zgromadzili się, aby podziękować Bogu za przywracaną łaskę,
aby uświadomić sobie, że z. Jego rąk pochodziło karanie, aby
za to Jemu również podziękować, aby otrzymać wzmocnienie, aby
rozpocząć od nowa kroczenie Jego ścieżką. Teraz słuchali Jego
prawa mając na względzie przestrzeganie tego samego a w przyszłości
cieszenie się Jego błogosławieństwami i łaską. Posłannictwo
brzmiało następująco (ww. 9, 10): "Ten dzień poświęcony
jest Panu, Bogu waszemu, nie smućcież się, ani płaczcie... Idźcież,
jedzcie rzeczy tłuste, a pijcie napój słodki, a posyłajcie cząstki
tym, którzy sobie nic nie nagotowali; albowiem święty jest dzień
Panu naszemu. Przetoż się nie frasujcie".
RADOŚĆ PAŃSKA JEST WASZĄ SIŁĄ
Duchowy Izrael może wyciągnąć z tego wspaniałą
lekcję: dlaczego dzieci Króla przez wszystkie swoje dni miałyby
przeżywać smutek? Właściwe jest przeżywanie smutku z powodu
grzechu, zdania sobie sprawy z potrzeby Zbawiciela i polegania
na Nim przez wiarę. Jednak z chwilą przyjęcia Pana i uświadomienia
sobie przebaczenia za nasze grzechy, czas smucenia się mija
i powinien zacząć się czas radości i, jeszcze raz, radości.
Jest to tak dalece prawdziwe, że Apostoł napomina, iż powinniśmy
się radować ze wszystkiego, nawet gdy znajdujemy się w utrapieniach,
zdając sobie sprawę, że z chwilą oddania siebie Panu, przyjęcia
nas przez Niego za swoje dzieci i obdarzenia swoim Duchem, zaadoptowania
nas do swojej rodziny i uczynienia z nas uczestników jego chwalebnych
obietnic, które mają się dopiero wypełnić, nasze serca powinny
być tak pełne radości, że wszystkie spotykane na drodze próby
i trudności powinny się nam wydawać niczym.
Ktokolwiek potrafi rozwinąć właściwą
wiarę w Pana i Jego Słowo, może się radować. Ci, którzy nie
rozwijają takiej wiary nie mogą w obecnym czasie przeżywać radości,
ale muszą czekać na swoją cząstkę, którą otrzymają dopiero w
przyszłości. Pan szuka teraz tych, którzy bez względu na to,
cokolwiek by się stało wiarą mocno mogą ufać Jemu. Pan szuka
tych, którzy chodzą wiarą, a nie widzeniem. Ci którzy dzisiaj
nie potrafią postępować według wiary, już wkrótce będą mieli
sposobność postępowania według widzenia, wtedy gdy będzie założone
Królestwo. Rzeczywiście, otrzymają oni znaczną cząstkę, lecz
ta, którą Bóg specjalnie przygotował dla wiernych, jest cudownym
udziałem w Królestwie.
Niechaj więc ci wszyscy, którzy przyjęli
Pana i Jego Słowo, odrzucą wszelkie zwątpienie i obawy, niech
każdego dnia żyją radośnie, starając się kroczyć śladami Tego,
który umiłował nas i kupił swoją drogocenną krwią. Radość Pańska
jest naszą siłą, radość którą daje Bóg, radość, która wypływa
ze świadomości, że Pan jest naszą twierdzą i bez Jego wiedzy
nie może nas spotkać żadne zło. On bowiem przyrzekł, że wszystkie
rzeczy dopomagają ku dobremu tym, którzy Go miłują z całego
serca, umysłu, duszy i siły.
To posłannictwo, które przywódcy przedstawili,
wypowiedziane z głównego miejsca, zostało powtórzone ludowi
przez znajdujących się miedzy nim Lewitów. Łzy zostały osuszone
i wszyscy zebrani rozeszli się, aby się radować inauguracją
nowego roku, który był dla nich symbolem zapoczątkowania na
nowo na drogach Pańskich i w Jego łasce (ww. 11,12). Czytanie
Zakonu następnego dnia (w. 13) prawdopodobnie głównie było skierowane
do kapłanów i Lewitów oraz głów poszczególnych rodzin - były
to prawdopodobnie specjalne, wybrane, fragmenty Zakonu, najbardziej
właściwe dla nich jako tych osób, na których spoczywała pewna
odpowiedzialność między ludem Pańskim. I właśnie w czasie tego
czytania odkryto; że przez jakiś czas pewien zarys Zakonu całkowicie
pomijano, mianowicie.
ŚWIĘTO KUCZEK
Czytający odkryli, że Zakon nakazywał, aby
o tej właśnie porze roku, to jest, od piętnastego do dwudziestego
drugiego, siódmego miesiąca, Izraelici mieli zamieszkiwać przez
tydzień w szałasach zbudowanych z gałęzi drzew, obchodząc ów
tydzień jako szczególnie uroczyste święto dziękczynienia Panu
(ww. 14, 15, 18). Było to święto zbiorów lub żniw. Obchodzony
w Ameryce w listopadzie dzień dziękczynienia przypomina do pewnego
stopnia to właśnie święto. Żydzi mieli przez tydzień zamieszkiwać
w takich namiotach, aby przypomnieli sobie, że kiedyś byli narodem
bezdomnym, że było to wtedy, gdy Bóg wyzwolił ich z Egiptu i
wyprowadził na drogę prowadzącą do Chanaanu. Coroczne przypominanie
tego doświadczenia miało przyczynić się do wywołania w ich sercach
wdzięczności dla Boga jako Tego, który dał im ziemię obiecaną,
Tego, od którego zależało ich narodowe istnienie i uwolnienie
z niewoli oraz Tego, który obiecał doprowadzić ich do pełni
dziedziczenia tych wszystkich wspaniałych rzeczy zawartych w
owej wielkiej obietnicy - Przymierza związanego przysięgą i
zawartego z Abrahamem, które ostatecznie przez jego nasienie
błogosławić będzie wszystkie narody ziemi.
Nasze konwencje do pewnego stopnia przypominają
Święto Kuczek, ale na wyższym poziomie, i są przystosowane dla
nas jako duchowych Izraelitów. Każdego roku organizujemy konwencje
w USA oraz w innych krajach. Te liczne zgromadzenia Ludu Pańskiego,
odbywane w różnych miejscach, z konieczności organizowane są
w tych krajach, które zamieszkuje duchowy Izrael. My w czasie
konwencji nie przebywamy w namiotach i szałasach, a jednak nasza
kilkudniowa nieobecność w stałym miejscu zamieszkania przywodzi
na myśl tymczasowe miejsce przebywania, czyli kuczki. Przez
pewien czas jesteśmy pozbawieni wygód i udogodnień jakie są
w naszych własnych domach; jednak te warunki mają prawdopodobnie
dobroczynny wpływ na nas, ponieważ przypominają nam, że nie
mamy tutaj miasta stałego zamieszkania, że nie mamy wiązać swoich
serc z domami, krajami ani z żadnymi ziemskimi rzeczami. Jesteśmy
obywatelami Królestwa, a celem naszego doczesnego pobytu jest
doprowadzenie nas do nowego Jeruzalem - do Królestwa Bożego.
Wszystko, co ma związek z obecnym czasem, powinno być uważane
przez nas za stan tymczasowy, czyli warunki kuczek w oczekiwaniu
na wieczne warunki, które Bóg nam przyrzekł.
NASZE UCZTOWANIE MA CHARAKTER DUCHOWY
Przez całe siedem dni Żydzi mieszkając w
swoich kuczkach radowali się, ucztując we wspólnej prawdziwej
wzajemnej duchowej łączności. Cały lud, przynajmniej przez pewien
czas, cieszył się równością. Kuczki wzniesiono zarówno wewnątrz
miasta, jak i na zewnątrz jego murów - jak komu było wygodniej
a wiele z nich znajdowało się na zazwyczaj płaskich dachach
domów. Kuczki nie były świętem zmysłowości, ani okazja do moralnej
beztroski, wręcz przeciwnie były czasem studiowania Biblii.
Czytanie księgi Zakonu oraz jego wyjaśnianie było głównym ośrodkiem
zainteresowania. Lud przestał płakać i nie zżymał się dłużej
na czytanie Zakonu, lecz przeciwnie, radował się, że łaska Pańska
była z nim. Studiowano Słowo mając na celu praktykowanie go
do granic swoich możliwości.
To także zgadza się z naszymi konwencjami,
podczas których studiowanie Biblii jest przedmiotem głównego
zainteresowania. Z pewnością doznajemy duchowego pokrzepienia,
świętujemy. Pewne jest też, że te zgromadzenia, te duchowe święta,
w doczesnych kuczkach z dala od naszych zwykłych mieszkań, okazują
się bardzo pomocne dla ludu Pańskiego. Z tego też powodu są
one coraz bardziej doceniane pośród tych, którzy na pierwszym
miejscu stawiają sprawy duchowe. Żyjemy w bardzo niespokojnym
czasie, w którym wszystkie cywilizowane narody na pierwszym
miejscu stawiają biznes i zdobywanie pieniędzy. Skoro ludzie
światowi mogą brać urlopy, aby zaangażować się w polowaniu,
łowieniu ryb i innych tak zwanych "sportach", to dlaczego
lud Pański nie może korzystać z duchowego odpoczynku i rekreacji
i rozwijać w swoich dzieciach coraz silniejsze pragnienie rzeczy
duchowych? Te zgromadzenia bowiem, o ile to możliwe, powinny
być zebraniami rodzinnymi, a przyjemność wyjazdu z domu i zmiany
otoczenia oraz odpoczynku od zwykłej codziennej pracy powinna
się łączyć z największą przyjemnością, jaką znamy - przyjemnością
spotkania się z Panem i z tymi, którzy są Jego, przyjemnością
studiowania Słowa Bożego i pomagania sobie wzajemnie w dalszym
postępowaniu naprzód i w górę na drodze wyznaczonej przez Boga.
Napominamy, aby, o ile to jest możliwe,
wszyscy przyjaciele "teraźniejszej prawdy" pamiętali
o oderwaniu się co roku na jakiś czas od zwykłej codziennej
pracy oraz biznesu i spędzeniu go w warunkach przypominających
żydowskie Święto Kuczek, jednak na wyższym, duchowym poziomie.
Sądzimy, że w przyszłości konwencje mogłyby się odbywać w okolicznościach,
które pozwoliłyby tym z przyjaciół, którzy pragną w nich uczestniczyć
przez cały czas, na oddanie się spokojnemu studiowaniu i przemyśleniu
poruszonych spraw, na odpoczynku od świata i jego bieganiny
i zwróceniu szczególnej uwagi na duchowy pokarm według przykładu
naszego Pana i Jego uczniów.
SŁUCHANIE I POSŁUSZEŃSTWO
Nie zapominajmy Ewangelii Łukasza 11:28.
Ważne jest, abyśmy słuchali Słowa Pańskiego, abyśmy badali Pismo
Święte, abyśmy je dobrze znali i byli w stanie dać odpowiedź
każdemu, kto pyta nas o powód nadziei, która jest w nas. My
jednak potrzebujemy czegoś więcej niż to wszystko. My powinniśmy
być posłuszni Słowu i praktykować je do granic możliwości. Prawdą
jest, że nie jesteśmy w stanie sprostać wymaganiom doskonałości,
ponieważ Boskie prawo jest doskonałe - możemy jednak mieć doskonałą
postawę serca. Nic, co będzie stanowiło mniej niż to, nie będzie
przyjęte przez Pana. My możemy do pewnego stopnia pokazać Jemu
i drugim podejmowane w naszym życiu starania w kierunku sprawiedliwości
i wszystkich owoców, łask, Ducha Świętego. Gdybyś my mieli wszelką
wiedzę i gorliwość, a nie mielibyśmy ducha posłuszeństwa, stan
taki do wodziłby braku ducha miłości i dowiódłby, iż jesteśmy
niegodni Boskiej łaski i błogosławieństw obiecanych tym, którzy
są właściwie wyćwiczeni przez posłannictwo pochodzące z góry.
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Teraźniejsza Prawda" `89(119).
|