W EWANGELII Marka 15:20 czytamy: "A
gdy się z niego [Jezusa] naśmiali, zewlekli go z szarłatu, i
oblekli go w szaty jego własne, i wiedli go, aby go ukrzyżowali".
Jezus znajdował się wtedy w rękach setnika i wraz z dwoma bandytami
czy też rozbójnikami, którzy zostali skazani tego samego dnia,
wiedziony był na miejsce egzekucji. Każdy z trzech więźniów
strzeżony był przez czterech żołnierzy rzymskich, którymi dowodził
setnik, w sumie szesnaście osób. Około dziewiątej godziny rano
nasz Pan, prawie od północy nieustannie nękany przez Swych wrogów,
pozbawiony pożywienia i odpoczynku, poszturchiwany, biczowany
i dręczony, zgodnie z tym, co podają przekazy osłabł i omdlał
pod brzemieniem własnego krzyża, który według zwyczaju dźwigał.
Wydaje się, iż Ewangelia Mateusza przypadkowo potwierdza powyższy
fakt podając, że żołnierze zmusili Szymona Cyrenejczyka, aby
niósł krzyż Jezusa. Są jednak i tacy, którzy twierdzą iż, według
opisu podanego przez Łukasza, który mówi, iż Szymon niósł krzyż
"za" Jezusem, należy rozumieć, że Szymon szedł za
Jezusem i tylko pomagał Mu w niesieniu krzyża.
Jakkolwiek to się odbyło, Szymon dostąpił
godnej największego pozazdroszczenia sposobności usłużenia Mistrzowi.
Sposobności, której obecnie z ochotą uchwyciłby się niejeden
z ludu Pańskiego i z radością wziąłby udział nie tylko w niesieniu
brzemienia Mistrza, lecz także w Jego hańbie. I co dziwniejsze,
sposobność taka istnieje też obecnie i każdy uczeń Pański, jeśli
zechce, ma przywilej wziąć krzyż i iść za Nim, dotąd bowiem
nie zaprzestano obrażania krzyża. Rzeczywiście, krzyż stał się
modny i wiele osób nosi go jako ozdobę niewiele myśląc o pierwotnym
krzyżu oraz jego znaczeniu, nie pragnąc też zbytnio znoszenia
najmniejszej części jego wstydu, hańby lub ciężaru. Ale istnieją
jeszcze tacy, którzy nadal posiadają Ducha Mistrza i do nich
Apostoł apeluje, mówiąc: "i myśmy powinni kłaść duszę za
braci" (1 Jana 3:16).
Chociaż człowiek Jezus Chrystus był
święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników, doskonały,
to przecież nie był olbrzymem ani z racji swego wzrostu, ani
też siły fizycznej. Zwraca to naszą uwagę na fakt, iż doskonały
człowiek nie był pod względem fizycznym olbrzymem ani nie górował
nad innymi brutalnością siły, bowiem nasz Pan Jezus musiał być
dokładnie takim, jakim był doskonały człowiek, aby mógł stać
się ceną okupową za człowieka, jego zastępcą. Grubiaństwo oraz
brutalność z jakimi spotykamy się u wielu ludzi powinny być
uważane za degenerację, tak jak wątłość i zniewieściałość u
innych. Rzadko kiedy wielkiej brutalnej sile oraz silnej budowie
organizmu towarzyszy proporcjonalnie silny i sprawny umysł oraz
zdolność do subtelniejszych odczuć psychicznych. Dlatego też
należy się spodziewać, że ukończenie przez Chrystusa dzieła
odnowy w wieku Tysiąclecia przyniesie człowiekowi nie szorstkość
oraz siłę olbrzyma, lecz subtelność oraz symetrię zarówno fizyczną
jak i umysłową. W dodatku, nie wolno nam zapominać, że trzy
i pół letnia służba naszego Pana była stałym obciążeniem Jego
sił fizycznych nie tylko ze względu na Jego publiczne głoszenie,
lecz także szczególnie ze względu na cuda, które Jezus czynił
kosztem własnej żywotności, jak o tym czytamy: "albowiem
moc [żywotność] wychodziła z niego, i uzdrawiała wszystkich"
(Łuk. 6:19).
Podróż na Kalwarię była smutnym widowiskiem.
Docenić należy u niektórych z tych, co podążali w pochodzie,
fakt, iż płakali. Docenić należy tę delikatność i współczucie
okazywane przez niewiasty, do których Jezus zwrócił się z tymi
słowy: "nie płaczcie nade mną, ale raczej same nad sobą
płaczcie i nad dziatkami waszymi". Jak widzimy, Zbawca
nie skupił myśli tylko na Sobie. Zastanawiał się raczej nad
tym w jaki sposób dziejąca się właśnie niesprawiedliwość odbije
się wkrótce na narodzie, którego przedstawiciele oświadczyli
przed Bogiem i ludźmi: "Krew jego na nas i na dziatki nasze".
Nasz Pan bez wątpienia miał na myśli ucisk jaki przyjdzie na
Jeruzalem, szczególnie omówiony w proroctwach podanych przez
Daniela i Jeremiasza (Dań. 9:24- 27; Jer. 6). Zdajemy sobie
sprawę jak dosłownie spełniły się słowa naszego Pana, gdy przypominamy
sobie relację o oblężeniu Jeruzalem i o tym jak cierpiały kobiety
i dzieci, szczególnie z powodu okropności owych czasów. Znakiem
wielkości umysłu jest zdolność myślenia w takich poddających
próbie warunkach mniej o sobie, ale więcej o drugich.
UKRZYŻOWANIE
Kiedy pochód przybył na Kalwarię, nastąpiło
ukrzyżowanie. Prawdopodobnie ofiara była przybijana do krzyża,
gdy leżał on na ziemi, a następnie czterej rośli żołnierze podnosili
go i wpuszczali do przygotowanego dołu w ziemi. Spowodowany
ranami ból, był jeszcze zwielokrotniony przez wstrząsy występujące
przy ustawianiu krzyża w pozycji pionowej a następnie potwornie
spotęgowany przez ciężar wiszącego ciała. Ukrzyżowanie jest
prawdopodobnie najokrutniejszą formą śmierci, nawet Rzymianie,
o ile wiemy, stosowali ją jedynie wobec więźniów winnych przestępstwa
- zazwyczaj wyjętych spod prawa, bandytów i buntowników. W ten
sposób, zgodnie ze stwierdzeniem proroka, nasz Pan został "z
przestępcami policzon" (Izaj. 53:12).Na krzyżu naszego
Pana, nad Jego głową, wypisane były w trzech językach takie
słowa: "JEZUS NAZAREŃSKI, KRÓL ŻYDOWSKI" (Jan 19:19),
stanowiące orzeczenie Jego zbrodni, za którą został osądzony
i skazany. Były one zapisane po łacinie, w języku Rzymian, reprezentujących
moc i władzę, w języku greckim, który był językiem kultury i
nauki oraz w języku hebrajskim, który był językiem jakim posługiwał
się naród wyznający bojaźń przed Bogiem. Ci, którzy czytali
ów napis uważali go za przynoszący wstyd i pogardę, za znak
bluźnierstwa. I tak idące do miasta jak i wracające z niego
tłumy wyśmiewały się z Jezusa z powodu Jego tytułu i owej (określanej
tak przez samych wyśmiewców) politowania godnej próby oszustwa
polegającego na przypisaniu sobie przez Jezusa tak wysokich
zaszczytów i godności.
Oczywiście, kapłani i władcy przybyli
za pochodem, aby się upewnić, że ich ofiara umarła. Jak się
wydaje wszelkie wyrzuty sumienia jakie ludzie ci mogli odczuwać
w związku z niesprawiedliwością swego postępowania zostały zdławione,
gdy otrzymali naoczne potwierdzenie swego werdyktu w pomyślnym
doprowadzeniu do Jego śmierci i w Jego widocznej niemożności
wyratowania się ze Swego nieszczęścia. Wydaje się, że również
żołnierze, którzy trzymali nad Nim straż czuli, iż był to pokaz
kolejnego oszustwa, haniebny koniec kolejnej jednostki, która
opowiedziała się przeciwko władzy cezara.
Opisy pokazują, że przybyła tam matka
Jezusa oraz jej siostra, uczeń Jan i jego matka oraz Maria Magdalena
z Marią, żoną Kleofasa (Jan 19:25; Mat. 27:56). Wszyscy ci przepełnieni
byli smutkiem, wielu płakało. Nikt z nich nie był w stanie zaprzeczyć
twierdzeniu władców i tłumu, że roszczenia naszego Pana były
oszukaństwem. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego Ten, który miał
taką moc i w którym pokładali takie zaufanie mógł stać się tak
bezsilny w ręku swych wrogów. Przechodziło to pojęcie wszystkich,
gdy przypomnieli sobie, iż nawet wiatry i fale Galilei były
Mu posłuszne a wiele nieczystych duchów, które nie były w stanie
oprzeć się rozkazom Jego Słowa, zostało wygnanych z ciał cierpiących.
Chociaż ci uczniowie w tych warunkach
nie mogli dać żadnej odpowiedzi na kpiny tych, którzy złorzeczyli
Panu, mimo wszystko miłowali Go, wiedzieli bowiem, że bez względu
na Jego moc i tytuły i bez względu na to, czy Jezus przecenił
Swój związek z Ojcem Niebiańskim czy też nie, to przecież "nigdy
tak nie mówił człowiek, jako ten człowiek" i nigdy nie
znali nikogo spośród synów ludzkich, kto mógłby dorównać Jemu
w czystości i szlachetności duszy. Nie pozostało im nic więcej
jak tylko miłować Go, ufać Mu, i czekać na pewne wskazówki pozornych
niezgodności jakie wtedy oglądali.
Tak też od tego czasu dzieje się czasami
z naśladowcami Pańskimi. Zgodnie ze Słowem Pańskim mają miejsce
pewne wydarzenia i Pan dozwala, aby Jego lud cierpiał i aby
wykonywała się moc Jego przeciwników, co dla wielu jest nie
do pojęcia. Naśladowcy Pańscy powinni w takich wypadkach zachować
po prostu spokój. Lecz ci, którzy znają Pana poprzez wewnętrzną
łączność duchową i jedność serca, którzy karmią się tym, co
Apostoł nazywa "głębokości Boże" (1 Kor. 2:10), którzy
piją z Jego Ducha, mimo iż nie są w stanie wytłumaczyć owych
trudności, są w stanie ufać Mu w pełni, mieć nadzieję i oczekiwać
na takie oznaki, które we właściwym czasie z pewnością nadejdą
w celu usprawiedliwienia Jego każdego czynu, słowa i opatrzności.
POKUTUJĄCY ZŁOCZYŃCA NA KRZYŻU
Podczas gdy pozostali obrzucali naszego Pana
wyzwiskami, wzywając Go, aby okazał Swą moc Mesjasza i zszedł
z krzyża, dwaj złoczyńcy ukrzyżowani wraz z Jezusem przyłączyli
się w pierwszej chwili do nieprzystojnych ataków (Mar. 15:32),
ale słysząc widocznie, że Jezus prosił o udzielenie przebaczenia
Swoim prześladowcom i widząc poza tym Jego zachowanie, jeden
ze złoczyńców, uświadomiwszy sobie, że śmierć jest blisko i
uznawszy własną winę poznał, jak się wydaje, w Jezusie jednostkę
o zupełnie innej klasie i charakterze niż on sam. Jako jedyny,
jak nam wiadomo, podniósł głos w proteście przeciwko obraźliwym
uwagom oraz w obronie Onego cichego i uniżonego, który nie wypowiedział
ani słowa na Swą obronę i który w ten sposób dał nam najwspanialszy
przykład cierpliwego znoszenia i cierpienia za czynienie dobra.
Gdyby Jezus okazał Swą moc w odpowiedzi
na urągliwe "wyzwanie", zaprzepaściłby nadzieje nie
tylko tych, którzy Go oczerniali i ukrzyżowali, ale również
nadzieje wszystkich ludzi. O, jakże cieszymy się z Jego wierności
trwającej aż do śmierci, "a to śmierci krzyżowej"!
Jakże wielbimy Go za to, iż nie użył Swej mocy i nie prosił
o "więcej niż dwanaście wojsk Aniołów" (Mat. 26:53),
które były dostępne dla Niego, aby nieść Mu wybawienie, lecz
przeciwnie On złożył Samego Siebie w ofierze, kładąc własne
życie jako okup za Adama i jego rasę.
Ów skruszony złoczyńca niewiele wiedział
o Jezusie, wiedział jedynie o tym, co sam zobaczył, gdy Jezus
okazał cierpliwą wytrwałość i cierpienie na rzecz sprawiedliwości.
Ten "żywy list" zrobił na nim znaczne wrażenie, podobnie
jak postępowanie naśladowców Pańskich cierpliwie znoszących
ciężkie próby jest czasami najmocniejszym i najlepszym przykładem
jaki mogą okazać tym, o których Biblia mówi: "nadziei nie
mający i bez Boga na świecie" (Efez. 2:12).
Nic nie wskazuje na to, iż ów złoczyńca
stał się świętym po kilku minutach znajomości z Panem. Nie ma
niczego, co wskazywałoby, że posiadał lub wypracował w sobie
w ciągu owego krótkiego czasu taki charakter, który uczyniłby
go zwycięzcą, współdziedzicem Chrystusa w Królestwie. Wszystko
pozostaje w sprzeczności z takimi myślami. On po prostu zrozumiał,
że będąc winnym zasługiwał zgodnie z prawem na śmierć, zrozumiał,
że Jezus był niewinny i że istniała oczywista możliwość kryjąca
się w twierdzeniach owego wspaniałego człowieka odnosząca się
do przyszłego Królestwa. Zapragnął więc wypowiedzieć choć jedno
słowo w Jego obronie i zwrócił się do Jezusa prosząc, jeśli
będzie miał Królestwo, o którym napomknął, aby łaskawie pamiętał
o słowach obrony wypowiedzianych w Jego sprawie i wyświadczył
mu jakąś uprzejmość, gdy Jego Królestwo nadejdzie.
RAJ PRZYRZECZONY ZŁOCZYŃCY
Odrzekł mu Jezus: "Zaprawdę [niechaj
tak będzie] powiadam tobie dziś, ze mną będziesz w raju".
Stanie się tak, jak o to prosił złoczyńca, nie inaczej. Kiedy
nadejdzie Królestwo Jezusa, efektem lub rezultatem owego Królestwa
będzie przywrócenie raju utraconego, gdy grzech wszedł na świat,
co było częścią kary za grzech, raju odkupionego przez ofiarę,
której składanie Jezus kończył właśnie na Kalwarii. Kiedy przyjdzie
do Swego Królestwa w czasie drugiego adwentu, będzie, jak o
to prosił złoczyńca, o nim pamiętał wtedy i właśnie tam niewątpliwie
ów złoczyńca otrzyma wielką nagrodę za słowa pocieszenia wypowiedziane
do naszego drogiego Odkupiciela w godzinie Jego próby, lecz
nagrodą tą z pewnością nie będzie zajęcie stanowiska członka
Ciała Chrystusa na królewskim tronie, bowiem to miejsce będzie
dane jedynie tym spośród wybranych, którzy posiadać będą charakter
podobny temu, jaki posiada drogi Syn Boży (Rzym. 8:29).
Poza tym, nikt nie mógł osiągnąć takiego
stanowiska nic dostąpiwszy pomazania Duchem Bożym, a pomazanie
owo nie było udzielone przed śmiercią, zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem
Jezusa, albowiem dopiero w dzień Zielonych Świątek otrzymali
pomazanie ci, którzy wyczekiwali na to, aby zabrano ich z domu
sług do domu synów (Jan 1:12; 7:39).
Złoczyńca umarł zbyt wcześnie, aby mieć
jakikolwiek udział w tej fazie Królestwa, nawet gdyby miał odpowiednio
rozwinięty charakter. Podobnie jak Jan Chrzciciel umarł zbyt
wcześnie. Nasz Pan wyraził się o Janie, że mimo iż nie było
proroka większego niż Jan to ten, "który jest najmniejszym
w królestwie niebieskim [w Kościele składającym się z współdziedziców
Chrystusa w Królestwie j, większy jest, niżeli on" (Mat.
11:11).
Kiedy nadejdzie Królestwo i przywrócony
zostanie raj, znajdzie się tam nie tylko ów pokutujący złoczyńca,
ale również i ów niepokutujący, także rzymscy żołnierze i pałający
żądzą krwi uczeni w Piśmie, faryzeusze i kapłani. Wszyscy znajdą
się w raju, nie ze względu na ich własną wartość, lecz dzięki
zasłudze ofiary Chrystusa, która tworzyła dany za nich okup
i zapewniła im w Tysiącletnim raju pełną sposobność przyjścia
do znajomości Boga a przez okazane tam posłuszeństwo sposobność
otrzymania życia wiecznego, jeśli będą tego pragnąć.
Ileż mocy jest w wyrażeniu "Powiadam
tobie dziś". Na przekór całej tej pozornej słabości z mojej
strony i owego pozornego tryumfu moich wrogów, Ja ci dziś mówię,
że modlitwa twoja zostanie wysłuchana, a gdy przyjdę do Mego
Królestwa, raj zostanie przywrócony i ty się w nim znajdziesz,
aby otrzymać błogosławieństwo, ponieważ będę w nim Królem i
Kapłanem udzielającym przyrzeczonych w Planie Bożym błogosławieństw.
Ogród Eden jest owym utraconym rajem, który na większą i wspanialszą
skalę będzie we właściwym czasie odnowiony przez Tego, którego
ofiara odkupiła tak raj jak i cały rodzaj ludzki (Efez. 1:14;
Obj. 22:1-5).
W Łuk. 23:43 przecinek powinien być
postawiony po a nie przed słowem "dziś", tak jak to
podaliśmy powyżej, aby w ten sposób zachować ów werset w harmonii
z omówionymi przez nas faktami i w zgodzie z innymi wersetami
Pisma Świętego. Oryginalny tekst Pisma Świętego nie zawierał
znaków przystankowych. Znaki przestankowe są bowiem stosunkowo
nowoczesnym wynalazkiem.
RZUCANIE LOSÓW O JEZUSA SZATĘ BEZ
SZWU
Prawdopodobnie już podczas wczesnej fazy
krzyżowania czterej żołnierze, którzy trzymali straż nad Jezusem,
podzielili między sobą należące do Niego odzienie, lecz wszyscy
pragnęli posiąść noszoną przez Niego wytworną i drogą szatę,
która zrobiona była z jednego kawałka materiału, o nią więc
rzucali losy. Szata ta odpowiednio i wspaniale przedstawia sprawiedliwość
Chrystusową, szatę weselną, która ma wielką wartość i która
podczas obecnego wieku darowana jest najbardziej umiłowanym
jako gwarancja stworzonej im sposobności osiągnięcia wraz z
Chrystusem stanowiska wśród wybranych Królestwa, jeśli wraz
z Nim będą cierpieć. Szansa lub przywilej posiadania szaty przypisanej
sprawiedliwości Chrystusowej przypada głównie mieszkańcom obszarów
cywilizowanych, którym ofiarowano znajomość chwalebnego Planu
Bożego wykonującego się przez Chrystusa.
Jakże jesteśmy wdzięczni, iż właśnie
do nas należy przywilej czy sposobność posiadania łask reprezentowanych
przez ową szatę! Ci, którzy doceniają ją, okażą swą ocenę w
codziennych sprawach życia starając się, aby ich szata nie została
pokalana przez świat i aby pozostała bez zmazy lub zmarszczki
czy podobnej skazy i mogła być przyozdobiona wszystkimi łaskami
Pańskiego charakteru. Tak, aby będąc przykryci łaską jaką ona
w sobie zawiera, mogli oni zostać przyjęci w Chrystusie i przez
Niego (Gal. 5:22, 23; Ef. 5:27; Filip. 2:12, 13; Jak. 1:27)
Ciemność jaka zapadła podczas mającej
miejsce w południe sceny ukrzyżowania i trwającej aż do śmierci
naszego Pana, zasługiwała rzeczywiście na uwagę i wywarła wielkie
wrażenie na zebranych. Wersja ewangelii znanej jako "Ewangelia
Piotra" tak przedstawia ową ciemność: "Wielu chodziło
z lampami, przypuszczając, iż noc zapadła" oraz wspomina
się w niej, iż trwała aż Jezus został zdjęty z krzyża. "Potem
słońce zaświeciło i okazało się, iż była to godzina dziewiąta".
Zgodnie z dowodami, rozerwanie zasłony
w świątyni miało miejsce w tym samym czasie, co śmierć naszego
Pana. Nie była to rzecz małej wagi, jak mogłoby się wydawać
ze względu na słowo zasłona, bowiem zasłona ta była bardzo wielką
i ciężką kurtyną, której rozdarcie nie było łatwą sprawą, lecz
wymagało nadludzkiej siły.
Edersheim opisuje, iż owa kurtyna miała
60 stóp długości, 30 stóp szerokości a jej grubość wynosiła
pięć cali i zrobiona była z 72 kwadratów połączonych ze sobą.
Zauważyliśmy (w Cieniach Przybytku), iż owa zasłona miała symboliczny
charakter, reprezentowała wypełnienie się ofiary naszego Pana,
przez co otworzył On przed nami nową drogę życia poza zasłoną,
poprzez ofiarę Swego ciała Żyd. 10:20). Tak więc, w figurze
Bóg Jehowa rozdzierając zasłonę potwierdził, ze śmierć Jezusa
umożliwiła kroczenie drogą prowadzącą do Świątnicy Najświętszej,
do samego nieba. A fakt, że zasłona została rozdarta od góry
ku dołowi wskazuje, iż było to dzieło Boże, a nie takie, które
miałoby swój początek i koniec w zamierzeniach i wysiłkach ludzkich.
"W RĘCE TWOJE POLECAM DUCHA MEGO"
Słowa jakich użył nasz Pan, polecając Ojcu
Swego ducha, Swoje życiowe prawa, przypominają słowa Szczepana
(Dz. Ap. 7:59). Jednakże, Szczepan, podobnie jak i my wszyscy,
niewiele miał do oddania. Jego życie Adamowe, duch życia, otrzymane
od Adama, było już utracona i dlatego też jedyne życie jakie
Szczepan mógł polecić Bogu to życie poczytane otrzymane na podstawie
wiary przez Jezusa, Dawcę życia.
W przypadku naszego Pana rzecz miała
się inaczej. Posiadał On prawa życiowe, które nigdy nie zostały
zaprzepaszczone w wyniku grzechu i te właśnie polecił Ojcu jako
cenę okupu za Adama i straconego przez niego ducha życia. Mimo
wszystko nasz Pan mocno ufał w obietnice Ojca, iż Swą mocą wzbudzi
Go spośród umarłych. Ufał Bogu, że chętnie przywróci Go do życia
tak jak obiecał i podniesie Go ze stanu śmierci jako doskonałego,
posiadającego Boską naturę w jej chwale, czci i nieśmiertelności.
Tak więc, Pan nasz oddał ducha, oddał Swego ducha życia, umarł
i pozostał umarłym, aż do chwili, gdy Ojciec Swą mocą podniósł
Go trzeciego dnia ze stanu śmierci.
Ostatnia scena dramatu budziła oczywiście
strach, nie tylko w przyjaciołach naszego Pana, lecz również
w Jego wrogach, tak że zapanowała ogólna cisza i uczucie smutku.
Gdy zapadła ciemność, ustały też szyderstwa Jego wrogów. A wielu
było nareszcie skłonnych przyznać, że wydarzenia były godne
uwagi i potwierdzały w pewnym stopniu twierdzenia Mistrza, mówiąc:
"Prawdziwie człowiek ten był Synem Bożym" (Mar. 15:39).
Wydaje się, iż uroczysta powaga panująca
w chwili śmierci naszego Pana przydała niektórym spośród Jego
przyjaciół większej odwagi, a dwaj z nich, Józef i Nikodem,
byli członkami Sanhedrynu, który skazał Jezusa. Ci dwaj albo
nie uczestniczyli w obradach, albo też głosowali przeciwko skazaniu.
Poprzednio byli oni zbyt ostrożni, by otwarcie przyznać się
do powiązań z Jezusem "dla bojaźni przed żydami",
ale w owej chwili zdobyli się na odwagę, aby przyjąć Pana jako
przyjaciela i zatroszczyć się o szczegóły Jego pogrzebu (Jan
19:39).
Opóźnione uznanie Jezusa przez owych
bogatych i wpływowych ludzi przypomina nam o szczególnych trudnościach,
które przeszkadzają wszystkim ludziom posiadającym wpływy oraz
bogactwo i utrudniają właściwe uznanie przez nich Drogi, Prawdy
i Życia. Rzeczywiście, żyje obecnie wielu bogatych i wpływowych
ludzi, którzy ze względu na to, iż kościelnictwo zdobyło popularność,
mają znaczny udział w jego działalności. Lecz nie wolno nam
mylić kościelnictwa z prawdziwym Kościołem, który podobnie jak
Pan, na co wskazuje porównanie, jest stosunkowo bez wpływu,
władzy i bogactwa z punktu widzenia świata. Kiedy zakończy się
ów wielki dramat obecnego wieku Ewangelii, będącego częścią
wielkiego dnia pojednania, znajdzie się bez wątpienia wielu
pośród bogatych i wpływowych, którzy wówczas uczczą pokornych
i ozdobią ich groby. O wiele większe mieliby uznanie, korzyść
oraz pomoc gdyby zapewnili sobie własne powołanie i wybór i
odważnie "występowali w czasie ofiary przywiązując swoje
własne ofiary do rogów ołtarza (Ps. 118:27).
POJEDNANIE A FAŁSZYWE TEORIE
Różnie rozwinęły się w imię chrześcijaństwa
i Pisma Świętego teorie odnoszące się do pojednania Boga z człowiekiem.
Jedne uznają, że dzieło kładzenia ceny okupowej, którego nasz
Pan "dokonał" przez Swoją śmierć na Kalwarii jest
podstawą wszystkich ludzkich nadziei, dotyczących życia wiecznego
i pojednania z Ojcem Niebieskim. Inne z uporem usiłują temu
zaprzeczyć, rozwijając teorie, z których wynika, że jedność
Boga z człowiekiem nie została nigdy zerwana, że nie potrzeba
żadnej ofiary-okupu, aby nastąpiło pogodzenie, bowiem żaden
upadek nie miał miejsca, a więc przywrócenie do pierwotnego
stanu nie jest potrzebne ani pożądane, ani też nie zostało zapewnione
przez śmierć Pana Jezusa.
Wiele takich teorii zaprzeczających,
iż zbawcza wartość śmierci naszego Pana udaje, iż oddaje Mu
większą cześć twierdząc, że Jego praca dla ludzkości ograniczyła
się do roli wielkiego Nauczyciela a w żadnym wypadku nie odnosiła
się do Jego roli Odkupiciela czy Nabywcy. Owe fałszywe teorie
pomijające okup stają się z dnia na dzień liczniejsze, bardziej
uporczywe i zwodnicze dla tych, którzy nie zapuścili mocnych
korzeni i nie utwierdzili się w Słowie Bożym oraz Jego planie
wieków.
Zatem właściwym jest zwrócenie w tym
miejscu specjalnej uwagi na fakt, że według Pisma Świętego cały
plan zbawienia obraca się wokół wielkiej transakcji ofiary naszego
Pana, która zaczęła się od Jego poświęcenia się w Jordanie a
zakończyła z wydaniem ostatniego tchnienia na Kalwarii. Każdy,
kto prawdziwie wierzy w to i przyjmuje wiarą, jest tym samym
usprawiedliwiony i otrzymuje Jego część z zasługi ofiary. Ktokolwiek
odrzuca Ją, odrzuca jedyne imię i jedyną wiarę, dzięki której
mógłby pojednać się z Bogiem i otrzymać życie wieczne.
Nie sugerujemy przez to, iż ludzie są
zbawieni przez jakąś teorię, ale wskazujemy, że skoro wszyscy
przychodzący do harmonii z Bogiem podczas wieku Ewangelii muszą
przyjść do Niego przez wiarę w zasługę drogocennej krwi Chrystusowej,
to wynika z tego, iż nie mogą posiadać rozsądnej wiary bez mniej
lub bardziej jasnej teorii, a żadna teoria, która pomija śmierć
Chrystusa jako podstawę usprawiedliwienia i pojednania nie jest
teorią biblijną i nie posiada żadnej zbawczej wartości. Dlatego
też wszyscy, którzy zgłaszają prawa do, więzi duchowej z Bogiem
na jakiejkolwiek innej podstawie wiary czy teorii, zwodzą samych
siebie. Nie są bowiem pojednani ani z Ojcem, ani z Synem, ani
też nie są usprawiedliwieni ze swych grzechów i nie zaliczają
się do przedtysiącletniego nasienia Abrahama, które jest obecnie
wybierane.
Nie chcemy przez to powiedzieć, że jedynie
tacy, którzy mają jasną koncepcję filozofii pojednania są usprawiedliwieni.
Przeciwnie, wierzymy, iż wiele jednostek spośród drogiego ludu
Bożego żyjących i umierających podczas ciemnych wieków jak i
później nie posiadało jasnej koncepcji filozoficznej na temat,
który obecnie mamy możliwość zrozumieć i docenić. Lecz nie umiejąc
dostrzec owej filozofii wszystek prawdziwy lud Boży uznał fakt
pokazujący, że to właśnie śmierć Chrystusa jest tym, co umożliwiło
nam pojednanie z Ojcem i tym na czym opiera się cała nasza nadzieja
na żywot wieczny.
Tym, którzy wolą natchnione słowa Apostoła
od nienatchnionych domniemań własnego umysłu jak i umysłów innych
osób wystarczy zupełnie odpowiedź Apostoła Pawła w 1 Kor. 15:3
("Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism") na
wszystkie teorie nie uznające okupu. Jedna z takich teorii głosi:
"Nie ma grzechu", nie ma więc niczego, co zasługiwałoby
na karę. Inna mówi: "Śmierci nie ma", a więc Jezus
nie umarł. Lecz Apostoł w harmonii zarówno ze zdrowym rozsądkiem,
jak i Pismem Świętym zapewnia nas, że oba te wydarzenia są faktami
i że śmierć Chrystusa 'nastąpiła za nasze grzechy (jako środek
uzdrowienia nas z nich). Trwajmy więc mocno w walce o natchnioną
" wiarę raz świętym podaną" (Jud.3).
- artykuł zaczerpnięty
z miesięcznika religijnego "Teraźniejsza Prawda" `85(50).
|