Chociaż Szymon Piotr i Andrzej pochodzili
z Betsaidy (Jan 1:44), najwyraźniej osiedli w Kafarnaum (kilka
kilometrów na północ), które być może było większe i bardziej
dogodne dla uprawianego przez nich rybołówstwa. Gdy Piotr, Andrzej,
Jakub i Jan przyjęli zaproszenie Pana, by zostać rybakami ludzi,
nie wyruszyli z domów natychmiast (Marek 1:16-20). Między zaproszeniem
a historią naszej lekcji minęło kilka godzin, jeśli nie dni.
Nadszedł sabat, a Jezus z tymi czterema uczniami poszedł do
synagogi, gdzie został rozpoznany i otrzymał sposobność nauczania.
W synagogach dawnych czasów każdy, kto
posiadał niezbędną wiedzę i wiarę w Święte Pisma, mógł dyskutować
ich posłannictwa. Pod pewnymi względami ta większa wolność bardziej
sprzyjała prawdzie niż obecne do pewnego stopnia ograniczające
metody chrześcijaństwa, zgodnie z którymi każda partia czy sekta
sprawuje całkowitą kontrolę, odmawiając prawa dyskutowania zarówno
własnych zasad, jak i Pisma Świętego. Pełna swoboda omawiania
znaczenia Pisma Świętego w sposób pełen czci z pewnością podnosiłaby
błogosławieństwo dnia Pańskiego, czystość prawdy i jasność wiary,
a nie była okazją do obalania właściwej wiary.
W bardzo niewielu dzisiejszych zgromadzeniach
kościelnych naszemu Panu Jezusowi danoby sposobność przedstawienia
swoich doktryn. Nasz Pan nie mógłby przyjąć i nie przyjąłby
upoważnienia od żadnej denominacji chrześcijańskiej, ponieważ
nie mógłby i nie chciałby zaaprobować żadnego z ich wyznań w
całości, dlatego zostałby pozbawiony wszelkiej sposobności głoszenia
w ten sposób prawdy w naszym obecnym oświeconym wieku. Podobnie
i ci, którzy dokładnie trzymają się Jego słowa i którzy z podobnych
powodów nie mogą w pełni zaaprobować żadnego z chrześcijańskich
wyznań, są pozbawieni sposobności przedstawiania prawdy w dzisiejszych
synagogach. Muszą zatem sięgać po inne metody, by z podanym
obecnie do zrozumienia poselstwem wielkiego Króla dotrzeć do
owiec Pańskich. Pan jednak wielce pobłogosławił i wykorzystał
takie wysiłki poza synagogami, szczególnie przez słowo drukowane.
Nauki naszego Pana wywierały na słuchaczach
wrażenie, ponieważ były logiczne i prawdziwe, co też jest dzisiaj
jedną z cech prawdy. Posłannictwo Pańskie jest tak wyraźne i
tak przekonywające, że nie można mu zaprzeczyć. Teraz, jak i
wówczas przemawia ono do serc i umysłów rozsądnych ludzi. Z
drugiej strony natomiast powszechna mieszanina błędu, jaka wtedy
była podtrzymywana przez uczonych w Piśmie, faryzeuszy i doktorów
prawa i jaka obecnie jest wyznawana przez różne denominacje
katolickie i protestanckie oraz ich doktorów teologii - jest
zagmatwana, nieokreślona, sprzeczna sama z sobą i ogólnie niezadowalająca.
DIABEŁ CHODZI DO KOSCIOŁA
Diabeł wtedy często chodził do kościoła i
nierzadko czyni to teraz; tak jak wówczas przeciwstawiał się
głoszeniu prawdy, tak czyni to obecnie. Uczęszczający do synagogi
w Kafarnaum byli widocznie szlachetniejsi od tych z Nazaretu,
którzy zgrzytali na naszego Pana i chcieli Jemu odebrać życie.
W tym pierwszym przypadku większość ludzi znajdowała się pod
mniejszym wpływem szatana, choć jeden z nich był wyraźnie opętany
przez demona, tutaj nazwanego "duchem nieczystym".
Nic nie wiemy o wykładzie naszego Pana,
lecz z faktu, iż demon ten został poruszony Jego naukami, możemy
wyciągnąć wniosek, że nasz Pan wyjaśniał ludziom pochodzenie
grzechu i mocy szatana oraz upadłych aniołów w odniesieniu do
ludzkości, w jaki sposób te wszystkie upadłe tendencje w coraz
większym stopniu stawały się szkodliwe dla ludzi i jak winny
być odpierane, jak należy dążyć do społeczności i jedności duchowej
z Bogiem i jak pokuta, reforma i odpieranie diabła były niezbędne
dla fizycznego zdrowia oraz zbliżenia się do Boga.
Demon - jeden z upadłych aniołów z czasu
potopu, o którym mówią Juda i Piotr (Juda 6,7; 2 Piotra 2:4)
- zrozumiał, że nauki naszego Pana potępiają jego samego i jego
towarzyszy w złem, i dlatego wykrzyknął używając w tym celu
ust opętanego człowieka. Upadli aniołowie, choć ograniczeni
łańcuchami ciemności, by nie móc ukazywać się ludzkości z wyjątkiem
pewnych przypadków, niewątpliwie pozostają w kontakcie ze sobą
i dobrze wiedzą o każdym ważnym wydarzeniu. Tak jak szatan poznał
Jezusa w pokusach, tak wszyscy upadli aniołowie wiedzieli, że
"On Święty Boży" (werset 24) stał się człowiekiem,
w celu odkupienia, nawrócenia i podniesienia ludzkości z upadłego
stanu spowodowanego kłamliwą ambicją szatana.
Demony te najwyraźniej miały także pewną
wiedzę o Boskich czasach i chwilach (choć nie sądzimy, że posiadały
konkretną i określoną wiedzę, ponieważ w tym właśnie czasie
nasz Pan oświadczył, że ani On, ani święci aniołowie nie znają
dnia ani godziny Jego powrotu w chwale i założenia Jego Królestwa).
Jest zatem nieprawdopodobne, by upadli aniołowie wiedzieli więcej
na ten temat. Jest jednak wielka różnica między nie znaniem
dokładnego dnia czy godziny danego wydarzenia, a nie posiadaniem
żadnego pojęcia o nim. Demon ten oczywiście zrozumiał, że wciąż
odległy był czas, gdy władza szatana i upadłych aniołów będzie
skazana na klęskę.
"OCZYŚĆCIE SIĘ WY, KTÓRZY NOSICIE
NACZYNIA PAŃSKIE"
Świadectwo demona (werset 24) wydawało się
pełne czci i przez niektórych mogło być odebrane jako korzystne
dla Pana. Jezus jednak nie chciał przyjąć świadectwa z takiego
źródła, podobnie jak Apostoł Paweł nie chciał przyjąć świadectwa
opętanej kobiety, która mówiła o Pawle i Syli: "Ci ludzie
sługami są Boga najwyższego, którzy nam opowiadają drogę zbawienia"
(Dzieje Ap. 16:17). Wydaje się, iż Boska metoda czyni wyraźną
różnicę między sługami Boga a sługami złego. Przywilej świadczenia
o Bogu lub stanie się ambasadorami prawdy jest łaską zastrzeżoną
dla ludu Pańskiego. Bóg nie szuka onego złośnika ani upadłych
aniołów, ani złych kobiet czy mężczyzn, by byli zwiastunami
dobrej nowiny.
Lud Pański powinien zwrócić na to szczególną
uwagę i odrzucać służbę każdego, kto nie daje dowodów pozostawania
w jedności serca z Panem. "Lecz niezbożnemu rzekł Bóg:
Cóż ci do tego, że opowiadasz ustawy moje, a bierzesz przymierze
moje w usta twoje? Ponieważ masz w nienawiści karność i zarzuciłeś
słowa moje za się" (Psalm 50:16). Spirytyści, media w transie,
hipnotyzerzy, wyznawcy tzw. chrześcijańskiej nauki, nauczyciele
"Nowego Wieku" itp. mniej lub bardziej chcieliby być
utożsamiani z imieniem Jezusa i uchodzić za sług światłości;
lecz wszystkie dzieci światła powinny strzec się tych, którzy
bez względu na to, jak uczciwi mogą się niekiedy wydawać, niewątpliwie
są narzędziami księcia ciemności, który gotów jest przywdziać
strój anioła światłości, by zwieść i oszukać dzieci światłości
- dzieci Boga.
Lecz ktoś powie: Czy Jezus nie powiedział
wyraźnie, że "sprawy... większe nad te czynić będziecie;
bo ja odchodzę do Ojca mego". Czy słowa te nie są prawdziwe?
Odpowiadamy: tak, są prawdziwe i bardzo cenne; ale w jaki sposób
się wypełniają? Czy którzykolwiek z Pańskich uczniów czynili
jakieś większe cuda niż Jezus w leczeniu dolegliwości fizycznych?
Z pewnością nie. Myśląc w kategoriach ziemskich, nie można sobie
wyobrazić większych dokonań tego rodzaju niż te zapisane w Ewangeliach.
Czy którzykolwiek z Pańskich uczniów tak jak Jezus kiedykolwiek
czynili równie wielkie cielesne rzeczy według ciała? Czy któryś
z nich obudził zmarłego? Nikt prócz Apostołów tego nie dokonał.
Co zatem nasz Pan miał na myśli wypowiadając te słowa?
"SPRAWY... WIĘKSZE NAD TE CZYNIĆ
BĘDZIECIE"
Jezus w czasie swej służby miał do czynienia
jedynie z cielesnym człowiekiem i o rzeczach duchowych, czyli
niebiańskich mógł mu mówić tylko w formie przypowieści i niejasnych
wypowiedziach, które nie mogły być dobrze zrozumiane aż po zesłaniu
Ducha przez oświecenie Duchem Świętym. Według naszego zrozumienia,
większe rzeczy czynione przez naśladowców Pańskich od chwili
wniebowstąpienia odnoszą się do ludzkich serc raczej, niż do
ich ciał. "Wszystko stworzenie" wzdycha i boleje w
dolegliwościach fizycznych, lecz największym udręczeniem ze
wszystkich jest cierpienie duszy - jęk i ból złamanych serc.
Proporcjonalnie do tego, jak Pańscy
naśladowcy, nawet ci najpokorniejsi, otrzymują Jego Ducha, mogą
go przekazywać przez Jego Słowo i udzielać zranionym i złamanym
sercom pokoju, radości i błogosławieństwa pomimo fizycznych
dolegliwości, tak, że - jak wyjaśnia Apostoł - mogą oni nawet
radować się w uciskach, ponieważ wiedzą, co daje im cierpienie
pod względem większej chwały, błogosławieństw i zjednoczenia
z Panem w Jego Królestwie (Rzym. 5:3). Czy ci, których oczy
zrozumienia zostały otworzone, by wyraźnie mogli widzieć długość
i szerokość, wysokość i głębokość miłości Boga nie doceniają
bardziej tego błogosławieństwa od przywrócenia im jedynie fizycznego
wzroku? Ten, kto skosztował łaskawości Pana, czyż nie uczestniczył
w większym cudzie niż ci, którzy kosztowali chleby i ryby cudownie
rozmnożone przez Niego, by nakarmić pięć tysięcy? Rzeczywiście,
prawdą jest to, że Pan umożliwił swym najpokorniejszym sługom
w skromnych dziedzinach życia i przy niewielu naturalnych zdolnościach
- za to wyposażonych w Jego Ducha i Słowo - czynić wielkie dzieła
nawet i dzisiaj, "z Boga, mocnych ku zburzeniu miejsc obronnych"
błędu i grzechu.
POTRZEBA CUDÓW MINĘŁA
Był powód, dla którego cuda były niezbędne
na początku dyspensacji ewangelicznej. Gdyby nasz Pan nie dokonał
żadnego z cudów zapisanych na kartach Pisma Świętego, jakże
moglibyśmy dzisiaj być pewni i ufać Jemu tak, jak ufamy. Gdyby
tylko chodził jako kaznodzieja sprawiedliwości wyjaśniający
Boskie Słowo i potem umarł, tak jak umarł, czy te dowody byłyby
równie wystarczające tak jak są teraz, świadczące, iż rzeczywiście
był On Synem Bożym i że Jego śmierć rzeczywiście była ofiarą
doskonałego człowieka za niedoskonałego Adama i jego potomstwo?
Czy nasz Pan głosząc Żydom dokonałby czegokolwiek bez czynienia
cudów? Czyż nie były one konieczne, by potwierdzić Jego prawo
do zajęcia miejsca Mojżesza jako antytypiczny przywódca prawdziwych
Izraelitów? Z pewnością to jest prawdą. Lecz dzisiaj nie ma
potrzeby takich manifestacji cudownej mocy. Wprost przeciwnie,
widzimy, że chrześcijaństwo stało się zbyt popularne na świecie.
W rzeczywistości zbyt wiele kąkolu udaje, iż jest pszenicą.
Tak więc warunki wydają się obecnie dokładnie odwrotne do tych,
które przy pierwszym adwencie wymagały cudów, aby osadzić Kościół
na właściwej podstawie wiary.
"KTÓRY UZDRAWIA WSZYSTKIE CHOROBY
TWOJE"
Lecz ktoś mógłby nalegać: Czy nie wydaje
się bardziej rozsądnym, aby lud Pański udawał się do Boga w
modlitwie lub kierował się do starszych, w celu uleczenia cudowną
mocą, niż uciekał się do lęków, farmaceutyków i chirurgii? Tak,
odpowiadamy, to jest całkiem naturalne. Tego właśnie spodziewałby
się i tego pragnie naturalny cielesny umysł, lecz Pan dzisiaj
nie postępuje ze swym ludem jako z ludźmi cielesnymi. My nie
jesteśmy cielesnymi Izraelitami, lecz duchowymi. Pan zwraca
się obecnie do nowego umysłu. To nowy umysł ma teraz przywilej
leczenia pod kierunkiem Pańskim, przebaczania grzechów, tymczasowego
przykrywania szatą sprawiedliwości Chrystusowej, abyśmy mogli
mieć przed Ojcem stanowisko pełnej sprawiedliwości, bez "zmazy
czy zmarszczki, ani czegoś takiego". Według ciała nie znamy
już żadnego człowieka, ponieważ nie znamy żadnej doskonałości
według ciała, ale znamy doskonałość i cuda według ducha; wiele
razy lud Pański podziwiał wspaniałe uzdrowienia umysłu, wiary
i nadziei oraz cudowne wzmocnienie z nieopisaną radością.
"PRZEZ WIARĘ CHODZIMY, A NIE
PRZEZ WIDZENIE"
To oświadczenie Słowa nie tylko jest zrozumiałe,
ale jego logika musi być oczywista dla każdego. Czy lud Pański
obecnych fizycznych, ludzkich i ziemskich praw i przywilejów
- odkupionych śmiercią Chrystusa - nie wymienił na lepsze przyszłe
rzeczy, jakie otrzyma w zmartwychwstaniu? Czy w ten sposób nie
ofiarował swoich ziemskich interesów, nadziei, praw i przywilejów?
Jakże wiec my, którzy w ten sposób poświęciliśmy nasze obecne
ziemskie korzyści dla przyszłych korzyści możemy prosić o ponowne
danie nam obecnych ziemskich korzyści? Czy taka modlitwa, taka
prośba nie oznaczałaby wycofania przez nas poświęcenia, wybrania
obecnych ziemskich, a nie przyszłych lepszych darów, przywilejów
i korzyści? Czy my jako duchowi Izraelici chcielibyśmy ponownego
dokonania takiej zamiany, gdyby nasz Pan pozwolił nam na to?
Z pewnością nie. Czy ktoś, kto docenia przywilej ofiarowania
ziemskich interesów z Chrystusem, złożenia ziemskiego życia
oraz przywileje uczestniczenia z Panem w królestwie, choćby
przez chwilę pragnął, by Pan odwołał ten układ i oddał obecne
ziemskie prawa?
Jeśli chodzi o świat, przyznajemy, że
Pan zapewnił mu przywileje i błogosławieństwa ziemskiej restytucji,
i że w odpowiednim czasie on je otrzyma, tak jak w odpowiednim
czasie zostanie związany szatan i wszyscy jego pomocnicy ograniczeni,
że wówczas ten dobry lekarz wraz z całą klasą swoich pomocników,
członków Jego ciała rozpocznie wielkie dzieło reformy w wieku
Tysiąclecia, udzielając błogosławieństw restytucji umysłowej,
moralnej i fizycznej wszystkim chętnym i posłusznym tych wspaniałych
czasów (Dzieje Ap. 3:19-21). Lecz restytucja jeszcze nie nadeszła.
Nastanie ona przy końcu Wieku Ewangelii, gdy Kościół i inne
wybrane klasy zakończą swój bieg na ziemi, postępując wiarą,
a nie widzeniem i radując się duchowymi cudami (nawet jeśli
nie fizycznymi).
JEZUS WYPĘDZIŁ DEMONA
Demon wychodził z człowieka, rozdzierając
go, tzn. wywołując konwulsje, paroksyzm (Marek 1:24). Opisując
to wydarzenie, Łukasz (4:25) podaje, że rzucił on tego człowieka
na środek - na podłogę synagogi między ludzi - lecz w żaden
inny sposób go nie zranił, ponieważ będąc posłuszny rozkazowi
Pańskiemu, nie miał już mocy, by uczynić mu krzywdę. Zgromadzeni
ludzie byli zadziwieni i pytali: Co to za nowa nauka, która
ma moc wypędzania złych demonów? Pamiętajmy, że wrogowie naszego
Pana później oskarżyli Go, iż wypędza demony przez Belzebuba,
księcia demonów, szatana; dlatego dostrzegamy mądrość w tym,
że nasz Pan odmówił przyjęcia świadectwa tego demona. Przyjęcie
ich świadectwa byłoby w większym lub mniejszym stopniu ich akceptacją
i przypisaniem kredytu zaufania, podczas gdy Pisma Święte wszędzie
przedstawiają szatana i jego upadłych aniołów jako duchy kłamliwe,
oszukujące ludzi.
Niewątpliwie są przypadki zawładnięcia
przez demony znane jako opętanie. Praktyką w naszych czasach
jest usuwanie opętanych do zakładów dla psychicznie chorych,
gdzie się ich nazywa umysłowo chorymi. Nie mówimy, że wszyscy
mieszkańcy szpitali dla umysłowo chorych są opętani przez demony,
lecz tylko, że jest ich wielu. Jeżeli jesteśmy w stanie wyciągnąć
jakiś wniosek w tej kwestii, moglibyśmy powiedzieć, że prawdopodobnie
ponad połowa jest opętana przez demony, a mniej niż połowa cierpi
na choroby mózgu. Wydaje się, iż takie opętanie przez demony
występuje we wszystkich częściach świata, a skutek zawsze wydaje
się degradujący, ponieważ są to nieczyste duchy, rozkoszujące
się nie w rzeczach świętych, czystych i dobrych, lecz w nieczystości
i bezbożności. Ich oddziaływanie jest zawsze w złym kierunku
i jest wywierane nie tylko na opętanych, lecz także na innych,
którzy są z nimi związani.
ZAMYSŁY SZATANA NIE SĄ NAM OBCE
Nawet media duchowe doskonale zdają sobie
sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie się narażają działając
jako media. Ostrzegają się wzajemnie, by za bardzo nie oddawać
swej woli, by zachować pewną kontrolę nad sobą, by oddawać się
kontroli tych duchów jedynie w ograniczonym zakresie i w ten
sposób uniknąć opętania, ponieważ gdy zły duch uzyska pełną
kontrolę, wola człowieka staje się bezsilna, żeby podołać wypędzeniu
intruza i media te zdane są na łaskę demona. Z ludzkiego punktu
widzenia zostaliby nazwani szalonymi, zwłaszcza jeśli tą samą
osobę opanuje kilka demonów i kilka różnych rodzajów woli będzie
dążyć do kontrolowania jednego organizmu.
W jakiej proporcji wzrasta wiedza o
Bogu i zasadach sprawiedliwości otwierających oczy ludzkiego
zrozumienia, w takiej samej proporcji złe duchy uważają za niezbędne
złagodzenie sposobu zwodzenia; i tak proporcjonalnie lud Pański
potrzebuje ochrony, jaką Pan mu zapewnił - mianowicie Ducha
świętego, ducha zdrowego zmysłu - ducha miłości, radości i pokoju
w Panu.
Widocznie jednak masy ludzkie wówczas
były mniej zwiedzione na ten temat niż obecnie. Dzisiaj szatan,
działający zręczniej niż w przeszłości, przewodzi jako naukowiec,
odrzucając sugestie o istnieniu złych duchów, czy Belzebuba
lub księcia demonów. Powiodło mu się do takiego stopnia, że
wielu czołowych teologów świata, we wszystkich denominacjach
chrześcijaństwa powiada, iż nie ma żadnego diabla, żadnych demonów
i że nasz Pan nie czynił takich cudów, jak tutaj przytoczone.
Utrzymują, że biedni, nieoświeceni ludzie z czasów naszego Pana
nie rozumieli, o czym mówili i dlatego twierdzili, że człowiek
ten ma diabła, podczas gdy po prostu miał on chorobę nerwową,
atak szału itp.
"New Age"-izm (New Age - Nowy
Wiek) jest jednym z ostatnich kaprysów szatana, którymi pod
przykrywką indywidualnej wolności moralnej usiłuje zniszczyć
zarówno zdrowy rozsądek, jak i chrystianizm wśród ludu Pańskiego.
Jedną z najstarszych metod szatana jest zaprzeczanie swemu istnieniu
i odwracanie w ten sposób uwagi od ogromnego wpływu, jaki wywiera
na świat. Jednak "zamysły jego nie są nam tajne" (2
Kor. 2:11). "Albowiem nie mamy boju przeciwko krwi i ciału,
ale przeciwko księstwom, przeciwko zwierzchnościom, przeciwko
dzierżawcom świata ciemności wieku tego, przeciwko duchowym
złościom, które są wysoko" (Efez. 6:12). "Większy
jest ten, który w was jest, niż ten, który jest na świecie"
(1 Jana 4:4). "I rozeszła się powieść o nim prędko po wszystkiej
krainie leżącej około Galilei" (Marek 1:28). Ta sława później
bardzo pomogła Jezusowi w służbie, gdy udawał się do wszystkich
miasteczek i wsi w całej Galilei.
ULECZENIE TEŚCIOWEJ SZYMONA PIOTRA
Po wydarzeniu w synagodze nasz Pan w towarzystwie
Jakuba i Jana udał się do domu Szymona Piotra i Andrzeja. Teściowa
Piotra leżała złożona gorączką, a jeden z ewangelistów podaje,
iż był to ostry rodzaj gorączki. Prawdopodobnie po raz pierwszy
przyszło uczniom do głowy, że moc Pana (której działanie widzieli
przy różnych okazjach) może być użyta na korzyść tej chorej
kobiety. Teraz, gdy ich wiara stała się mocniejszą, przedstawili
jej przypadek Jezusowi; On wziął ją za rękę i podniósł. Gorączka
natychmiast ją opuściła. Co więcej, zamiast słabości i apatii
(co jest zwykłą rzeczą po poważnej chorobie), była silna, żywa
i mogła służyć rodzinie, prawdopodobnie w podawaniu posiłków,
i podjęła obowiązki domowe. Dowodzi to, że jej uleczenie nie
mogło być niczym innym jak cudem. Działanie umysłu, nawet jeśli
w jakimkolwiek stopniu mogło zniszczyć wirusa gorączki, nie
mogło zrekompensować utraty siły w jej systemie, jaka dokonała
się z powodu gorączki.
Zachód słońca był świadkiem zgromadzenia
wielu chorych i opętanych przez demony, prawdopodobnie z dwóch
powodów: 1) w tak ciepłym kraju jak Palestyna chorzy mogli wychodzić
tylko o nieco chłodniejszej porze dnia; 2) był to dzień sabatu,
a Żydzi zewnętrznie ściśle przestrzegali sabat, choć wielu z
nich wewnętrznie było całkiem niereligijnymi. Pamiętajmy, jak
przy innej okazji faryzeusze zarzucali Jezusowi, że uleczył
w dzień sabatu chorego człowieka i jak nasz Pan zdemaskował
ich hipokryzje w tej sprawie wykazując, że gdyby to był wół
albo osioł, który wpadłby do dołu, pomogliby zwierzęciu (Mat.
12:11; Łuk. 13:15).
Wydaje się jednak, że nasz Pan wolał
dni sabatu dla swego dzieła leczenia. Niektóre z Jego najbardziej
zasługujących na uwagę cudów miały miejsce w dniach sabatu.
Sadzimy, że powodem, dla którego tak czynił, nie było drażnienie
faryzeuszy i nauczonych w piśmie czy jedynie wyjawianie hipokryzji
ich formalizmu, lecz fakt, iż dzień sabatu służył szczególnemu
celowi jako ilustracja wielkiego sabatu, który wkrótce nadejdzie:
ilustracja Tysiąclecia, w czasie którego wszystkie rodziny ziemi
będą błogosławione przez tego dobrego Lekarza (który już złożył
swoje życie na odkupienie świata). Podczas Wieku Tysiąclecia
będzie błogosławił i leczył wszystkich chętnych i posłusznych
z rodziny ludzkiej, podnosząc ich coraz wyżej i wyżej z grzechu
Adamowego i warunków śmierci do doskonałości życia utraconego
w Edenie przez nieposłuszeństwo pierwszego Adama.
MOC SZATANA MOŻE LECZYĆ I NIEKIEDY
LECZY
Wielu z poświeconego ludu Pańskiego dzisiejszych
dni obserwując przypadki leczenia przez media duchowe, uzdrowicieli
psychicznych, hipnotyzerów, "charyzmatyków" itp. jest
skłonnych sądzić, iż te obecne przypadki uzdrowień są niemal
takie same, jak uzdrowienia naszego Pana. Jest to naturalna
skłonność, ponieważ najpierw chcemy iść widzeniem. Niektórzy
z tych drogich przyjaciół pytają nas: Czy nasz Pan Jezus nie
jest w stanie leczyć dzisiaj chorób naszego ciała, jak leczył
Żydów w Kafarnaum? Odpowiadamy: tak, niewątpliwie jest w stanie.
Co więcej, uważamy że nasz Pan ma dzisiaj więcej mocy niż wtedy.
Było to po zakończeniu przez naszego
Pana ofiary, gdy po zmartwychwstaniu jako duch dający życie,
oznajmił uczniom: "Dana jest mi wszelka moc na niebie i
na ziemi". Nie mamy żadnych zastrzeżeń odnoszących się
do zdolności naszego Pana dokonywania dzisiaj przez Jego lud
jakichkolwiek cudów, jakie czynił On osobiście podczas pierwszego
adwentu. Stawia się nam w związku z tym pytanie: Skoro tak jest,
czy nie powinniśmy oczekiwać takich uzdrowień? Czy nasz Pan
nie powiedział: "A znamiona tych, co uwierzą, te naśladować
będą: W imieniu moim diabły wyganiać będą, nowymi językami mówić
będą; węże brać będą, a choćby co śmiertelnego wypili, nie zaszkodzi
im..." (Marek 16:17,18)? Chociaż wiersze 9-20 nie znajdują
się w najstarszych manuskryptach, testowanie zasadą liczbowania
biblijnego wskazuje na prawdopodobieństwo ich prawdziwości;
w takim wypadku wnioskujemy, że tekst ten stosuje się jedynie
do czasów, w których żyli Apostołowie.
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika
religijnego "Sztandar Biblijny" nr 72.
|