LEKCEWAŻENIE SUMIENIA jest jednym z wielkich
niebezpieczeństw naszych czasów, tak jak było nim w całej przeszłości.
Nasza lekcja daje tego ilustrację, pokazując jak Herod Antypas
(król Galilei i Berei) lekceważył swe sumienie i w ten sposób
wpadł w sidła cudzołóstwa i morderstwa.
Każdy myślący człowiek posiadający pewne
doświadczenie może potwierdzić fakt, że grzechy zakradają się
stopniowo. Nikt od razu nie spada z czystości na dno grzechu.
Jest stopniowy początek, kiedy jeszcze słychać głos sumienia
i jeśli zostanie wysłuchany, nieszczęście popełnienia poważnego
grzechu może być uniknięte. Jeśli jednak jest ignorowany, głos
ten staje się coraz słabszy, a jego wpływ na kontrolowanie życia
coraz mniej odczuwalny, aż w końcu, gdy sumienie zaśnie, postępowanie
zewnętrzne staje się coraz gorsze, i przy nagłym przebudzeniu
się jednostka taka znajduje siebie w sidłach, w stanie zniewolenia
- być może jako rozpustnik, złodziej, morderca lub każdy z nich,
nie mając najwyraźniej żadnej innej alternatywy niż podążanie
dalej w tym samym kierunku. Ilu z tych, którzy osiągnęli taki
opłakany stan, na próżno pożądało jeszcze jednej takiej szansy,
jaką początkowo mieli - respektowania sumienia i wybrania drogi
sprawiedliwości.
"DUCH ZDROWEGO ZMYSŁU"
W pewnym stopniu doświadczenie to przechodzi
cały świat, ponieważ bez względu na stopień deprawacji i upadku
jako rodzaj ludzki nie jesteśmy jeszcze całkowicie zdeprawowani.
W każdym zdrowym umyśle wciąż istnieje jakiś element sumienia,
pewna miara zdolności odróżniania prawdy od nieprawdy, sprawiedliwości
od niesprawiedliwości, dobra od zła. Na początku swego nowego
życia chrześcijanie mogą posiadać tę cechę w takim samym stopniu,
jak pozostała część ludzkości, ale po poświęceniu życia Panu
i Jego służbie otrzymują obiecane zapewnienie uczenia ich przez
Boga. Dzięki temu nauczaniu ich pojęcie dobra i zła staje się
wyraźniejsze - stają się mniej przesądni i w mniejszym stopniu
prowadzeni jedynie wrażeniami. Posiadają jednoznaczne instrukcje
Słowa Bożego, dzięki którym wyraźniej niż dotychczas mogą dostrzegać
dobro i zło. Sumienie jednak pozostaje to samo. Zostało ono
jedynie oświecone i nie może być mniej czujne u chrześcijanina
niż u osoby światowej.
Wprost przeciwnie, chrześcijanie, wsparci
duchem zdrowego rozsądku, wsparci poświęceniem wszystkiego Panu
i prowadzeni niezmiernie wielkimi i cennymi obietnicami Pisma
Świętego, mają wszelkie powody, by bardziej niż przedtem iść
za głosem sumienia. Dla oświeconego chrześcijanina, prowadzonego
poprzez rozsądzanie Boskiego objawienia - Biblii - głos sumienia
staje się w rzeczywistości głosem Boga, i posłuszeństwo mu jest
niezbędnie konieczne. Wszelkie przekroczenie jego nakazów na
pewno sprowadzi nieszczęście, o wiele poważniejsze od tego,
jakie mogłoby spaść na zwykłego człowieka, ponieważ chrześcijanin
uczynił postęp do przodu i otrzymał wcześniej wiedzę. Dla chrześcijanina
zatem respektowanie głosu sumienia może ostatecznie oznaczać
albo wieczne życie, albo wieczną śmierć - śmierć wtórą. Nawet
wśród tych, którzy w wieku Ewangelii osiągnęli życie wieczne,
Pismo Święte pokazuje dwie klasy:
1) "więcej niż zwycięzców",
"maluczkie stadko", którzy stali się dziedzicami Boga
i współdziedzicami Jezusa Chrystusa, oraz
2) "wielką kompanię", "panny"
(Ps. 45:15).
Możemy być pewni, że wszyscy z tej pierwszej
klasy bardzo uważnie słuchali głosu sumienia i chętnie, z radością
i bez wahania stosowali się do jego wskazówek jako głosu Prawdy,
głosu Pana mówiącego do nich przez Jego Słowo i opatrzność,
prowadzącego ich z łaski w łaskę i z chwały w chwałę aż do ostatecznej
przemiany w pierwszym zmartwychwstaniu. Ta druga klasa - wielki
lud z Objawienia 7 rozdz. zdobyła niższe stanowisko przed tronem
pod względem zaszczytów i błogosławieństw, jakich Pan im udzieli
jako zwycięzcom ze świata. Czy sumienie zaprowadziło ich do
niższego poziomu, a pierwszą z wymienionych klas (Maluczkie
Stadko) do wyższego poziomu Boskiej natury? Stało się tak nie
dlatego, że sumienie prowadziło ich inaczej, lecz dlatego, że
nie tak dokładnie szli oni za głosem sumienia, z mniejszą gorliwością,
mniejszą wytrwałością i mniejszym uświadamianiem sobie tego,
jak wiele zależało od jego respektowania.
SUMIENIE DRĘCZYŁO HERODA
Herod z naszej lekcji (Antypas) był synem
"Heroda Wielkiego", który wymordował niemowlęta w
Betlejem, usiłując pokrzyżować Boski plan działania. Palestyna
znajdowała się pod bezpośrednią kontrolą cesarzy Rzymu, którzy
zamiast podtrzymywać królestwo Heroda, podzielili je, a jedną
czwartą jego część przyznali Herodowi Antypasowi, głównej postaci
naszej obecnej lekcji. Herodiada, piękna i ambitna kobieta z
linii Kleopatry, wnuczka Heroda Wielkiego, miała ambicję zostać
królową i wyszła za mąż za swego najstarszego wuja Filipa, przypuszczając,
że to właśnie jemu cesarz Rzymu udzieli królewskich zaszczytów.
Lecz on został pominięty, a Antypas uczyniony tetrarchą (tzn.władcą
jednej czwartej części królestwa). Herodiada była wielce rozczarowana,
i gdy Herod Antypas przybył do Rzymu, by zostać obdarzonym królewskimi
honorami, postarała się, by gościł w domu swego brata (jej domu)
i wykorzystała tę okazję, by omotać go swym osobistym wdziękiem,
tak że gdy odjeżdżał do swego królestwa, ona uciekła wraz z
nim.
W tym właśnie miejscu dostrzegamy odejście
tej pary i obranie przez nią złej drogi: złota reguła i ich
wyczucie sprawiedliwości powinno było ich powstrzymać. Jeśli
w jakimkolwiek stopniu oni oboje posiadali wtedy głos sumienia,
zamknęli przed nim swe serca. Kobieta ta do wsparcia swego sumienia
miała nie tylko więzy czystości, lecz także zobowiązania umowy
małżeńskiej, które powinny wzmacniać ją w unikaniu zła. Mężczyzna
ten także miał sumienie i wiedział, że akceptując przymilanie
się żony swego brata gwałcił umowę małżeńską zawartą z własną
żoną. Musiał także wiedzieć, że gwałcąc uświęconą gościnność
gospodarza, człowieka, który go gościł, swego brata, popełniał
niebraterski czyn. A przede wszystkim posiadał dostateczną znajomość
prawa żydowskiego, by wiedzieć, że jego postępowanie było obrzydliwością
w oczach Boga.
Po jego powrocie do domu w towarzystwie
swej siostrzenicy (żony swego brata) w roli kochanki w całej
Palestynie powstał wielki skandal, ponieważ ludzie (pouczeni
przez Zakon) rozpoznali, że ich władca jawnie narusza Zakon.
Jego prawdziwa żona, przygnębiona i przybita obecnością uzurpatorki,
otrzymała pozwolenie przeniesienia się z Galilei na drugą stronę
jeziora, do innej części królestwa i innego pałacu, w Macheroncie.
Była ona córką arabskiego króla Aretasa i wkrótce udało się
jej powrócić do domu ojca. Aretas był wściekły i groził wojną.
POTĘPIONY TYLKO HEROD, NIE INNI WŁADCY
Gdy służba Jana była u szczytu i gdy potępiał
on każdą formę grzechu, pojawiła się kwestia Heroda. Wielki
prorok całkowicie potępił jego postępowanie, stwierdzając, że
zgodnie z Zakonem Herod nie może mieć żony swego brata, swej
własnej siostrzenicy. Tekst grecki wskazuje, że nie zostało
to powiedziane tylko raz, lecz "mawiał Jan" stale
uczył, że u samej głowy narodu tkwiło zło. Ponieważ naród żydowski
utrzymywał, iż jest przyjęty przez Boga jako szczególny naród
i królestwo Boga, zapewniając, iż w każdym szczególe żyje według
Jego szczególnych praw, Jan prawdopodobnie słusznie demaskował
postępowanie władcy Żydów, nie podejmując żadnej krytyki innych
władców ziemi, którzy nie pozostawali pod Boskim prawem i przymierzem.
Powinniśmy jednak pamiętać, że Jezus
nie wyraził swego stanowiska w tej sprawie. W postępowaniu Jana
niczego nie powinniśmy odbierać jako szczególnego przykładu
tego, co my powinniśmy czynić dzisiaj w stosunku do urzędników
państwowych w sensie krytykowania ich życia i poczynań. W dzisiejszym
świecie nie ma żadnego narodu, który byłby przyjęty przez Boga
w takim samym znaczeniu, jak naród żydowski, nie ma żadnego
narodu przyznającego się do pozostawania w takiej karności i
pod kontrolą, jak ówczesny Izrael. Nasz Pan wskazuje na nasz
stosunek do świata: "Oddawajcie tedy, co jest cesarskiego,
cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu" (Mat. 22:21). Apostoł
wyjaśnia, że we wszystkich sprawach, które nie są sprzeczne
z naszymi prawami jako poszczególnych jednostek i sumieniem,
powinniśmy uznawać oficjalne stanowisko rządzących światem.
Dlatego dzisiejsi chrześcijanie mają sądzić siebie i analizować
sprawy zgromadzenia, usuwając spośród siebie wszelki kwas, ale
nie wolno im próbować oczyszczać świata ani uważać, że świat
znajduje się obecnie na sądzie.
To prawda, że Apostoł mówi: "Azaż
nie wiecie, iż święci będą sądzili świat?" (1 Kor. 6:2).
Miał jednak oczywiście na myśli ten czas, kiedy święci mieli
być przygotowani na sędziów, gdy przy końcu tego wieku będą
przemienieni z śmiertelnych w nieśmiertelnych, z niedoskonałości
do doskonałości, i będą takimi jak Pan, towarzysząc Mu w sądzeniu
świata i rządzeniu nim. To sądzenie dopiero się rozpocznie i
obejmie każdy naród, i każdego członka rodziny adamowej. W miarę
możliwości mieli żyć w pokoju ze wszystkimi ludźmi, oddając
hołd tym, którym hołd się należy, cześć tym, którym cześć się
należy, lecz zawsze uznając publicznie i prywatnie - pod każdym
względem za najważniejsze swe obowiązki wobec Niebiańskiego
Ojca i Jego Syna, naszego Odkupiciela.
HEROD WTRĄCIŁ JANA DO WIĘZIENIA
Duma Heroda została dotknięta komentarzami
Jana i niewątpliwie obawiał się, że jeśli pozostawi to bez potępienia
i kary, może to doprowadzić do zamieszania w królestwie. Rozwiązał
sprawę przez osadzenie Jana w więzieniu. Niemniej jednak czytamy,
że bał się Jana, zdając sobie sprawę, iż był on prawym człowiekiem
- człowiekiem, który w prawym postępowaniu, na miarę swoich
możliwości, okazywał posłuszeństwo swemu sumieniu. Znajdujemy
nawet sugestię, że (w. 19, 20) uwięzienie Jana, przynajmniej
w pewniej mierze, miało na celu uchronienie go przed gniewem
Herodiady, która pragnęła go zabić i która bez wątpienia nie
wahałaby się wynająć zabójców. Wydaje się, że była ona kobietą
zupełnie pozbawioną sumienia.
Tekst grecki sugeruje, że Herod często
spotykał się z Janem, słuchał jego argumentów - słuchał chętnie,
ale był zakłopotany. Herodiada z pewnością zdawała sobie sprawę,
że jej wpływ na króla był zagrożony. Zaryzykowała wszystko,
by zabezpieczyć obecną pozycję, i jeszcze wiele by zaryzykowała,
aby ją utrzymać. Gdyby nauki Jana Chrzciciela skłoniły Heroda
do oddalenia jej, znalazłaby się w gorszej sytuacji niż przedtem
- jako potępiona, odrzucona, bez nazwiska i domu - bez niczego.
Taki umysł w ogóle nie dopuszczał możliwości tego typu rozwiązania,
a więc należało uczynić wszystko, co mogłoby odsunąć to niebezpieczeństwo.
Podobnie jest z wieloma innymi ludźmi
zajmującymi niższe stanowiska w historii świata: ambicja błędnie
nimi kieruje, a duma stanowi siłę, która nie tylko lekceważy
głos sumienia, lecz ostatecznie czyni morderców z tych, którzy
początkowo - gdy sumienie zaczynało ich potępiać - byliby wstrząśnięci
na samą myśl o popełnieniu takiego czynu. Podobnie jest z niektórymi
na mniejszą skalę: duma i ambicja, być może działające w innym
kierunku, odpędzają sumienie aż w końcu osoba taka przyparta
symbolicznie do muru ucieka się do kłamstw, oszczerstw i niszczenia
reputacji drugich, choć początkowo sama myśl o tym zostałaby
z odrazą odrzucona. Jakże koniecznym jest respektowanie głosu
sumienia!
Spójrzmy także na Heroda, na sposób,
w jaki lekceważone przez niego sumienie krok po kroku prowadziło
go coraz głębiej w błoto. Zauważmy, że gdyby poszedł za głosem
sumienia, gdy słuchał Jana i bał się, Jan mógłby jeszcze odejść
wolny. Nie słuchając go jednak, był coraz bardziej usidlany
aż w końcu doszło do punktu kulminacyjnego opisanego w tej lekcji
- zamordował on proroka Pańskiego.
Herodiada czuwała szukając dogodnej
sytuacji dalszego usidlenia Heroda, który już znajdował się
w jej mocy, ponieważ lekceważył głos sumienia. Każdy dzień był
dla niej cenny. Nie wiedziała, kiedy słowa proroka mogą wywrzeć
wpływ na Heroda, ale wiedziała, że w jakimś stopniu posiadał
on sumienie, i że było ono zaniepokojone. Ten sprzyjający moment
nadszedł wraz z urodzinami Heroda. Podtrzymywała go w jego próżności,
pomagała w przygotowaniach uczynienia tego dnia dniem wielkiego
święta i w ten sposób dążyła do przypodobania się Herodowi jako
ta, która przede wszystkim pragnęła jego wyniesienia w oczach
świata.
UCZTA MOGŁA MIEĆ MIEJSCE W PAŁACUFORTECY
Herod odesłał Jana z Galilei do pałacu w
Macheroncie, który był także fortecą. W ten sposób odsunął go
od Herodiady i jej szczególnych wpływów, a jednocześnie zadowolił
ją tym, że Jan znalazł się o tyle daleko, iż rzadziej odwiedzał
go Herod. Przypuszcza się, że uczta odbywała się właśnie w tym
pałacu-fortecy, że Herod rzeczywiście tam się znajdował przygotowując
się do wojny z królem Arabii, i że zgromadzenie znamienitych
postaci z całego państwa było w pewnym stopniu patriotycznym
zebraniem całego królestwa dla zapewnienia króla o przychylności
i dobrej woli wszystkich jego poddanych i wpływowych podwładnych.
W takich uroczystościach uczestniczyli tylko mężczyźni i były
one obficie zaopatrzone nie tylko w jadło, lecz także trunki,
w wyniku czego całe towarzystwo stawało się bardzo wesołe.
Herodiada dosyć dobrze znała króla i
przygotowywała dla niego pułapkę. Wiedziała, że cokolwiek obieca
w otoczeniu swych dostojników i książąt, będzie czuł się zobowiązany
spełnić. Wiedziała także, że zwyczajem tamtych czasów i tamtego
kraju było pojawianie się przy końcu uczty, między uczestnikami,
tańczących dziewcząt ubranych w półprzezroczyste szaty i w takich
okolicznościach zwyczajem było, by król, stosownie do uznania,
udzielił tancerce jakiegoś prezentu w związku z jej oddaniem
się zmysłowemu tańcowi. Herodiada przygotowała niespodziankę
dla nich wszystkich: tańczące dziewczyny pochodziły zwykle z
niższych klas - ona zamierzała wywrzeć na wszystkich szczególne
wrażenie przez użycie w tym celu swej córki, księżniczki, wnuczki
Heroda Wielkiego. Spryt tej kobiety widoczny jest na każdym
kroku, a jej plany zostały zrealizowane dokładnie tak, jak je
obmyśliła i pragnęła. Król i jego dostojnicy zostali zaskoczeni,
a ten pierwszy powiedział do dziewczyny: "O cokolwiek byś
mię prosiła, dam ci aż do połowy królestwa mego". Jeśli
skłonni jesteśmy myśleć o tym jako o czymś bardzo ekstrawaganckim,
pamiętajmy, że liczni bogaci światowi mężczyźni są podobnie
nierozsądni, ponieważ i w naszych czasach na kobiety o wątpliwej
wartości wydają tysiące i setki tysięcy.
SPRYT WĘŻA
Herodiada trzymała tę sprawę w tajemnicy.
Nawet jej córka Salome nie wiedziała o cenie, jaką zamierzała
osiągnąć. Dziewczyna wiedziała jedynie, że gdy król zapyta ją
o wybór prezentu, deklarując gotowość jego udzielenia, ona ma
odejść i zapytać matkę o co powinna prosić.
Herod był zdumiony prośbą o głowę Jana
Chrzciciela. Chociaż był pozbawiony zasad, zatwardziały, tłumiący
swe sumienie i bardzo zdemoralizowany, nigdy nie myślał o zamordowaniu
proroka Bożego. Czytamy, że "zasmucił się król bardzo".
W pewnym stopniu najwyraźniej zaczął zdawać sobie sprawę, że
został usidlony. Przez człowieka o odpowiednio zrównoważonym
umyśle i właściwej zdolności osądzania, sprawa ta zostałaby
z łatwością rozwiązana, ale nie przez kogoś z charakterem Heroda.
Jakimkolwiek by nie było sumienie Heroda,
teraz zastanowiło się nad drugą stroną i usilnie podpowiadało,
że skoro złożył obietnicę, nie powinien jej łamać, że złamanie
przysięgi złożonej przez króla w obecności jego dostojników
oznaczałoby, iż jest on człowiekiem pozbawionym zasad i charakteru
i że dworzanie ci nie mogą polegać na nim ani żadnych obietnicach
czynionych wobec nich w związku z mającą wkrótce nastąpić wojną.
Czytamy więc, że z powodu złożonej przysięgi i obecnych osób
(i moglibyśmy dodać z powodu pychy) Herod ustąpił. A ponieważ
prośba należała do gatunku tych, które należy spełniać od razu,
natychmiast wysłał kata do Jana. W ten sposób jako król okazał
swą wielkość, szacunek dla prześwietnego towarzystwa, wysoką
ocenę swego przyrzeczenia i władzę oraz moc króla. Słusznie
Pismo Święte oświadcza, że wiele rzeczy wysoko cenionych wśród
ludzi jest obrzydliwością dla Pana, i w takim stopniu, w jakim
lud Boży napełnia się Jego duchem, Jego umysłem, Jego usposobieniem
i duchem zdrowego rozsądku, w takim stają się obrzydliwością
dla nas.
JAN CHRZCICIEL A HEROD ANTYPAS
Przed naszymi umysłami stają dwie wielkie
postacie z kart historii: prorok Pana, o którym Jezus powiedział,
"nie powstał większy nad Jana Chrzciciela" oraz Herod
Antypas, wybitny za swoich dni i zaznaczony na czarnych kartach
historii minionych dziewiętnastu stuleci. Ten pierwszy był mężem
Bożym, którego życie, czas i wszystko co posiadał było poświęcone
na służbę Stwórcy, głoszeniu sprawiedliwych zasad, napominaniu
współbliźnich do porzucenia grzechu i postępowania według zasad
sprawiedliwości; ten drugi, obdarzony władzą, z wielkimi możliwościami
wywierania wpływu w kierunku dobra lub zła, wykorzystał te możliwości
ze szkodą dla samego siebie i niezgodnie z wszelkimi zasadami
sprawiedliwości i jakimkolwiek dobrym wpływem na ludzi, nad
którymi sprawował krótką władzę. Ten pierwszy zużył swe życie
na głoszeniu prawdy, doznał uwięzienia, a następnie został ścięty;
ten drugi zaś miał luksusowe życie, zaspokajając swe pragnienia,
sławiony przez ludzi, mając władzę odebrania życia drugiemu.
Jaka będzie nagroda?
Czy ktokolwiek, kto wierzy w Boga i
w wypełnienie się Jego obietnic dotyczących życia wiecznego,
może wątpić, że w przyszłości między tymi dwiema osobami będzie
olbrzymia różnica? Czy ktokolwiek, kto rozumie Boski plan, może
wątpić, że wierny aż do śmierci Jan Chrzciciel będzie jednym
z książąt, jakich Pan chwały w przyszłości wyznaczy do prowadzenia
i kierowania sprawami świata i podnoszenia wzdychającego stworzenia?
Takim wartościowym charakterom Pan może powierzyć znaczną część
swego dzieła, a my, dostrzegając Pański wybór w tym celu, możemy
mieć większą ufność we wspaniały rezultat tego dzieła we właściwym
dla Boga czasie.
A czego możemy spodziewać się dla Heroda
i innych jemu podobnych, którzy gwałcili swe sumienie, degradowali
siebie, a swe możliwości wykorzystywali dla zła, a nie dobra?
Z pewnością możemy spodziewać się, że "będą wielce karani"
dzięki Bogu nie w wiecznych mękach, lecz jak oznajmia Biblia
przez sprawiedliwe ukaranie "duszy każdego człowieka",
który czyni zło (Rzym. 2:9).
W jakim stopniu Herod mając wielkie
możliwości splamił i zdegradował swoje sumienie, w takim samym
bez wątpienia obudzi się w poranku zmartwychwstania, tj. na
niskim moralnie poziomie i będzie miał odpowiednio dłuższą drogę
powrotu do tego stanu sumienia, jakie posiadał na początku swej
kariery, choć wówczas mógł on być bardzo nędzny. Poza tym, jeśli
w czasie tysiąca lat wieku Tysiąclecia będzie chciał przy jego
końcu uzyskać doskonałość utraconą w Edenie, a odkupioną na
Kalwarii, niezbędny będzie dalszy postęp, rozwój i wspinanie
się jeszcze wyżej.
"POHAŃBIENIE I WZGARDA WIECZNA"
Gwałcenie sumienia i nadużywanie władzy przez
Heroda i Herodiadę przyniosło im złą sławę na całym świecie.
Pismo Święte zapewnia nas, że w słusznym dla Boga czasie - w
okresie Tysiąclecia - w wyniku okupowego dzieła Chrystusa powstaną
oni z grobu wraz z resztą rodziny adamowej. Przez proroka Daniela
Pan przedstawił rzesze ludzkości powstające na hańbę i wieczną
wzgardę, a możemy być pewni, że tych dwoje dostąpi szczególnej
hańby i wzgardy razem z Neronem, Dioklecjanem, Hitlerem, Stalinem
i innymi potwornymi postaciami z historii. Możemy założyć, że
zanim tacy zostaną wzbudzeni cały świat osiągnie już znaczny
postęp i rozwój w kierunku doskonałości.
Znajomość Pana będzie powszechną i głęboką
jak ocean, a ludzki rozum odpowiednio do tego poszerzy swe możliwości,
tak że złe czyny tej pary będą jeszcze większą obrzydliwością
niż obecnie. Dla winnych olbrzymim ciężarem będzie postawienie
ich przed światem znającym ich grzeszne, zatwardziałe postępowanie.
Będą czuli się tak, jak gdyby ze wstydu zapadali się w ziemię.
Ale to nie wszystko: gwałcenie przez nich sumienia i powstała
z tego degradacja znacznie dłużej będą utrzymywać ich w tym
przykrym stanie - ich postęp w kierunku doskonałości będzie
z tego powodu wolniejszy, a hańba i wzgarda większa i wydłużona.
Dziękujemy jednak Bogu, że w Chrystusie jest odpuszczenie grzechów
nawet dla najbardziej nikczemnych i że ci, którzy nigdy nie
słyszeli o Chrystusie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, lecz
pod wpływem boga tego świata mieli swe umysły całkowicie zaślepione
i zdegradowane przez grzech, ostatecznie zostaną oświeceni i
dowiedziawszy się o łasce Boga przez Chrystusa otrzymają sposobność
skorzystania z Jego miłosierdzia i wzmacniających błogosławieństw,
które stopniowo podźwigną ich ze stanu pohańbienia i wzgardy
ze strony współbliźnich. Jeśli jednak nie skorzystają z tego
miłosierdzia i tych przywilejów, i w ten sposób okażą się niegodnymi
jakiejkolwiek Boskiej łaski, umrą - umrą wtórą śmiercią.
Powinniśmy przy tej okazji pamiętać
o obietnicy naszego Pana, że w dniu tym łatwiej będzie Sodomie
i Gomorze niż Kafarnaum i innym miastom Galilei. Sądzimy zatem,
że łatwiej będzie także królowi Sodomy niż królowi Herodowi.
Pomimo tego, błogosławiony plan Pana jest taki, że Jego warunki
nawet dla tych najgorszych z ogółu ludzkości nie będą niemożliwe
do zniesienia. Możemy być pewni, że dla podniesienia ich z grzechu
i śmierci zostanie uczynione wszystko to, co tylko będzie możliwe.
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Teraźniejsza Prawda" `92(43).
|