Nasz Pan zdawał się nieco rozczarowany wynikiem
swej służby, szczególnie w Kafarnaum, gdzie mieszkał przez długi
czas. Nasza lekcja rozpoczyna się od pewnego ostrzeżenia skierowanego
do mieszkańców Kafarnaum, Chorazynu (Korozain) i Betsaidy. Ludność
zamieszkująca te trzy miasta, obdarzona łaską wielu cudów i
licznymi dowodami mesjańskiego posłannictwa Jezusa oraz zaofiarowanymi
jej przywilejami, powinna była ponieść stosowną odpowiedzialność.
Kafarnaum było wielce błogosławione,
wysoce wywyższone, czyli symbolicznie zostało "aż do nieba
wywyższone" w zakresie otrzymanych przywilejów i sprzyjających
sposobności, jednak wskutek swej niewierności osiągnęło większą
degradację. Ostatecznie miało obrócić się w proch - ulec zniszczeniu,
i jak mówi werset, zostać "aż do piekła strącone",
co oznaczało strącenie do hadesu, do stanu śmierci. W końcu
wypełniło się to w ucisku, który przyszedł na Żydów i zniszczył
ich państwowość w wyniku odrzucenia przez nich Mesjasza i królestwa,
które Pan zaofiarował się ustanowić.
Nasz Pan doznał rozczarowania w następstwie
tak powszechnego odrzucenia Jego osoby, dlatego nie mógł oczekiwać,
że z zadowoleniem będzie przez lud przyjęty. Musiał prawdopodobnie
wiedzieć o tym, skoro w innym miejscu przedstawił to swym uczniom,
powołując się na proroctwa mówiące, że Izrael Go odrzuci i oferta
królestwa ich ominie. Faktem jest, iż odrzucenie Jezusa w konsekwencji
pozwoliło na skierowania owego wspaniałego wezwania do zaszczytów
królestwa do wierzących pogan i tak my obecnie cieszymy się
łaską.
Różnica, jaką Mistrz uwydatnia pomiędzy
Betsaidą i Chorazynem a Tyrem i Sydonem jest bardzo istotna.
Te ostatnie dwa wymienione pogańskie miasta były w rozkwicie,
jednak pełno w nich było niegodziwości i niemoralności (co w
takich miastach było powszechnym zjawiskiem), a zatem ich nazwy
widocznie były równoznaczne z wszystkim co było niegodziwe,
rozwiązłe i nieczyste. Nasz Pan oświadczył, że gdyby dokonane
przez Niego cuda miały miejsce w tych bezbożnych miastach, od
dawna pokutowałyby w worach i popiele (co oznacza stan głębokiej
skruchy). Ta wypowiedź oznaczała, że serca ludzi z Betsaidy
i Chorazynu były w o wiele gorszym stanie niż serca pogan z
Tyru i Sydonu, tzn. w stanie dalekim od tego, jaki zadowalałby
Boga.
Z tego wynika, że Bóg inaczej się zapatruje
na tego rodzaju sprawy niż większość ludzi. On nie pyta jedynie
czy to miasto jest moralne, czy niemoralne? Czy ludzie tam mieszkający
są obyczajni, czy też nieobyczajni. Raczej badając sprawę nasz
Pan postawiłby następujące pytanie: jaką postawą serca charakteryzuje
się ten lub tamten lud, ta lub tamta osoba? Co stawia sobie
za cel, o co walczy? Jak byłaby usposobiona dana osoba, gdyby
otrzymała pełniejsze światło dotyczące Boskiej woli? Tak więc,
gdybyśmy przyjrzeli się sobie i stwierdzili, że nie jesteśmy
niemoralni ani niedelikatni, zmysłowi czy brutalni, lecz subtelniejsi
od wielu innych, to byłoby dobrze. Oto jakimi powinniśmy być
mając na uwadze przyszłe łaski, przywileje i dobrodziejstwa.
Lecz powinniśmy pamiętać, że możemy jednak znajdować się w stanie
dalekim od tego, jaki podobałby się Panu. Jeśli Bóg darzy nas
pewnymi przywilejami, błogosławieństwami i dogodnymi sposobnościami,
a my je odrzucamy, to z Jego punktu widzenia nasza postawa może
okazać się gorsza od tej, jaka cechuje człowieka niemoralnego.
JEZUS GANI KAFARNAUM
Wracając do Kafarnaum, najbardziej uprzywilejowanego
ze wszystkich miast, nasz Pan przeciwstawia je Sodomie, której
niegodziwość była tak wielka, iż stała się powodem nagłego zniszczenia
jej przez Pana. Wyraźnie jest powiedziane, że z Pańskiego punktu
widzenia ludność Kafarnaum była bardziej niegodziwa, mniej godna
Bożej łaski i bardziej zasługiwała na karę, niż mieszkańcy Sodomy.
Było to surowe oskarżenie, a jednak rozumiemy, że było ono sprawiedliwe.
Biedni Sodomici krocząc drogą grzechu, nie znając Boga itp.,
idąc za głosem upadłej natury, stopniowo ulegali coraz większej
degradacji, podczas gdy mieszkańcy Kafarnaum, jako Żydzi, odnieśli
pod każdym względem wiele korzyści. Ludzi tych Pan błogosławił
możliwością poznania Go i ostatecznie do nich posłał w owym
czasie Mesjasza, którego cuda wielokrotnie oglądali i którego
piękny charakter oraz nauki bezpośrednio poznali (dzięki temu,
że dosyć długo mieszkał wśród nich).
Wobec tych przywilejów i łask, odrzucenie
przez nich Mesjasza i niewykorzystanie nadarzających się sposobności,
napiętnowało ich jako będących gorszymi od Sodomitów w ocenie
sprawiedliwości i prawdy. Nasz Pan bowiem oświadcza, że mieszkańców
Sodomy nie spotkałby taki koniec, gdyby zostali obdarzeni podobnymi
przywilejami i łaskami.
I tu naturalnie powstaje pytanie, dlaczego
nasz Pan nie udzielił mieszkańcom Sodomy równie dobrych sposobności,
jak to miało miejsce w przypadku Kafarnaum, i dlaczego On nie
udzielił mieszkańcom Tyru i Sydonu (którzy jeszcze żyli) równie
wspaniałych sposobności, jak to uczynił w przypadku Chorazynu
i Betsaidy? Odpowiadamy, że nikt z tych ludzi nie był na próbie
życia wiecznego. Sodomici nie byli poddani takiej próbie. Lud
Tyru i Sydonu nie przechodził żadnej próby, podobnie jak ludność
Palestyny nie była na próbie życia wiecznego. Próba, na jaką
byli wystawieni Izraelici, dotyczyła ich miłości do Pana i do
sprawiedliwości oraz ich gotowości stania się Jego ludem i zwolennikami
Jego królestwa. Wynik tej próby wykazał, że Izraelici dostatecznie
nie kochali sprawiedliwości i tym samym nie byli w stanie właściwie
ocenić Pańskiego królestwa i stać się jego sługami i przyjaciółmi.
W rezultacie tego ich miasto i oni, jako jego mieszkańcy, zostali
przez Pana odrzuceni i nie mogli stać się Jego przedstawicielami
w zakładaniu Jego królestwa.
Kilka następujących faktów wskaże, iż
dotąd żaden z tych ludzi nie został poddany indywidualnej próbie
zyskania życia wiecznego, a mianowicie: (1) cały świat był skazany
na potępienie skutkiem przestępstwa Adamowego; (2) nikt nie
mógł być uwolniony od tego potępienia i poddany nowej osobistej
próbie życia przed zapłaceniem ceny okupu, a to jeszcze nie
nastąpiło; (3) z dalszego oświadczenia naszego Pana (werset
24) wynika, iż w przyszłości nastąpi dzień sądu - dzień doświadczania,
dzień próby, dzień, który okaże, kto będzie i kto nie będzie
godny życia wiecznego (Dzieje Ap. 17:31). W owym dniu sądu,
w Wieku Tysiąclecia, wszyscy mają mieć sposobność ubiegania
się o życie wieczne, gdyż udzielenie próby całej - Adamowej
rasie było głównym celem śmierci naszego Odkupiciela.
Tymczasem, mimo iż ludność Betsaidy,
Chorazynu i Kafarnaum odrzuciła Pana i przez Niego została odrzucona,
to jednak Pan pośród tych ludzi znalazł kilka osób, i od tego
czasu wybierał następne nadające się do specjalnych klas, które
zapraszał do skorzystania ze szczególnych przywilejów w Tysiącletnim
Królestwie, pod którego dobroczynnymi rządami sprawiedliwości
wszyscy zostaną poddani zupełnemu i bezstronnemu sądowi (czyli
próbie), prowadzącemu do życia. Jednak miał On swoich słuchaczy
rozumiejących, iż w okresie owej przyszłej próby mieszkańcy
Tyru, Sydonu i Sodomy zostaną potraktowani z większą uwagą i
względami niż ci, którzy mając więcej przywilejów zatwardzili
swoje serca względem tego, co zobaczyli i o czym się dowiedzieli.
"Lżej będzie ziemi Sodomskiej w dzień sądny, niżeli tobie
[Kafarnaum]".
LŻEJ SODOMIE PODCZAS SĄDU
Jakże ostra krytyka kryje się w tych słowach
wobec mieszkańców Sodomy, znanych ze swej niegodziwości, rozwiązłości
itp., którzy doznają większej łaski, większej tolerancji z ręki
Pańskiej, gdy Pan rozpocznie dzieło sądzenia rodzaju ludzkiego,
niż ci, którzy będąc przez Boga darzeni względami nie docenili
Jego łask i okazali zniewagę wobec Jego dobroci!
Lecz jeśli ktoś z tego wyciągnie wniosek,
że mieszkańcy Kafarnaum, będąc w wieku Tysiąclecia na próbie
życia, zostaną potraktowani nieżyczliwie, to popełni wielki
błąd, ponieważ zawarta w Pańskim Słowie deklaracja wyraźnie
stwierdza, że Pan "będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości".
Nie w gniewie i złości, nie z pragnieniem wyrządzenia człowiekowi
krzywdy, lecz z pragnieniem świadczenia jemu wszelkiego możliwego
dobra. Dlatego mieszkańcom Kafarnaum w owym dniu będzie "lżej",
o wiele lżej. Będzie to dla nich wspaniała błogosławiona sposobność
osiągnięcia pełnej i jasnej wiedzy o Panu.
Jednak sąd ten będzie lżejszy dla ludności
Sodomy i Gomory, ponieważ jej grzechy, chociaż pod niektórymi
względami gorsze, z Boskiego punktu widzenia były mniej okropne
- nie tyle były popełniane wbrew charakterowi, ile były grzechami
wynikającymi z ignorancji. Dlatego możemy przypuszczać, iż utrzymywani
w karności wieku Tysiąclecia tacy ludzie jak ci z Tyru i Sydonu,
i ci z Sodomy, którzy w żadnym stopniu nigdy nie poznali Boga
ani Jego praw, będą w takim stanie serca, jaki z większą gotowością
pozwoli im poddać się wpływom i wymaganiom tego czasu, niż uczynią
to mieszkańcy Chorazynu, Betsaidy i Kafarnaum - którzy wiedząc
więcej o Bogu nie skorzystali ze sposobności w obecnym życiu,
niszcząc swe charaktery.
Oni stanowią jedynie przykład, gdyż
wiemy, iż ci wszyscy, którzy są w grobach usłyszą głos Syna
Człowieczego i "pójdą ci, którzy dobrze czynili [zwycięzcy],
na powstanie żywota; ale ci, którzy źle czynili [cały rodzaj
ludzki z wyjątkiem świętych], na powstanie sądu" (Jan 5:28,
29).
Możemy łatwo zauważyć, co pozostaje
w zgodzie z oświadczeniem naszego Pana, stanowiącym treść niniejszej
lekcji, że wielu z tych, którzy w tym życiu nie mieli wiedzy
ani sposobności, nie mogą z tego powodu ponieść szkody w czasie
przyszłego sądu, ale wręcz przeciwnie mogą się okazać bardziej
podatnymi na dobre wpływy królestwa i jego prawa niż ci, którzy
do pewnego stopnia już w obecnym życiu zostali oświeceni, ale
tego nie wykorzystali. Jakże wspaniałą jest ta obietnica przyszłego
sądu, czyli próby! Jakże wielkie to ma znaczenie dla całego
wzdychającego stworzenia, iż Bóg, który dozwolił, aby wyrok
Adamowy zaciążył nad wszystkimi, odbierając każdemu sposobność
przejścia indywidualnej próby, przygotował dla wszystkich odkupienie
spod owego pierwszego wyroku i w ten sposób dostarczył każdemu
człowiekowi sposobności przejścia osobistej próby we właściwym
czasie, pod nadzorem Tego, który umarł za wszystkich. Wtedy
nastaną sprzyjające warunki do przeprowadzenia tej próby. Szatan
zostanie związany, a ziemia napełniona wiedzą Pańską, Jego dobrocią
i Jego łaskawymi zarządzeniami, mającymi na celu dobro Jego
upadłych stworzeń, których zniszczenia On nie pragnie, lecz,
jeśli zechcą, otrzymają przez Chrystusa wieczne życie.
SODOMA NIE NA WIECZNYCH MĘKACH
Jednak, jak nasz Pan wyraźnie oznajmił (werset
25), sprawy dotyczące przyszłego sądu i błogosławionych sposobności,
które dane będą każdemu członkowi z rasy Adamowej, są zakryte
przed większością ludzi. Wydaje się, że są one szczególnie zakryte
przed mądrymi i roztropnymi tego świata. Zamiast przyjąć tak
chwalebny plan, skłonni są do nauczania, że biedni Sodomici
zostali skazani na wieczne męki bez jakiejkolwiek szansy i bez
perspektywy na otrzymanie jakiejkolwiek sposobności w przyszłości.
Lecz nasz Pan oświadczył, że gdyby oni mieli tak korzystną sposobność
jak Kafarnaum, to pokutowaliby z głęboką skruchą.
"Mądrzy i roztropni" skłonni
są również do opowiadania nam, że mieszkańców Tyru i Sydonu
powinniśmy uważać za skazanych na wieczne męki, mimo iż nie
byli oni darzeni przez Pana błogosławieństwami, aczkolwiek pokutowaliby,
gdyby mieli równie sprzyjające warunki, jak ludność Palestyny.
I ostatecznie mówią nam oni, że mieszkańcy Palestyny, odrzuciwszy
naszego Pana, koniecznie muszą cierpieć wieczne męki, a nie
tylko przypłacić to utratą królestwa. Współcześni "mądrzy"
nie zrozumieli; są ślepymi względem prawdy - zaślepionymi tradycją
swych religijnych nauczycieli - podobnie jak kiedyś Żydzi.
Ponadto, powiększając zamieszanie, próbują
oni odnieść Pańskie słowa do dnia sądu, i oczywiście według
nich oznacza on dzień potępienia, zamiast dzień próby. Nie zauważają,
że według ich twierdzenia Sodomici już znajdowali się w piekle,
cierpiąc przez prawie dwa tysiące lat najsroższe męki (w czasie,
gdy nasz Pan wypowiadał te słowa). Czyżby sądzili, że Sodomici
mogliby cierpieć jeszcze bardziej po dniu sądu niż, jak to sami
opisują, cierpią obecnie? Co oni w ogóle rozumieją przez pojęcie
"dzień sądu"? Wyraźnie nie mają właściwego poglądu,
co do znaczenia tych słów. Rozumieją, że nasz Pan odnosił je
do przyszłości i są z tego powodu bardzo zakłopotani, absolutnie
nie potrafiąc podać żadnego rozsądnego wyjaśnienia tej spraw,
które byłoby w zgodzie z Boskim charakterem lub z ich własnymi
żałosnymi teoriami, godzącymi w Boską cześć.
Jakże podnoszące na duchu są słowa naszego
Pana, że te sprawy zostały jednak niektórym osobom objawione
- niemowlątkom, nie wielkim ani mądrym według tego świata, lecz
tym, którzy są pokornego umysłu, gotowi przyjąć Pańskie nauki,
nie pragną uczyć Pana. Owo wielkie błogosławieństwo, drogo umiłowani,
należy do nas i bądźmy bardzo ostrożnymi w zachowaniu postawy
dziecięcości i prostoty, abyśmy nadal mogli być nauczani przez
Boga i "wiedzieli, które rzeczy nam są od Boga darowane"
(1 Kor. 2:12).
BOSKI PLAN OBJAWIONY POKORNYM
Radujmy się z rzeczy pochodzących od Boga
i korzystajmy z nich, a światło to niech również świeci innym.
Fakt, iż Boski plan jest ukryty przed większością owych uczonych
itp., tłumaczy się tym, że się tak upodobało Ojcu, "który
chwyta mądrych w chytrości ich" i objawia swe cele tym,
którzy są pokornego umysłu. "Zaprawdę, Ojcze, że się tak
upodobało tobie" (1 Kor. 3:19; Łuk. 10:21). Podczas pierwszego
adwentu ci, którzy zostali pociągnięci do Syna nie byli doktorami
prawa (uczonymi w piśmie i dostojnikami), ale przekonanymi "prawdziwymi
Izraelczykami", w których nie było zdrady, choć była ich
tylko niewielka liczba. Tacy właśnie odbierali błogosławieństwa
przez wieki.
Mistrz zdawał sobie z tego sprawę, że
Jego specjalne instrukcje muszą być kierowane raczej do tych,
których powierzył Mu Ojciec, niż do nie przygotowanych i niechętnych
ludzi, którzy nie przyjmują Jego świadectwo, ponieważ nie mają
właściwego stanu serca, żeby je ocenić. Dlatego Pan swoim wiernym
uczniom oświadczył, i od tego czasu wszystkim podobnym oświadczał,
że wszystkie rzeczy jakie On posiada, otrzymał od Ojca. Jezus
niczego nie przypisywał sobie, ale zapewnił, że nikt z wyjątkiem
Ojca, nie zna Go prawdziwie, w zupełności i dokładnie - i że
żaden człowiek nie zna Ojca oprócz Niego, Syna, i tego, któremu
Syn objawił Ojca (Jan 14).
Przeciętny czytelnik na początku niewiele
rozumie z tego rozdziału. Lecz chrześcijanin, który od lat robi
postępy, wzrastając w łasce i znajomości Pańskiej, może go o
wiele lepiej ocenić. Zdaje on sobie sprawę, że chociaż początkowo
miał trochę wiedzy o Jezusie i Ojcu (na samym początku swych
chrześcijańskich doświadczeń), to jednak zupełnie inną sprawą
jest poznanie Ojca i Syna w znaczeniu zażyłości, w znaczeniu
bliższego zapoznania się z Nimi, poznania ich myśli, tak jak
się zna myśli, czyli serce, bliskiego przyjaciela.
Obdarzenie taką zażyłością jest przywilejem.
Nie jest ona udziałem każdego, ponieważ należy się o nią ubiegać
i domagać się jej, a ubieganie i domaganie się jej oznacza szczere
pragnienie zażyłej społeczności i łączności duchowej. Taki wzrost
w łasce powinien być gorąco poszukiwany przez wszystkich prawdziwych
naśladowców Pańskich, ponieważ bez niego nie można zrobić postępu.
Proporcjonalnie do poznawania Ojca i Syna będziemy Ich miłować
i starać się w coraz większym stopniu czynić te rzeczy, które
w Ich oczach są przyjemne.
PRZYJDŹCIE SPRACOWANI I OBCIĄŻENI
Jezus nadal zwracając się do tej samej klasy
dawał do zrozumienia, że wśród słuchaczy znajdują się pewne
osoby mające właściwe usposobienie, chociaż osoby te jeszcze
nie stały się Jego uczniami. Do nich zwrócił się z osobistym
apelem, mówiąc: "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście spracowani
i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie" (werset 28).
Trudność polegała na tym, że większości ludzi zdawało się, iż
nie jest ani spracowana, ani obciążona, lecz, wręcz przeciwnie,
przyjemnie samozadowolona. Nie sądzimy, że nasz Pan miał na
myśli fizyczne zmęczenie i fizyczne obciążenie, ale raczej brzemię
serca i zmęczenie grzechem, które wszyscy prawdziwi Izraelici
musieli odczuwać, jeśli byli uczciwymi wobec siebie.
Pamiętajmy, że Izrael był pod Przymierzem
Zakonu, którego zarządzenia były bardzo wymagające i nie tolerujące
jakiejkolwiek słabości, niedoskonałości, błędów itp. W rezultacie
wszyscy ówcześni Żydzi powinni byli stale odczuwać potępienie
w usiłowaniu udźwignięcia ciężaru Prawa z Synaju. Żydzi nie
byli w stanie wypełnić warunków Przymierza Zakonu, nie dlatego,
że prawo było niesprawiedliwe lub niemożliwe do zachowania przez
doskonałego człowieka, ale dlatego, że wszyscy byli niedoskonali
i upadli. Możemy więc przypuszczać, że wówczas wśród Żydów (choć
większość zapewniała, że jest święta, tzn. że przestrzega prawa,
i nie grzeszy) byli tacy, którzy uczciwie przyznawali się przed
sobą i przed innymi, że w doskonały sposób nie przestrzegają
prawa, bo nie mogą, i dlatego odczuwają ciężar oraz zmęczenie
wynikające z podejmowania bezowocnych wysiłków. Tacy odczuwali,
iż potrzebują kogoś, kto pomógłby im nieść to brzemię, odczuwali
w sobie chorobę duszy i potrzebę dobrego lekarza. Do takich
zwrócił się Jezus zapraszając ich, by przyszli do Niego i odpoczęli,
doznali ulgi.
To przyjście do Chrystusa po odpoczynek
stanowi pierwszy krok w kierunku chrześcijańskiego życia. Jest
nim usprawiedliwienie, przyjęcie Chrystusa jako zadośćuczynienie
za nasze grzechy. Od tej chwili przyjęliśmy Go w taki sposób,
jak to Apostoł oświadczył, że mamy radość i pokój przez wiarę
(Rzym. 5:1; 15:13). Po takim przyjęciu i pobłogosławieniu pozostaje
jeszcze coś do zrobienia przez nas, a mianowicie, dowiedzenie
się, że istnieje też brzemię i inne jarzmo, które powinniśmy
dobrowolnie włożyć na siebie.
Jarzmo jest symbolem niewolnictwa, i
tak nasz Pan daje do zrozumienia, że ci którzy zostali uwolnieni
(czy to spod jarzma Przymierza Zakonu, jak to było w przypadku
wierzących Żydów, czy też spod jarzma szatana, jak to miało
miejsce w przypadku wierzących pogan), powinni stać się Jego
sługami, powinni przyjąć Jego jarzmo i nauczyć się pełnić Jego
wolę. Zazwyczaj jarzmo przygotowane jest dla dwóch osób i nasz
Pan o takim jarzmie mówi jako o swoim jarzmie. Mamy przez to
rozumieć, że On również jest sługą. Po przyjęcie przez nas woli
Bożej za swoją i po włożeniu na siebie niewolniczego jarzma,
Jezus zaprasza nas, abyśmy w pełnieniu woli Ojca stali się prawdziwymi
nosicielami jarzma wraz z Nim, współpracownikami Chrystusa w
wielkim dziele wyzwolenia świata z grzechu i śmierci.
Istnieje pewna tajemnica związana z
możnością noszenia tego jarzma wspólnie z Chrystusem w Jego
służbie i odczucia wielkiego błogosławieństwa w naszych sercach,
"znalezienie odpocznienia duszom naszym". Jezus wyjaśnia,
że tajemnica leży w nauczaniu się w cichości i uniżoności serca,
jakie On okazywał. Niemożliwe byłoby, aby pyszni, wyniośli,
samowolni, ambitni, mądrzy według świata itp., pracowali w tym
samym jarzmie z Jezusem lub znaleźli prawdziwy odpoczynek duszy,
którego słusznie poszukujemy. Lecz jeśli jesteśmy cisi, pokorni,
uniżeni, dając się pouczyć, będziemy gotowi za wszelką cenę
poznać i pełnić Pańską wolę i rzeczywiście znajdziemy prawdziwy
odpoczynek dla zadowolenia naszej duszy - znajdziemy pokój Boży,
który przewyższa wszelkie pojęcie, i ten pokój będzie panował
w naszych sercach w ciągu naszego życia.
PODWÓJNE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
Dostrzegamy pewną różnicę pomiędzy tymi dwoma
odpocznieniami, o których mówią wersety 28 i 29. O pierwszym
jest powiedziane, że Pan udzieli go temu, kto przyjdzie do Niego
w wierze. O drugim - że odpocznienie dla swej duszy znaleźć
można przez stanie się współtowarzyszem Jezusa w jarzmie. I
tak ta rzecz się ma. Istnieją bowiem dwa błogosławieństwa: pierwszym
jest usprawiedliwienie - radość z przebaczenia nam grzechów
i z świadomości, że dla naszego Niebiańskiego Ojca nie jesteśmy
już dłużej obcymi i cudzoziemcami, ale bliskimi Mu przez krew
Chrystusa; drugim jest radość, która następuje raczej stopniowo,
owocowanie, łaska, rozwój serca - wzrastanie i trwanie w pokoju
i radości Ducha Świętego.
Jednak bardzo niewielu osiągnie to drugie
błogosławieństwo. Przeważająca większość nominalnych chrześcijan
nic o nim nie wie, a przecież jest ono głównym celem powołania
w obecnym wieku Ewangelii, a ci, którzy nie przychodzą do Pana,
nie biorą Jego jarzma, nie dowiadują się o Nim, nie poświęcają
się Jemu, nie są "przypodobani obrazowi Syna Jego",
i ostatecznie nie osiągną tego szczególnego celu i powołania
wieku Ewangelii, nie będą mieli "cząstki, ani losu"
w królestwie (Dzieje Ap. 8:21). Błogosławieństwo usprawiedliwienia
przez wiarę ma jedynie przystosować i przygotować nas do wzięcia
jarzma i stania się współpracownikami Pana w Ojcowskiej służbie.
To jarzmo, do którego zaprasza nas Jezus,
któremu razem z Nim mamy podlegać, jest dla świata rzeczą straszną.
Światu bowiem wydaje się, że jest to najbardziej nierozsądne
jarzmo, najstraszliwsze brzemię - poświęcenie życia, czasu,
środków, wszystkiego w służbie dla Boga. Jednak, z punktu widzenia
tych, którzy przyszli do Jezusa, którym opowiadał o pokoju i
odpoczynku w usprawiedliwieniu, ta sprawa ma się inaczej. Takim
musi się ona wydawać "rozumną służbą", bo skoro Pan
łaskawie odkupił nasze życie i nasze wszystko, więc to co pozostało
z tego życia powinniśmy użyć ku Jego czci i chwale. A po przymocowaniu
jarzma na sobie przekonujemy się, że ono jest wdzięczne, a razem
z nim każde brzemię - każdy obowiązek, próba, trudność, udręka
ducha - brzemię wszelkiego rodzaju, jakie mogłoby spaść na nas,
okazuje się w rzeczywistości lekkie, z powodu obecności w nim
Jezusa Chrystusa.
Dlaczego? Ponieważ ci, którzy noszą
na sobie to jarzmo mają zapewnienie Bożego Słowa, że wszystkie
rzeczy współdziałają dla ich dobra, że im cięższe jest brzemię,
które może im być nałożone, tym większe w przyszłości będą błogosławieństwa
i nagroda, że im sroższe doświadczenia w obecnym czasie, tym
jaśniejsza będzie chwała i wspanialszy charakter, tym większa
pewność, że będą odpowiednio przygotowani i wypolerowani do
zajęcia swego miejsca w królestwie Chrystusowym. Z tego punktu
widzenia każde brzemię jest lekkie, bo oceniamy nasze jarzmo,
które jest tak wdzięczne, jak jest rozsądne i ponadto jest ono
lekkie, ponieważ w jarzmie tym z nami jest Pan (werset 30).
On jest owym wielkim nosicielem brzemienia, który nie chce,
abyśmy znosili pokuszenie lub byli nękani życiowymi brzemionami
ponad możliwość wytrwania w nich. On czuwa w interesie tych
wszystkich, którzy Jego jarzmo wkładają na siebie. Ich ciężary
są Jego ciężarami, ich próby są Jego próbami, ich sprawy są
Jego sprawami; tak, wszystkie rzeczy będą działały dla ich dobra,
ponieważ oni miłują Pana.
Pamiętajmy jednak, że Pan nikogo nie
zmusza, by w ten sposób stał się niewolnikiem. On do nikogo
nie przytwierdza jarzma. Zaprasza nas jedynie do przyjścia i
nałożenia na siebie Jego jarzma, do całkowitego poświęcenia
się Jemu i współpracowania z Nim w Jego służbie.
- artykuł zaczerpnięto z miesięcznika
religijnego "Sztandar Biblijny" nr 43.
|