WIEDZA  ZWIĘKSZA  ODPOWIEDZIALNOŚĆ




- Mat. 11:20-30
"Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście
spracowani i obciążeni,
a Ja wam sprawię odpocznienie"




 

Nasz Pan zdawał się nieco rozczarowany wynikiem swej służby, szczególnie w Kafarnaum, gdzie mieszkał przez długi czas. Nasza lekcja rozpoczyna się od pewnego ostrzeżenia skierowanego do mieszkańców Kafarnaum, Chorazynu (Korozain) i Betsaidy. Ludność zamieszkująca te trzy miasta, obdarzona łaską wielu cudów i licznymi dowodami mesjańskiego posłannictwa Jezusa oraz zaofiarowanymi jej przywilejami, powinna była ponieść stosowną odpowiedzialność.
    Kafarnaum było wielce błogosławione, wysoce wywyższone, czyli symbolicznie zostało "aż do nieba wywyższone" w zakresie otrzymanych przywilejów i sprzyjających sposobności, jednak wskutek swej niewierności osiągnęło większą degradację. Ostatecznie miało obrócić się w proch - ulec zniszczeniu, i jak mówi werset, zostać "aż do piekła strącone", co oznaczało strącenie do hadesu, do stanu śmierci. W końcu wypełniło się to w ucisku, który przyszedł na Żydów i zniszczył ich państwowość w wyniku odrzucenia przez nich Mesjasza i królestwa, które Pan zaofiarował się ustanowić.
    Nasz Pan doznał rozczarowania w następstwie tak powszechnego odrzucenia Jego osoby, dlatego nie mógł oczekiwać, że z zadowoleniem będzie przez lud przyjęty. Musiał prawdopodobnie wiedzieć o tym, skoro w innym miejscu przedstawił to swym uczniom, powołując się na proroctwa mówiące, że Izrael Go odrzuci i oferta królestwa ich ominie. Faktem jest, iż odrzucenie Jezusa w konsekwencji pozwoliło na skierowania owego wspaniałego wezwania do zaszczytów królestwa do wierzących pogan i tak my obecnie cieszymy się łaską.
    Różnica, jaką Mistrz uwydatnia pomiędzy Betsaidą i Chorazynem a Tyrem i Sydonem jest bardzo istotna. Te ostatnie dwa wymienione pogańskie miasta były w rozkwicie, jednak pełno w nich było niegodziwości i niemoralności (co w takich miastach było powszechnym zjawiskiem), a zatem ich nazwy widocznie były równoznaczne z wszystkim co było niegodziwe, rozwiązłe i nieczyste. Nasz Pan oświadczył, że gdyby dokonane przez Niego cuda miały miejsce w tych bezbożnych miastach, od dawna pokutowałyby w worach i popiele (co oznacza stan głębokiej skruchy). Ta wypowiedź oznaczała, że serca ludzi z Betsaidy i Chorazynu były w o wiele gorszym stanie niż serca pogan z Tyru i Sydonu, tzn. w stanie dalekim od tego, jaki zadowalałby Boga.
    Z tego wynika, że Bóg inaczej się zapatruje na tego rodzaju sprawy niż większość ludzi. On nie pyta jedynie czy to miasto jest moralne, czy niemoralne? Czy ludzie tam mieszkający są obyczajni, czy też nieobyczajni. Raczej badając sprawę nasz Pan postawiłby następujące pytanie: jaką postawą serca charakteryzuje się ten lub tamten lud, ta lub tamta osoba? Co stawia sobie za cel, o co walczy? Jak byłaby usposobiona dana osoba, gdyby otrzymała pełniejsze światło dotyczące Boskiej woli? Tak więc, gdybyśmy przyjrzeli się sobie i stwierdzili, że nie jesteśmy niemoralni ani niedelikatni, zmysłowi czy brutalni, lecz subtelniejsi od wielu innych, to byłoby dobrze. Oto jakimi powinniśmy być mając na uwadze przyszłe łaski, przywileje i dobrodziejstwa. Lecz powinniśmy pamiętać, że możemy jednak znajdować się w stanie dalekim od tego, jaki podobałby się Panu. Jeśli Bóg darzy nas pewnymi przywilejami, błogosławieństwami i dogodnymi sposobnościami, a my je odrzucamy, to z Jego punktu widzenia nasza postawa może okazać się gorsza od tej, jaka cechuje człowieka niemoralnego.

JEZUS GANI KAFARNAUM

Wracając do Kafarnaum, najbardziej uprzywilejowanego ze wszystkich miast, nasz Pan przeciwstawia je Sodomie, której niegodziwość była tak wielka, iż stała się powodem nagłego zniszczenia jej przez Pana. Wyraźnie jest powiedziane, że z Pańskiego punktu widzenia ludność Kafarnaum była bardziej niegodziwa, mniej godna Bożej łaski i bardziej zasługiwała na karę, niż mieszkańcy Sodomy. Było to surowe oskarżenie, a jednak rozumiemy, że było ono sprawiedliwe. Biedni Sodomici krocząc drogą grzechu, nie znając Boga itp., idąc za głosem upadłej natury, stopniowo ulegali coraz większej degradacji, podczas gdy mieszkańcy Kafarnaum, jako Żydzi, odnieśli pod każdym względem wiele korzyści. Ludzi tych Pan błogosławił możliwością poznania Go i ostatecznie do nich posłał w owym czasie Mesjasza, którego cuda wielokrotnie oglądali i którego piękny charakter oraz nauki bezpośrednio poznali (dzięki temu, że dosyć długo mieszkał wśród nich).
    Wobec tych przywilejów i łask, odrzucenie przez nich Mesjasza i niewykorzystanie nadarzających się sposobności, napiętnowało ich jako będących gorszymi od Sodomitów w ocenie sprawiedliwości i prawdy. Nasz Pan bowiem oświadcza, że mieszkańców Sodomy nie spotkałby taki koniec, gdyby zostali obdarzeni podobnymi przywilejami i łaskami.
    I tu naturalnie powstaje pytanie, dlaczego nasz Pan nie udzielił mieszkańcom Sodomy równie dobrych sposobności, jak to miało miejsce w przypadku Kafarnaum, i dlaczego On nie udzielił mieszkańcom Tyru i Sydonu (którzy jeszcze żyli) równie wspaniałych sposobności, jak to uczynił w przypadku Chorazynu i Betsaidy? Odpowiadamy, że nikt z tych ludzi nie był na próbie życia wiecznego. Sodomici nie byli poddani takiej próbie. Lud Tyru i Sydonu nie przechodził żadnej próby, podobnie jak ludność Palestyny nie była na próbie życia wiecznego. Próba, na jaką byli wystawieni Izraelici, dotyczyła ich miłości do Pana i do sprawiedliwości oraz ich gotowości stania się Jego ludem i zwolennikami Jego królestwa. Wynik tej próby wykazał, że Izraelici dostatecznie nie kochali sprawiedliwości i tym samym nie byli w stanie właściwie ocenić Pańskiego królestwa i stać się jego sługami i przyjaciółmi. W rezultacie tego ich miasto i oni, jako jego mieszkańcy, zostali przez Pana odrzuceni i nie mogli stać się Jego przedstawicielami w zakładaniu Jego królestwa.
    Kilka następujących faktów wskaże, iż dotąd żaden z tych ludzi nie został poddany indywidualnej próbie zyskania życia wiecznego, a mianowicie: (1) cały świat był skazany na potępienie skutkiem przestępstwa Adamowego; (2) nikt nie mógł być uwolniony od tego potępienia i poddany nowej osobistej próbie życia przed zapłaceniem ceny okupu, a to jeszcze nie nastąpiło; (3) z dalszego oświadczenia naszego Pana (werset 24) wynika, iż w przyszłości nastąpi dzień sądu - dzień doświadczania, dzień próby, dzień, który okaże, kto będzie i kto nie będzie godny życia wiecznego (Dzieje Ap. 17:31). W owym dniu sądu, w Wieku Tysiąclecia, wszyscy mają mieć sposobność ubiegania się o życie wieczne, gdyż udzielenie próby całej - Adamowej rasie było głównym celem śmierci naszego Odkupiciela.
    Tymczasem, mimo iż ludność Betsaidy, Chorazynu i Kafarnaum odrzuciła Pana i przez Niego została odrzucona, to jednak Pan pośród tych ludzi znalazł kilka osób, i od tego czasu wybierał następne nadające się do specjalnych klas, które zapraszał do skorzystania ze szczególnych przywilejów w Tysiącletnim Królestwie, pod którego dobroczynnymi rządami sprawiedliwości wszyscy zostaną poddani zupełnemu i bezstronnemu sądowi (czyli próbie), prowadzącemu do życia. Jednak miał On swoich słuchaczy rozumiejących, iż w okresie owej przyszłej próby mieszkańcy Tyru, Sydonu i Sodomy zostaną potraktowani z większą uwagą i względami niż ci, którzy mając więcej przywilejów zatwardzili swoje serca względem tego, co zobaczyli i o czym się dowiedzieli. "Lżej będzie ziemi Sodomskiej w dzień sądny, niżeli tobie [Kafarnaum]".

LŻEJ SODOMIE PODCZAS SĄDU

Jakże ostra krytyka kryje się w tych słowach wobec mieszkańców Sodomy, znanych ze swej niegodziwości, rozwiązłości itp., którzy doznają większej łaski, większej tolerancji z ręki Pańskiej, gdy Pan rozpocznie dzieło sądzenia rodzaju ludzkiego, niż ci, którzy będąc przez Boga darzeni względami nie docenili Jego łask i okazali zniewagę wobec Jego dobroci!
    Lecz jeśli ktoś z tego wyciągnie wniosek, że mieszkańcy Kafarnaum, będąc w wieku Tysiąclecia na próbie życia, zostaną potraktowani nieżyczliwie, to popełni wielki błąd, ponieważ zawarta w Pańskim Słowie deklaracja wyraźnie stwierdza, że Pan "będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości". Nie w gniewie i złości, nie z pragnieniem wyrządzenia człowiekowi krzywdy, lecz z pragnieniem świadczenia jemu wszelkiego możliwego dobra. Dlatego mieszkańcom Kafarnaum w owym dniu będzie "lżej", o wiele lżej. Będzie to dla nich wspaniała błogosławiona sposobność osiągnięcia pełnej i jasnej wiedzy o Panu.
    Jednak sąd ten będzie lżejszy dla ludności Sodomy i Gomory, ponieważ jej grzechy, chociaż pod niektórymi względami gorsze, z Boskiego punktu widzenia były mniej okropne - nie tyle były popełniane wbrew charakterowi, ile były grzechami wynikającymi z ignorancji. Dlatego możemy przypuszczać, iż utrzymywani w karności wieku Tysiąclecia tacy ludzie jak ci z Tyru i Sydonu, i ci z Sodomy, którzy w żadnym stopniu nigdy nie poznali Boga ani Jego praw, będą w takim stanie serca, jaki z większą gotowością pozwoli im poddać się wpływom i wymaganiom tego czasu, niż uczynią to mieszkańcy Chorazynu, Betsaidy i Kafarnaum - którzy wiedząc więcej o Bogu nie skorzystali ze sposobności w obecnym życiu, niszcząc swe charaktery.
    Oni stanowią jedynie przykład, gdyż wiemy, iż ci wszyscy, którzy są w grobach usłyszą głos Syna Człowieczego i "pójdą ci, którzy dobrze czynili [zwycięzcy], na powstanie żywota; ale ci, którzy źle czynili [cały rodzaj ludzki z wyjątkiem świętych], na powstanie sądu" (Jan 5:28, 29).
    Możemy łatwo zauważyć, co pozostaje w zgodzie z oświadczeniem naszego Pana, stanowiącym treść niniejszej lekcji, że wielu z tych, którzy w tym życiu nie mieli wiedzy ani sposobności, nie mogą z tego powodu ponieść szkody w czasie przyszłego sądu, ale wręcz przeciwnie mogą się okazać bardziej podatnymi na dobre wpływy królestwa i jego prawa niż ci, którzy do pewnego stopnia już w obecnym życiu zostali oświeceni, ale tego nie wykorzystali. Jakże wspaniałą jest ta obietnica przyszłego sądu, czyli próby! Jakże wielkie to ma znaczenie dla całego wzdychającego stworzenia, iż Bóg, który dozwolił, aby wyrok Adamowy zaciążył nad wszystkimi, odbierając każdemu sposobność przejścia indywidualnej próby, przygotował dla wszystkich odkupienie spod owego pierwszego wyroku i w ten sposób dostarczył każdemu człowiekowi sposobności przejścia osobistej próby we właściwym czasie, pod nadzorem Tego, który umarł za wszystkich. Wtedy nastaną sprzyjające warunki do przeprowadzenia tej próby. Szatan zostanie związany, a ziemia napełniona wiedzą Pańską, Jego dobrocią i Jego łaskawymi zarządzeniami, mającymi na celu dobro Jego upadłych stworzeń, których zniszczenia On nie pragnie, lecz, jeśli zechcą, otrzymają przez Chrystusa wieczne życie.

SODOMA NIE NA WIECZNYCH MĘKACH

Jednak, jak nasz Pan wyraźnie oznajmił (werset 25), sprawy dotyczące przyszłego sądu i błogosławionych sposobności, które dane będą każdemu członkowi z rasy Adamowej, są zakryte przed większością ludzi. Wydaje się, że są one szczególnie zakryte przed mądrymi i roztropnymi tego świata. Zamiast przyjąć tak chwalebny plan, skłonni są do nauczania, że biedni Sodomici zostali skazani na wieczne męki bez jakiejkolwiek szansy i bez perspektywy na otrzymanie jakiejkolwiek sposobności w przyszłości. Lecz nasz Pan oświadczył, że gdyby oni mieli tak korzystną sposobność jak Kafarnaum, to pokutowaliby z głęboką skruchą.
    "Mądrzy i roztropni" skłonni są również do opowiadania nam, że mieszkańców Tyru i Sydonu powinniśmy uważać za skazanych na wieczne męki, mimo iż nie byli oni darzeni przez Pana błogosławieństwami, aczkolwiek pokutowaliby, gdyby mieli równie sprzyjające warunki, jak ludność Palestyny. I ostatecznie mówią nam oni, że mieszkańcy Palestyny, odrzuciwszy naszego Pana, koniecznie muszą cierpieć wieczne męki, a nie tylko przypłacić to utratą królestwa. Współcześni "mądrzy" nie zrozumieli; są ślepymi względem prawdy - zaślepionymi tradycją swych religijnych nauczycieli - podobnie jak kiedyś Żydzi.
    Ponadto, powiększając zamieszanie, próbują oni odnieść Pańskie słowa do dnia sądu, i oczywiście według nich oznacza on dzień potępienia, zamiast dzień próby. Nie zauważają, że według ich twierdzenia Sodomici już znajdowali się w piekle, cierpiąc przez prawie dwa tysiące lat najsroższe męki (w czasie, gdy nasz Pan wypowiadał te słowa). Czyżby sądzili, że Sodomici mogliby cierpieć jeszcze bardziej po dniu sądu niż, jak to sami opisują, cierpią obecnie? Co oni w ogóle rozumieją przez pojęcie "dzień sądu"? Wyraźnie nie mają właściwego poglądu, co do znaczenia tych słów. Rozumieją, że nasz Pan odnosił je do przyszłości i są z tego powodu bardzo zakłopotani, absolutnie nie potrafiąc podać żadnego rozsądnego wyjaśnienia tej spraw, które byłoby w zgodzie z Boskim charakterem lub z ich własnymi żałosnymi teoriami, godzącymi w Boską cześć.
    Jakże podnoszące na duchu są słowa naszego Pana, że te sprawy zostały jednak niektórym osobom objawione - niemowlątkom, nie wielkim ani mądrym według tego świata, lecz tym, którzy są pokornego umysłu, gotowi przyjąć Pańskie nauki, nie pragną uczyć Pana. Owo wielkie błogosławieństwo, drogo umiłowani, należy do nas i bądźmy bardzo ostrożnymi w zachowaniu postawy dziecięcości i prostoty, abyśmy nadal mogli być nauczani przez Boga i "wiedzieli, które rzeczy nam są od Boga darowane" (1 Kor. 2:12).

BOSKI PLAN OBJAWIONY POKORNYM

Radujmy się z rzeczy pochodzących od Boga i korzystajmy z nich, a światło to niech również świeci innym. Fakt, iż Boski plan jest ukryty przed większością owych uczonych itp., tłumaczy się tym, że się tak upodobało Ojcu, "który chwyta mądrych w chytrości ich" i objawia swe cele tym, którzy są pokornego umysłu. "Zaprawdę, Ojcze, że się tak upodobało tobie" (1 Kor. 3:19; Łuk. 10:21). Podczas pierwszego adwentu ci, którzy zostali pociągnięci do Syna nie byli doktorami prawa (uczonymi w piśmie i dostojnikami), ale przekonanymi "prawdziwymi Izraelczykami", w których nie było zdrady, choć była ich tylko niewielka liczba. Tacy właśnie odbierali błogosławieństwa przez wieki.
    Mistrz zdawał sobie z tego sprawę, że Jego specjalne instrukcje muszą być kierowane raczej do tych, których powierzył Mu Ojciec, niż do nie przygotowanych i niechętnych ludzi, którzy nie przyjmują Jego świadectwo, ponieważ nie mają właściwego stanu serca, żeby je ocenić. Dlatego Pan swoim wiernym uczniom oświadczył, i od tego czasu wszystkim podobnym oświadczał, że wszystkie rzeczy jakie On posiada, otrzymał od Ojca. Jezus niczego nie przypisywał sobie, ale zapewnił, że nikt z wyjątkiem Ojca, nie zna Go prawdziwie, w zupełności i dokładnie - i że żaden człowiek nie zna Ojca oprócz Niego, Syna, i tego, któremu Syn objawił Ojca (Jan 14).
    Przeciętny czytelnik na początku niewiele rozumie z tego rozdziału. Lecz chrześcijanin, który od lat robi postępy, wzrastając w łasce i znajomości Pańskiej, może go o wiele lepiej ocenić. Zdaje on sobie sprawę, że chociaż początkowo miał trochę wiedzy o Jezusie i Ojcu (na samym początku swych chrześcijańskich doświadczeń), to jednak zupełnie inną sprawą jest poznanie Ojca i Syna w znaczeniu zażyłości, w znaczeniu bliższego zapoznania się z Nimi, poznania ich myśli, tak jak się zna myśli, czyli serce, bliskiego przyjaciela.
    Obdarzenie taką zażyłością jest przywilejem. Nie jest ona udziałem każdego, ponieważ należy się o nią ubiegać i domagać się jej, a ubieganie i domaganie się jej oznacza szczere pragnienie zażyłej społeczności i łączności duchowej. Taki wzrost w łasce powinien być gorąco poszukiwany przez wszystkich prawdziwych naśladowców Pańskich, ponieważ bez niego nie można zrobić postępu. Proporcjonalnie do poznawania Ojca i Syna będziemy Ich miłować i starać się w coraz większym stopniu czynić te rzeczy, które w Ich oczach są przyjemne.

PRZYJDŹCIE SPRACOWANI I OBCIĄŻENI

Jezus nadal zwracając się do tej samej klasy dawał do zrozumienia, że wśród słuchaczy znajdują się pewne osoby mające właściwe usposobienie, chociaż osoby te jeszcze nie stały się Jego uczniami. Do nich zwrócił się z osobistym apelem, mówiąc: "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie" (werset 28). Trudność polegała na tym, że większości ludzi zdawało się, iż nie jest ani spracowana, ani obciążona, lecz, wręcz przeciwnie, przyjemnie samozadowolona. Nie sądzimy, że nasz Pan miał na myśli fizyczne zmęczenie i fizyczne obciążenie, ale raczej brzemię serca i zmęczenie grzechem, które wszyscy prawdziwi Izraelici musieli odczuwać, jeśli byli uczciwymi wobec siebie.
    Pamiętajmy, że Izrael był pod Przymierzem Zakonu, którego zarządzenia były bardzo wymagające i nie tolerujące jakiejkolwiek słabości, niedoskonałości, błędów itp. W rezultacie wszyscy ówcześni Żydzi powinni byli stale odczuwać potępienie w usiłowaniu udźwignięcia ciężaru Prawa z Synaju. Żydzi nie byli w stanie wypełnić warunków Przymierza Zakonu, nie dlatego, że prawo było niesprawiedliwe lub niemożliwe do zachowania przez doskonałego człowieka, ale dlatego, że wszyscy byli niedoskonali i upadli. Możemy więc przypuszczać, że wówczas wśród Żydów (choć większość zapewniała, że jest święta, tzn. że przestrzega prawa, i nie grzeszy) byli tacy, którzy uczciwie przyznawali się przed sobą i przed innymi, że w doskonały sposób nie przestrzegają prawa, bo nie mogą, i dlatego odczuwają ciężar oraz zmęczenie wynikające z podejmowania bezowocnych wysiłków. Tacy odczuwali, iż potrzebują kogoś, kto pomógłby im nieść to brzemię, odczuwali w sobie chorobę duszy i potrzebę dobrego lekarza. Do takich zwrócił się Jezus zapraszając ich, by przyszli do Niego i odpoczęli, doznali ulgi.
    To przyjście do Chrystusa po odpoczynek stanowi pierwszy krok w kierunku chrześcijańskiego życia. Jest nim usprawiedliwienie, przyjęcie Chrystusa jako zadośćuczynienie za nasze grzechy. Od tej chwili przyjęliśmy Go w taki sposób, jak to Apostoł oświadczył, że mamy radość i pokój przez wiarę (Rzym. 5:1; 15:13). Po takim przyjęciu i pobłogosławieniu pozostaje jeszcze coś do zrobienia przez nas, a mianowicie, dowiedzenie się, że istnieje też brzemię i inne jarzmo, które powinniśmy dobrowolnie włożyć na siebie.
    Jarzmo jest symbolem niewolnictwa, i tak nasz Pan daje do zrozumienia, że ci którzy zostali uwolnieni (czy to spod jarzma Przymierza Zakonu, jak to było w przypadku wierzących Żydów, czy też spod jarzma szatana, jak to miało miejsce w przypadku wierzących pogan), powinni stać się Jego sługami, powinni przyjąć Jego jarzmo i nauczyć się pełnić Jego wolę. Zazwyczaj jarzmo przygotowane jest dla dwóch osób i nasz Pan o takim jarzmie mówi jako o swoim jarzmie. Mamy przez to rozumieć, że On również jest sługą. Po przyjęcie przez nas woli Bożej za swoją i po włożeniu na siebie niewolniczego jarzma, Jezus zaprasza nas, abyśmy w pełnieniu woli Ojca stali się prawdziwymi nosicielami jarzma wraz z Nim, współpracownikami Chrystusa w wielkim dziele wyzwolenia świata z grzechu i śmierci.
    Istnieje pewna tajemnica związana z możnością noszenia tego jarzma wspólnie z Chrystusem w Jego służbie i odczucia wielkiego błogosławieństwa w naszych sercach, "znalezienie odpocznienia duszom naszym". Jezus wyjaśnia, że tajemnica leży w nauczaniu się w cichości i uniżoności serca, jakie On okazywał. Niemożliwe byłoby, aby pyszni, wyniośli, samowolni, ambitni, mądrzy według świata itp., pracowali w tym samym jarzmie z Jezusem lub znaleźli prawdziwy odpoczynek duszy, którego słusznie poszukujemy. Lecz jeśli jesteśmy cisi, pokorni, uniżeni, dając się pouczyć, będziemy gotowi za wszelką cenę poznać i pełnić Pańską wolę i rzeczywiście znajdziemy prawdziwy odpoczynek dla zadowolenia naszej duszy - znajdziemy pokój Boży, który przewyższa wszelkie pojęcie, i ten pokój będzie panował w naszych sercach w ciągu naszego życia.

PODWÓJNE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

Dostrzegamy pewną różnicę pomiędzy tymi dwoma odpocznieniami, o których mówią wersety 28 i 29. O pierwszym jest powiedziane, że Pan udzieli go temu, kto przyjdzie do Niego w wierze. O drugim - że odpocznienie dla swej duszy znaleźć można przez stanie się współtowarzyszem Jezusa w jarzmie. I tak ta rzecz się ma. Istnieją bowiem dwa błogosławieństwa: pierwszym jest usprawiedliwienie - radość z przebaczenia nam grzechów i z świadomości, że dla naszego Niebiańskiego Ojca nie jesteśmy już dłużej obcymi i cudzoziemcami, ale bliskimi Mu przez krew Chrystusa; drugim jest radość, która następuje raczej stopniowo, owocowanie, łaska, rozwój serca - wzrastanie i trwanie w pokoju i radości Ducha Świętego.
    Jednak bardzo niewielu osiągnie to drugie błogosławieństwo. Przeważająca większość nominalnych chrześcijan nic o nim nie wie, a przecież jest ono głównym celem powołania w obecnym wieku Ewangelii, a ci, którzy nie przychodzą do Pana, nie biorą Jego jarzma, nie dowiadują się o Nim, nie poświęcają się Jemu, nie są "przypodobani obrazowi Syna Jego", i ostatecznie nie osiągną tego szczególnego celu i powołania wieku Ewangelii, nie będą mieli "cząstki, ani losu" w królestwie (Dzieje Ap. 8:21). Błogosławieństwo usprawiedliwienia przez wiarę ma jedynie przystosować i przygotować nas do wzięcia jarzma i stania się współpracownikami Pana w Ojcowskiej służbie.
    To jarzmo, do którego zaprasza nas Jezus, któremu razem z Nim mamy podlegać, jest dla świata rzeczą straszną. Światu bowiem wydaje się, że jest to najbardziej nierozsądne jarzmo, najstraszliwsze brzemię - poświęcenie życia, czasu, środków, wszystkiego w służbie dla Boga. Jednak, z punktu widzenia tych, którzy przyszli do Jezusa, którym opowiadał o pokoju i odpoczynku w usprawiedliwieniu, ta sprawa ma się inaczej. Takim musi się ona wydawać "rozumną służbą", bo skoro Pan łaskawie odkupił nasze życie i nasze wszystko, więc to co pozostało z tego życia powinniśmy użyć ku Jego czci i chwale. A po przymocowaniu jarzma na sobie przekonujemy się, że ono jest wdzięczne, a razem z nim każde brzemię - każdy obowiązek, próba, trudność, udręka ducha - brzemię wszelkiego rodzaju, jakie mogłoby spaść na nas, okazuje się w rzeczywistości lekkie, z powodu obecności w nim Jezusa Chrystusa.
    Dlaczego? Ponieważ ci, którzy noszą na sobie to jarzmo mają zapewnienie Bożego Słowa, że wszystkie rzeczy współdziałają dla ich dobra, że im cięższe jest brzemię, które może im być nałożone, tym większe w przyszłości będą błogosławieństwa i nagroda, że im sroższe doświadczenia w obecnym czasie, tym jaśniejsza będzie chwała i wspanialszy charakter, tym większa pewność, że będą odpowiednio przygotowani i wypolerowani do zajęcia swego miejsca w królestwie Chrystusowym. Z tego punktu widzenia każde brzemię jest lekkie, bo oceniamy nasze jarzmo, które jest tak wdzięczne, jak jest rozsądne i ponadto jest ono lekkie, ponieważ w jarzmie tym z nami jest Pan (werset 30). On jest owym wielkim nosicielem brzemienia, który nie chce, abyśmy znosili pokuszenie lub byli nękani życiowymi brzemionami ponad możliwość wytrwania w nich. On czuwa w interesie tych wszystkich, którzy Jego jarzmo wkładają na siebie. Ich ciężary są Jego ciężarami, ich próby są Jego próbami, ich sprawy są Jego sprawami; tak, wszystkie rzeczy będą działały dla ich dobra, ponieważ oni miłują Pana.
    Pamiętajmy jednak, że Pan nikogo nie zmusza, by w ten sposób stał się niewolnikiem. On do nikogo nie przytwierdza jarzma. Zaprasza nas jedynie do przyjścia i nałożenia na siebie Jego jarzma, do całkowitego poświęcenia się Jemu i współpracowania z Nim w Jego służbie.

 - artykuł zaczerpnięto z miesięcznika religijnego "Sztandar Biblijny" nr 43.




Na poczatek

  Izrael Kultura Historia Turystyka Pomoc duchowa Żydzi w Polsce Czasy i Fakty

Copyright ©2003-2005 by Gedeon