JEZUS mówi nam (Mat. 13:21) o członkach
pewnej klasy, którzy zasłyszaną Prawdę przyjmują z radością,
ale tylko do chwili, gdy spostrzegają, że posiadanie jej nieco
kosztuje. Są wówczas zawiedzeni i wolą raczej zrzec się Prawdy
niż zapłacić za nią nieuniknioną cenę - prześladowanie i poświęcenie
się.
Tymczasem ludzie znajdujący się w różnych
okolicznościach mają różne próby, które napotykają i rozmaite
cenne rzeczy, z którymi muszą się rozłączyć, jeśli chcą "kupować
prawdę a nie sprzedawać jej" (Przyp. 23:23). W zasadzie
cena za Prawdę jest określona w tych rzeczach, które nabywca
Prawdy ceni najbardziej.
Zazwyczaj najbardziej ze wszystkich
rzeczy ceni się pozycję społeczną, opinię i dobre imię i zazwyczaj
to stanowi cenę, którą musimy płacić za Prawdę i możność służenia
jej. Bez wątpienia, w większości przypadków i dzisiaj jest tak
jak było wtedy, gdy Jezus żył w kształcie sługi. Najsroższym
krzyżem wówczas było przyznanie się do tej skromnej Postaci
i naśladowanie jej. Między zwolennikami Jezusa nie było nikogo
spośród uczonych w Piśmie i Faryzeuszów - ówczesnych teologów
- których jedyną odpowiedzią na cuda i nauki Jezusa było "Daj
chwałę Bogu; myć wiemy, iż ten człowiek jest grzeszny".
Władcy kościoła w tym czasie, ze wszystkich
okresów judaizmu, najściślej wtedy przestrzegali formy zewnętrzne
i bez wątpienia władcy ci myśleli, że służą Bogu ostrzegając
lud przed Jezusem. Oni żywo odczuwali ważność ich pozycji jako
nauczycieli i byli z niej dumni, dlatego więc w żaden sposób
nie byli przygotowani do przyjęcia łagodnego "Baranka Bożego".
Jezus oświadczył, iż byli "ślepymi ... wodzami ślepych"
i tylko ślepi podążają za nimi. Ci bowiem, którzy mieli uszy
do słuchania i oczy do patrzenia postępowali za Panem Jezusem.
Dla żydowskich neofitów istotnie musiało
być próbą - "wygorzało" Mat. 13:6 - uświadomienie
sobie, że wierząc w Jezusa sprzeciwiliby się wielkiemu teologicznemu
systemowi, który miał moc przez stulecia. To musiało w wysokim
stopniu poddać próbie ich odwagę i wiarę, by mogli stwierdzić,
że nie umiejący czytać ani pisać swymi ideami sprzeciwiali się
poglądom wszystkich uczonych teologów, którzy nowego Nauczyciela
nazywali fanatykiem. Ponadto, odcięłoby to ich od korzyści natury
materialnej pochodzących z przyjaźni z najbogatszą i najbardziej
wpływową klasą społeczeństwa. Wszystkie te sprawy były srogimi
próbami, lecz w taki sposób dozwolone rozwijały i oddzielały
"lud własny" (Tyt. 2:14), gdyż Jezus oznajmił, że
jeżeli jakikolwiek człowiek wstydził się za Niego i Jego Słowo
- nauki - tym samym nie był godny zostać Jego uczniem. To wszystko
doskonale odpowiada pewnym paralelom, tak teraz jak i wówczas.
Ten, który się wstydzi nauk Pańskich - wstydzi wyznać swoją
wiarę podczas Jego obecności- jest niegodnym stać się Jego uczniem
(Mat. 10:32,33; Rzym. 10:9; Obj. 3:5).
Ówcześni teologowie grozili i nękali
tych, którzy wierzyli w Jezusa jako Mesjasza i stawali się Jego
zwolennikami. (Oni wszyscy wierzyli, że Mesjasz miał przyjść,
lecz zaprzeczali Jego obecności, przez co, jak podaje Ewangelia
Łukasza 19:44 "nie poznali czasu nawiedzenia swego").
Zupełnie tak samo dzisiejsi teologowie
są zawziętymi przeciwnikami obecności Chrystusa. A że nie znają
czasu swego nawiedzenia "potykają się", tak jak to
było z kościołem żydowskim. Współcześni teologowie także obecnie
grożą i nękają w synagogach (kościołach) z tym wyjątkiem, że
w inny sposób. Obecne grożenie dokonuje się językiem.
Jedną z najsurowszych prób owego dnia
było wyrzucenie z synagogi. "Bali się Żydów", gdyż
ci już byli jednomyślni w tym, że jeśliby jakikolwiek człowiek
wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, taki miał być usunięty z synagogi
(Jan 9:22). Był to jedyny "cieszący się szacunkiem kościół"
w tych dniach i biedny Żyd zdawał się osamotniony przez usunięcie
go z kościoła. Bez wątpienia Żydzi sądzili, że ich społeczność
z Bogiem zależała od ich przynależności do nominalnego kościoła.
Nowy Nauczyciel wypowiadał się przeciwko faryzeuszom i władcom
synagog, twierdził, że w wielu przypadkach byli hipokrytami
- że dla pozoru wypowiadali długie modlitwy i ustami zbliżali
się do Boga. Niektórzy z nich wyczuli prawdę i byliby poszli
za Jezusem i chętnie uczęszczaliby do Jego kościoła, gdyby miał
jakiś, lecz Kościół, który On reprezentował był związany Prawdą
nauczaną przez Niego a On do nich powiedział: "raczej radujcie
się, że imiona wasze napisane są w niebiesiech" (Łuk. 10:20).
Tak i teraz "za dni Syna człowieczego"
(Łuk. 17:26) ci, którzy otrzymali "teraźniejszą prawdę",
są odcinani od społeczności z kościołami nominalnymi. Spróbowawszy
niebiańskiej manny nie mogli dłużej być zadowoleni z plew. Tak
długo identyfikowali się z kościołami, byli w nich aktywnie,
towarzysko i szczerze zaangażowani, co w swej prostocie rozumieli
jako "pracę dla Jezusa", tak że myśl o przerwaniu
tych związków była jakby odcięciem prawej ręki. Lecz, drodzy
przyjaciele, pamiętajcie, że jak wtedy tak i teraz nominalny
kościół drży i upada (Iz. 28:13; Obj. 18:2,21) a ci w nim, których
imiona są zapisane w księdze żywota Baranka, są tymi jedynie
obecnie uznanymi za powołane przez Niego jednostki.
(Niektórzy z tych, co opuścili nominalne
kościoły i połączyli się z innymi grupami, takimi jak "Świadkowie
Jehowy", mają podobne doświadczenia. Pewne jednostki były
tak bardzo zaangażowane w pracę świadczenia, na przykład, pod
kierunkiem "Świadków Jehowy", że myśl o zerwaniu więzów
z tą grupą lub organizacją była dla nich jakoby odcięciem prawej
ręki).
Kiedy, więc, obecny wówczas Jezus użył
gliny z produktem Swoich ust, by tym literalnie pomazać człowieka,
który urodził się ślepym, przywracając mu w ten sposób wzrok
(Jan 9), tak teraz przy końcu Wieku słowa Jego ust, pomieszane
z gliną człowieczeństwa i przez nie użyte, mogłyby być Jego
środkiem do ożywienia (otwarcia) duchowej percepcji w kierunku
zrozumienia Jego prawdy i dostrzeżenia jej piękna. To było w
sabat - siódmego dnia - gdy niewidome oczy zostały otwarte.
A teraz jest też siódmy dzień, ale na większą skalę - bo 6000
lat od stworzenia Adama upłynęło jesienią w 1872 roku. Mocą
obecnego Jezusa glina i przemycie oczu przywróciło wzrok, tak
też tu, moc obecnego Jezusa w Jego powtórnym Adwencie przywraca
wzrok duchowym oczom.
Nie dziwcie się, jeśli i pod innymi
względami przypadek człowieka ślepego odnosi się do oświeconego
ludu Bożego naszych czasów. Bo kiedy on wyznał swoją wiarę w
Jezusa, to usłyszał: "ty nas uczysz? I wygnali go precz"
z synagogi (w. 34). On mógł był pozostać milczącym, wierzyć
w swoim sercu i zachować swoją pozycję w kościele, lecz to byłoby
tchórzostwem. Bo gdyby on tak się zachował - gdyby wstydził
się za Niego - to w konsekwencji byłby stracił kontakt z Jezusem.
Tak i tu, oczy wasze zostały otwarte, by dostrzegły obecność
Pańską i błogosławieństwa światła prawdy, którą w rezultacie
otrzymaliście, a która pozostanie w was, tak jak była w nim,
abyście mogli zachować ją dla siebie i pozostać w kościele lub
wyznać Jego obecność i zostać odciętymi, znosić "strach
człowieczy stawiający sobie sidło" i wstydzić się za Niego
i Jego Słowa lub Go uznać i być uznanym przed Ojcem i świętymi
aniołami. Jeśli my bardziej cenimy opinię i poważanie u ludzi
z kościoła światowego "Babilonu" (dużego lub małego),
ubiegamy się o chwałę u drugich, to jak możemy spodziewać się
tej chwały, która pochodzi tylko od Boga?
"Bracia wasi nienawidzący was,
a wyganiający was dla imienia mego, mówią: Niech się okaże sława
Pańska. Okażeć się zaiste ku pociesze waszej; ale oni pohańbieni
będą" (Iz. 66:5).
"A usłyszawszy Jezus, iż go precz
wygnali, i znalazłszy go" (w. 35) stał się osobiście jego
nauczycielem a ów człowiek "pokłonił mu się". Tak
z wami. Pan chce usłyszeć wasze świadectwo o Nim, a kiedy zostajecie
odłączeni od kościoła nominalnego - "Babilonu" (wielkiego
lub małego) - to dowiadujecie się, że sam Jezus będzie was uczył
i pokaże wam wspaniałe rzeczy z zakresu Jego Prawdy i Planu.
A wówczas wy naprawdę możecie Go uczcić - w duchu oraz prawdzie
i nie czcić już dłużej wyznań ludzkich. Wyjaśnienie przez Jezusa
naszej próby związanej z przyjęciem Go, będzie nam przedstawione
tak jak było człowiekowi ślepemu: "Na sądemci [na próbę]
ja przyszedł na ten świat, aby ci, którzy nie widzą, widzieli,
a ci, którzy widzą, aby ślepymi byli" (w. 39).
(Tak podobnie nasz Pan Jezus, "teraźniejszą
prawdą" otworzył oczy niektórych w różnych grupach, jak
na przykład, "Ś.J.". Przyjęcie przez nich tej prawdy
oznaczało wyłączenie ich i pozbawienie członkostwa, a także
wynikające z tego ogniste próby. Pan darzy takich słowami pociechy.
My pod Jego kierownictwem z zadowoleniem udzielamy im pomocy
w sposób możliwie uzasadniony przy pomocy literatury, korespondencji,
wizyt, itp.).
Wiemy o takich, którzy teraz przeżywają
doświadczenia określone wyrazem "wygorzało". To tacy,
którzy usłyszeli słowo i przyjęli je z radością - ich oczy zostały
otwarte, by mogły ujrzeć wspaniałe rzeczy z. Słowa Bożego. Tacy
stwierdzili, że Pan jest obecny i otworzył ich oczy - przyjęli
Go i nie zaparli się Go - zostali symbolicznie ochrzczeni w
wodzie, na podobieństwo Jego śmierci i podniesieni w tej figurze.
Teraz każdego dnia starają się, by być chrzczonymi w śmierć
- śmierć starej natury - w to właśnie podobieństwo chrztu Chrystusa.
Słońce prześladowań i zarzutów wzeszło i rozpoczęło się to,
co 6 wiersz określa jako "wygorzało". Jeśli podłoże
ich serc jest kamieniste, to ich wyznanie i wszystko uschnie
i umrze, lecz jeśli mają dobre serca, to ziarno będzie wzrastało
i wyda owoce, które pod wpływem tego słońca dojrzeją i udoskonalą
się - a nie uschną.
Do takich chcielibyśmy powiedzieć: Pamiętajcie,
co nasz Mistrz powiedział, a mianowicie: jeśli ktokolwiek chce
być Jego uczniem (uczniem uczącym się od Niego) musi zaprzeć
się samego siebie i wziąć swój krzyż i naśladować Go. Pamiętajcie
o tym jak obiecywaliście naśladować Go "przez niesławę
i dobrą sławę", pamiętajcie także, iż On zawsze jest obecny
i służy pomocą w czasie ucisku, a pamiętając o tym, bądźcie
uzdolnieni do "cierpienia zła, jako dobrzy żołnierze"
"jakobyście widzieli niewidzialnego" (2 Tym. 2:3;
Żyd. 11:27).
"Najmilsi! niech wam nie będzie
rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu
waszemu, jakoby co obcego na was przychodziło ... Jeśli was
lżą dla imienia Chrystusowego, błogosławieni jesteście, gdyż
on Duch chwały a Duch Boży odpoczywa na was, który względem
nich bywa bluźniony, ale względem was bywa uwielbiony [nic bardziej
nie wielbi Boskiego imienia i charakteru jak wielki plan, który
nam przedstawił, a o którym my mówimy i nauczamy]. Ale radujcie
się z tego, żeście uczestnikami ucierpienia Chrystusowego, abyście
się i w objawienie chwały jego z radością, weselili" (1
Piotra 4:12-14).
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Teraźniejsza Prawda" `82(18).
|