W pierwszym dniu tygodnia (nasza niedziela),
nasz Pan wczesnym rankiem rozpoczął swe przygotowania do triumfalnego
wjazdu do Jerozolimy jako Król. Chociaż On dobrze wiedział,
że nie przyjmą Go "właśni jego" (Jan 1:11), lecz,
przeciwnie, zostanie zabity przez panujących, o czym już świadczył
swym uczniom, gdy poprzedniego wieczoru mówił, że pomazanie
Marii było przygotowaniem Go do pogrzebu, jednak ów wjazd był
potrzebny nieodzownie jako część planu Bożego, aby On mógł oficjalnie
zaofiarować się Żydom jako Król i w ten sposób spełnić obietnicę
Bożą daną temu ludowi, że Jego łaska będzie udzielona "Żydowi
najprzód" (Rzym. 2:10).
Wcześniej nasz Pan sprzeciwił się tym,
którzy chcieli Go porwać i obwołać królem. Uczynił to w ten
sposób, że wyszedł spomiędzy nich (Jan 6:15). Lecz teraz, gdy
nadszedł właściwy czas, On obmyślił plan swego triumfalnego
pochodu na tę właśnie godzinę, nie przeciwstawiając się temu,
jak czynił to uprzednio. Posłał swych uczniów po oślicę i źrebiątko
oślicy, manifestując swą nadprzyrodzoną moc przez wskazanie
gdzie i w jaki sposób zwierzęta zostaną znalezione. Użyto osła
zamiast konia i jak podaje tradycja wszyscy królowie izraelscy
mieli zwyczaj w ten sposób jeździć na swą koronację.
Gdy przyprowadzono zwierzę, uczniowie
wraz z tłumem działali jakby w porozumieniu, gdyż miało się
okazać, że spora liczba gości z Jerycha i tych, którzy dawali
świadectwo Pańskiej mocy i naukom w drodze do świętego miasta
i na święto Paschy, podobnie jak Jezus, zatrzymała się na sabat
w Betanii.
Wraz z uczniami tworzyli oni niedużą
grupę, która zaczęła obwoływać Jezusa Królem, składać Mu hołd
i, jak w owym czasie nakazywał zwyczaj w przypadku dostojników,
rozpościerać swe wierzchnie szaty na drodze, po której miało
przejść Jego zwierzę. Rzucali też na drogę zerwaną uprzednio
trawę, kwiaty i gałęzie palmowe.
TŁUMY UCZCIŁY JEZUSA
Za Jezusem na uprzywilejowanej pozycji, jadącym
na czele w kierunku Jerozolimy, postępował tłum. Wtedy z miasta
wyłoniły się rzesze ludzi, które słyszały, że Wielki Prorok
i Nauczyciel był w Betanii i one zbliżały się, aby ujrzeć zarówno
Jego, jak i Łazarza. Napotkawszy Pana i posuwającą się za Nim
grupę wznoszącą okrzyki, zawrócili i stali się jakby strażą
przednią, podobnie jak pozostali wznosząc okrzyk: "Hosanna
Synowi Dawidowemu" - co oznaczało - Królowi, komuś z rodu
królewskiego. Prawdopodobnie unikali słowa "Król",
aby nie narazić się na zarzut zdrady wobec króla Heroda i cesarstwa
rzymskiego, które Heroda utrzymywało przy władzy.
Był to wspaniały lub śmieszny wjazd
triumfalny do miasta Wielkiego Króla, w zależności od tego,
z jakiego stanowiska był on rozważany. Według zapatrywania uczniów
i tłumu pełnych mesjanistycznego entuzjazmu i nadziei, iż od
dawna upragnione błogosławienie Izraela ma właśnie się urzeczywistnić,
oraz pełnych wiary, że ten Wielki Prorok, który ma moc wskrzeszania
umarłych i uzdrawiania chorych, może w swoim czasie i na swój
sposób sprawić, że oni wraz z Nim staną się niepokonanymi dla
wszystkich nieprzyjaciół i w szerokim zakresie spełnią się wszystkie
wspaniałe rzeczy przepowiedziane przez proroków - dla nich było
to wspaniałe zdarzenie, rzeczywisty triumf. Jednakże dziwne
wydaje się - pomimo faktu, iż Jezus uprzednio wielokrotnie im
mówił o swojej śmierci i nawet zgromił Piotra, gdy ten Mu się
sprzeciwił - że Jego uczniowie i inni nie potrafili zrozumieć
prawdziwego znaczenia Jego słów i traktowali je jedynie jako
część Jego "zagadek" (Psalm 49:5), które niewątpliwie
później staną się zrozumiałe i doniosłej wagi. Świadczą o tym
ich słowa wypowiedziane nawet po Jego śmierci i zmartwychwstaniu
- "A myśmy się spodziewali, iż On miał odkupić Izraela"
(Łuk. 24:21).
Według zapatrywania Heroda, Piłata,
przedniejszych kapłanów i nauczonych w Piśmie, ten triumfalny
pochód był jedynie popisem fanatycznego przywódcy oraz Jego
ciemnych i fanatycznych ofiar oszustwa. Oczywiście niczego więcej
w tym nie widzieli. Król Herod i Piłat widocznie nie obawiali
się, że ten wzgardzony Nazarejczyk i Jego towarzysze mogliby
kiedykolwiek zorganizować i wyposażyć armię, która zagroziłaby
ustalonemu porządkowi rzeczy, jakiemu przewodzili. Przywódcy
religijni jedynie się obawiali, że ten fanatyzm mógłby w jakiś
sposób się rozszerzyć i sprowadzić na nich gniew oraz dalszy
ucisk ze strony władz świeckich, które mogłyby się tym posłużyć,
jako pretekstem do dalszego wtrącania się do swobód Żydów. Jest
całkiem oczywiste, że żaden z przedniejszych władców nie uwierzył
w Jezusa jako Mesjasza posłanego od Boga, w celu spełnienia
chwalebnych obietnic z ich świętych ksiąg. O tym świadczą Apostołowie,
mówiąc: "Wiem, żeście to z nieświadomości uczynili, jako
i książęta wasi"; "Bo gdyby byli poznali, nigdyby
byli Pana chwały nie ukrzyżowali" (Dzieje. Ap. 3:17; 1
Kor. 2:8).
PROCESJA BYŁA ZAPOWIEDZIĄ WIĘKSZEGO
TRIUMFU
Z jeszcze innego punktu widzenia na tę procesję
zapatrywał się nasz Pan i niewidzialne mnóstwo aniołów, duchy
opiekuńcze, wysłane do usługiwania tym, którzy mieli być dziedzicami
zbawienia. Ci podzielili entuzjazm tłumów, lecz z całkowicie
odmiennego stanowiska - byli świadomi, że ten triumf stanowi
tylko część Boskiego Planu i jedynie wstęp do większego triumfu
naszego Pana po całkowitym ofiarowaniu się przez Niego i zdobyciu
w ten sposób "wszelkiej mocy na niebie i na ziemi".
Byli świadomi, że ten triumf stanowi zapowiedź Jego przyszłej
chwały i Jego triumfalnego objęcia Królestwa po Jego powrocie
z dalekiego kraju (nieba) wyposażonego w pełnię władzy, by położyć
kres grzechowi i poddać wszystkie rzeczy Bogu oraz wydźwignąć
z okropnego dołu grzechu, chorób i śmierci wszystkich pragnących
powrotu do pełnej harmonii z Ojcem i prawami Jego imperium.
Z łaski Bożej naszym przywilejem jest ten najwspanialszy punkt
widzenia na ów triumfalny pochód. Możemy słusznie powiedzieć
za naszym Panem: "Oczy [nasze] błogosławione, że widzą,
i uszy [nasze], że słyszą" (Mat. 13:16).
Z relacji Łukasza dowiadujemy się, że
pewni faryzeusze, którzy od samego początku znajdowali się w
tłumie, chociaż nie mieli zastrzeżeń wobec tego, co nasz Pan
mówił i czynił, to jednak postawili Mu zarzut, jakoby On zezwolił
swym uczniom i pozostałym z tłumu na obwołanie Go Królem i wydawanie
okrzyku: "Hosanna!" (Zbawienie, Błogosławieństwo,
Chwała!). Wówczas to Jezus, znając proroctwo odnoszące się do
tej sprawy (Zachariasz 9:9), nie tylko nie zganił swych uczniów
i nie powstrzymał ich od okrzyków, lecz poinformował faryzeuszy,
że skoro sam Bóg ustami proroka powiedział: "Wykrzykuj
córko Jeruzalemska", to muszą być okrzyki i gdyby lud ich
nie wydawał nie będąc do tego stopnia rozentuzjazmowany, kamienie
by wołały, aby proroctwo nie pozostało niespełnione.
Chociaż Betfage, gdzie Pan dosiadł osła,
leży blisko Jerozolimy, było jednak ukryte za Górą Oliwną. Gdy
Pan osiągnął szczyt góry i nagle ukazało się miasto Jerozolima,
to zatrzymał pochód i zapłakał nad nią, mówiąc: "O gdybyś
poznało i ty, a zwłaszcza w ten to dzień twój, co jest ku pokojowi
twemu! Lecz to teraz zakryte od oczu twoich... żeś nie poznało
czasu nawiedzenia swego" (Łuk. 19:41-44). Z tych słów wyraźnie
wynika, że nasz Pan nie traktował otaczającego Go tłumu, w jakimkolwiek
znaczeniu tego słowa, jako reprezentację tego miasta lub narodu.
Bo chociaż ci, którzy byli z Nim wykrzykiwali te właśnie słowa:
"Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim!" to
jednak słowa naszego Pana informują, że przywódcy Izraela, przedniejsi,
reprezentujący lud dopiero w przyszłości, podczas drugiego adwentu,
z radością uznają Go za Króla Królów i Pana Panów. Lecz tymczasem
nierozpoznanie przez nich czasu swego nawiedzenia oznaczało
dla nich, że ich dom musi być spustoszony, opuszczony przez
Pana podczas wieku Ewangelii, podczas którego On spośród pogan
zgromadzi liczbę wystarczającą do skompletowania wybrańców,
łącznie z wiernymi spośród Izraela, ostatka, który Go przyjął
lub przyjmie (Mat. 23:39).
POCHÓD UDAŁ SIĘ DO ŚWIĄTYNI
Celem tego triumfalnego marszu było Święte
Miasto, miasto stołeczne, Miasto Wielkiego Króla. Lecz nasz
Pan nie udał się do pałacu Heroda z żądaniem objęcia go we władanie,
ani do pałacu Piłata z żądaniem uznania Go. Lecz jako przedstawiciel
Jehowy, jako Mesjasz posłany od Boga, aby był Zbawicielem Izraela
i świata, zachował się stosownie do okoliczności udając się
do domu lub pałacu Ojca - do Świątyni.
Scena w Świątyni musiała być osobliwą.
Niewątpliwie była przepełniona pielgrzymami ze wszystkich stron
cywilizowanego świata, przybyłymi o tej porze roku w liczbie
setek tysięcy, by uczcić Pana i obchodzić Paschę według Zakonu.
Prawdopodobnie wielu z nich słyszało coś niecoś o Jezusie z
Nazaretu "mocnym w uczynku i w mowie" (Łuk. 24:19).
Wielu z nich zostało uzdrowionych przez Niego lub miało przyjaciół,
którzy w ten sposób byli błogosławieni. Możemy sobie łatwo wyobrazić
poruszenie wywołane przez tłum idący z Jezusem i wołający: "Hosanna
na wysokościach" itd.
Faryzeusze, uczeni w Piśmie i przedniejsi
kapłani, którzy przywykli do panowania nad ludem w sprawach
religijnych, zwłaszcza w Świątyni, chociaż napełnieni gniewem
na Jezusa, czuli się bezsilni by Mu w tych warunkach zaszkodzić.
Nie uczynił On niczego w żadnym znaczeniu tego słowa, co byłoby
sprzeczne z Zakonem - i to było widoczne dla wszystkich. Przeciwnie,
jak gdyby chcąc pokazać, że czyni tylko to, co jest w Jego mocy,
nasz Pan zaczął wykonywać to, co byłoby stosowne dla duchowego
Króla - zgromił bezczeszczących Świątynię i jej otoczenie, wypędził
sprzedających gołębie ofiarne i osoby zajmujące się wymianą
pieniędzy, które zbierały obfite żniwo kosztem czcicieli przybyłych
z daleka, zmuszonych do wymiany ze stratą swych nieżydowskich
pieniędzy nie przyjmowanych w Świątnicy.
Nie mamy rozumieć, że nasz Pan łamał
słuszne prawa obowiązujące w kraju i Świątyni - w każdym znaczeniu
tego słowa przestrzegał On prawa. Przeciwnie, On był upoważniony,
tak jak każdy Żyd, w zgodzie z przepisami Zakonu, użyć tyle
przemocy ile to było niezbędne, w obronie świętości Świątnicy.
JEZUS UZDRAWIAŁ I NAUCZAŁ W ŚWIĄTYNI
Ślepi i chromi przyszli do naszego Pana w
Świątyni i zostali uwolnieni od swych słabości. Później nauczał
lud kontynuując uzdrawianie i nauczanie przez kilka dni, wieczorami
wracał do Betanii i następnego ranka przychodził do Świątyni
bez jakichkolwiek dalszych demonstracji jako Król, gdyż ta jedna
demonstracja osiągnęła zamierzony cel. To dało urzędnikom miasta
i narodu okazję do formalnego uznania Go za Króla, lecz oni
okazali przeciwnego ducha, gdy przyszli do Niego z prośbą, aby
dzieciom zgromadzonym na dziedzińcu Świątyni, wykrzykującym:
"Hosanna", zabronił tego czynić. Lecz nasz Pan odpowiedział
im cytując z Pisma Świętego, że jest to w zgodzie z Boskim Planem:
"Z ust niemowlątek i ssących wykonałeś chwałę" (Mat.
21:16). Mądrzy tego świata nie docenili tego zaślepieni swym
wyrachowaniem. Lecz małe dzieci i szczególnie ci, którzy w prostocie
serca i cichości stali się podobni do małych dzieci powinni
być narzędziami, które Pan użyje do wznoszenia okrzyków na Jego
chwałę.
Wiele Pańskich przypowieści i specjalnych
pouczeń było wypowiedzianych podczas tych dni w Świątyni, między
Jego triumfalnym wjazdem oraz stawieniem się dziesiątego dnia
miesiąca Nisan, a Jego ukrzyżowaniem jako Baranka Wielkanocnego
czternastego dnia tegoż miesiąca (zobacz: 2 Moj. 12:3,6). Te
przypowieści, itd. są zapisane w Ewangeliach Mateusza w rozdziałach
23-25, Marka w rozdziałach 11-13 i Jana w rozdziałach 12-16.
Między innymi On głosił, że łaska Boża, tam i wtedy, została
odebrana Izraelowi, gdy powiedział: "Jeruzalem! Jeruzalem!
które zabijasz proroki, i które kamionujesz te, które do ciebie
byli posyłani; ilekroć chciałem zgromadzić dzieci twoje, tak
jako zgromadza kokosz kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście?
Oto wam dom wasz pusty zostanie" (Mat. 23:37-39).
ODRZUCENIE IZRAELA JEST TYPICZNE
Rozważając najcenniejsze lekcje, jakie obecnie
możemy odnieść z tych wydarzeń, zwracamy uwagę, aby nie zapomnieć
o ich typicznych zarysach - wszyscy bowiem powinni pamiętać,
że wydarzenia przy końcu służby naszego Pana i wszystko, co
jest związane z odrzuceniem i rozpadem cielesnego domu Izraela
jako typiczne i ilustracja spraw, których należy oczekiwać i
które mają się wydarzyć obecnie, przy końcu wieku Ewangelii
- o sprawach związanych z odrzuceniem i rozpadem teraźniejszego
nominalnego Izraela, "Babilonu". Jak już pokazano
w paruzyjnym tomie 2, str. 249, 250, rok 1878 odpowiada w czasie
formalnemu ofiarowaniu się Pana cielesnemu Izraelowi i odrzuceniu
go przez Niego. W owym roku nominalny Izrael duchowy został
odrzucony, podobnie jak uprzednio został odrzucony pierwszy,
czyli cielesny Izrael. Poza tym w obu przypadkach wszyscy prawdziwi
Izraelici, którzy rzeczywiście Go przyjęli, z Jego ręki dostąpili
odpowiednich błogosławieństw.
Rozumiemy, że od tej daty (1878 rok)
nasz Pan przebywa w swej duchowej Świątyni, w prawdziwym Kościele,
pouczając w szczególny sposób tych wszystkich, którzy mają uszy
do słuchania, uzdrawiając niewidzące oczy i pomagając duchowo
chromym chodzić Jego drogami. Od tego czasu wszystkim, którzy
należeli do klasy Świątyni, prawdziwym czcicielom, dozwolono
słyszeć i rozumieć cudowne sprawy z Bożego Słowa. W tym to czasie
nasz Pan wyrzucił także ze swej Świątnicy tych wszystkich, którzy
Prawda kupczyli i nie byli prawdziwymi czcicielami - trudnili
się wymianą pieniędzy, sprzedażą gołębi itd. Jest to w tym czasie,
w którym z ust niemowlątek i ssących głoszona była Prawda, często
stanowiąca obrazę dla dzisiejszych uczonych w Piśmie i faryzeuszy.
Następnie ostatni członkowie ciała Chrystusowego,
klasa nóg, już pomazana do pogrzebu słodką wonią Prawdy, miała
zakończyć swą ofiarę i być uwielbiona wraz z Nim - a potem,
po ustaniu cierpień Chrystusa, w krótkim czasie dostąpić chwały.
Lecz przedtem, nim zostanie objawiona chwała, nastanie czas
wielkiego ucisku, symbolicznie czas ognia (ucisku) i dymu (zamieszania)
na świecie, a szczególnie w odrzuconym "Babilonie",
obejmując tych wszystkich, którzy nie uciekną z niego przed
nadejściem wielkiego ucisku, podobnie jak pomsta ognista dosięgła
cielesnego Izraela i tych wszystkich, którzy nie uciekli z niego
(Łuk. 3:16,17; Mat. 13:38-43).
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Sztandar Biblijny" nr 62.
|