KAJFASZ pełnił urząd najwyższego kapłana
w czasach, gdy nasz Pan został skazany. On nawet powiedział
"iż nam jest pożyteczno, żeby jeden człowiek umarł za lud,
a żeby wszystek ten naród nie zginął" (Jan 11:50; 18:14).
Ilustruje to jak Bóg niekiedy może wykorzystać myśli i intencje
złych ludzi do proroczego wyrażenia głębokich prawd. Nie tylko
dla Żydów, ale również dla całego świata , jest korzystne, że
okup został dany za Adama i jego ród. Dzięki temu ludzkość może
być uwolniona od Bożego potępienia i ostatecznie otrzymać szansę
przywrócenia jej Boskiej łaski i wiecznego życia.
O tyle o ile sprawa ta dotyczyła Kajfasza,
prawdopodobnie myślał on wyłącznie o ludzkiej korzyści. Dostrzegał
wzrastające zainteresowanie tłumu Jezusem z Nazaretu. Zdawał
też sobie sprawę, że nawet najbardziej uczeni w Piśmie i faryzeusze
w doktrynie i logice nie dorównywali Jezusowi, którego nauki
były tak przeciwne jego własnym oraz powszechnej tradycji judaizmu,
iż przyjęcie ich musiało oznaczać religijną rewolucję. To więc,
rozumował on, byłoby równoznaczne z utratą narodowego prestiżu
u Rzymian i zignorowaniem wszystkich praw oraz przywilejów przyznanych
Izraelowi. Powziął zatem decyzję, aby zamordować Jezusa i jedynie
oczekiwał na odpowiednią okazję zrealizowania swojego zamiaru.
Był on jednak pozornie i nominalnie człowiekiem religijnym oraz
przedstawicielem sprawiedliwości, jednak czuł się zmuszony do
dokonania tego zabójstwa, które w świetle aktu sprawiedliwości
traktował jako konieczność dla dobra ogółu.
Kajfasz był widocznie prowodyrem w spisku
na życie Jezusa. To on i jego współtowarzysze targowali się
z Judaszem. Niżsi kapłani i urzędnicy jego dworu, jego domownicy
i słudzy byli wysłani z Judaszem w nocy do pojmania naszego
Pana, gdy znajdował się On daleko od tłumu. Możemy wnosić, że
to na jego rozkaz naszego Pana wpierw doprowadzono przed Annasza,
teścia Kajfasza, człowieka wywierającego wielki wpływ na Żydów,
który wcześniej był najwyższym kapłanem i czas sprawowania przez
niego tego urzędu, według zwyczaju żydowskiego, jeszcze nie
wygasł, chociaż zwycięzcy w tej sprawie wymusili zmianę wyznaczając
Kajfasza na stanowisko najwyższego kapłana w miejsce Annasza.
Wysłanie Jezusa do Annasza było widocznie zamierzone, aby uzyskać
zgodę tego ostatniego na aresztowanie Go i przeprowadzenie procesu.
Chodziło tu o wpływ Annasza na przebieg sprawy związanej z procesem
sądowym.
JEZUS PRZED ANNASZEM
Gdy owa zgraja pojawiła się przed Annaszem,
zapytał On Jezusa o Jego nauki itp., ale procesu nie usiłował
przeprowadzić, gdyż nie miał stosownej władzy. Kiedy nasz Pan
Annaszowi odpowiedział, aby pytanie to postawił tym, którzy
go słyszeli, odniósł się jedynie do postępowania sądowego i
wskazał Annaszowi na stosowność nie odstępowania od Zakonu w
przesłuchiwaniu więźnia, bo Zakon mówi, że oskarżenia należy
wysłuchiwać z ust dwóch lub trzech świadków. Annasz okazał swoją
zgodę na aresztowanie przez nie zganienie Jego uwięzienia lub
nie domaganie się uwolnienia Go. Odesłał więźnia związanego
do Kajfasza - w ten sposób dał do zrozumienia, że zgadza się
z jego postępowaniem, gdyż ten człowiek powinien być aresztowany
i osądzony jako niebezpieczny - niebezpieczny dla ich teorii
i instytucji.
Kajfasz cieszył się już życzliwym współdziałaniem
licznych wybitnych Żydów, szczególnie kapłanów, z których wielu
znajdowało się w owej "zgrai". Możemy przyjąć, że
w tym czasie, gdy więzień znajdował się w domu Annasza pośpiesznie
wysyłano w różnych kierunkach innych posłańców powiadamiając
członków Rady - Sanhedrynu - że ten, który zakłócał ich spokój
został aresztowany i mogą zebrać się w celu przeprowadzenia
przewodu sądowego.
Było to prawdopodobnie około drugiej godziny nad ranem, gdy
Jezusa przywiedziono do Kajfasza. Prawo żydowskie zabrania sądzenia
więźnia między wschodem i zachodem słońca a każdy wyrok wydany
w tych niedozwolonych godzinach byłby nieważny, nieprawomocny.
Najwyższy kapłan zatem był pełen niepokoju, pragnąc sprawę dobrze
przeprowadzić do wschodu słońca i przyśpieszyć jak najbardziej
śmierć więźnia, co do której już podjął decyzję. Sprawa procesu
była jedynie farsą, lecz on się zastanawiał jaki dowód winy
mógłby przedstawić Sanhedrynowi o świcie i dlatego natychmiast
bezprawnie rozpoczął przesłuchiwanie Jezusa, powołując się na
świadków.
Oświadczenie, że Jezus ogłosił się Mesjaszem
było zmyślone, z przekazów Ewangelii wiemy, że dotąd tego nie
uczynił. Był On bardzo czujny, gdy wypowiadał się publicznie.
Nawet wobec wybranych przez siebie dwunastu uczniów nie uczynił
tego bezpośrednio, lecz wpierw skłonił Piotra do tej deklaracji,
którą zawiera nasz werset "Tyś jest Chrystus [Mesjasz],
on Syn Boga żywego". Jezus przyznał jedynie, że Piotr powiedział
prawdę i że to oświadczenie wyraził kierowany Duchem Świętym.
Dlatego Kajfasz poszukując świadków,
nawet w tej sprawie nie znalazł nikogo, kto dałby zadowalające
świadectwo. Jeden świadek, który myślał że ma coś ważnego do
powiedzenia, podał zniekształconą wypowiedź naszego Pana odnoszącą
się do Świątyni. Kiedy nadal poszukiwali świadka, któryby tę
wypowiedź potwierdził, nie znaleziono żadnego mówiącego dokładnie
to samo, a żydowski Zakon wymagał przynajmniej dwóch świadków
w każdym takim procesie.
Wyprowadzony z równowagi swoim znikomym
sukcesem w zapewnieniu dowodu, Kajfasz zdecydował się na próbę
innego planu, również bezprawnego, mianowicie, postanowił podniecić
swego więźnia tak, by Ten uczynił obciążające Go wyznanie. Dlatego
zerwał się i okazując oburzenie starał się stworzyć wrażenie,
że podano liczne, przynoszące winę świadectwa, zwrócił się do
więźnia z zapytaniem czy słyszał jak świadczono przeciw Niemu
i czy w związku z tym nie chce coś powiedzieć w swojej obronie.
Nasz Pan nie odpowiedział w ogóle. Nie był tam dlatego aby się
bronić, a nawet nie było potrzeby obrony. Żadnego przestępstwa
nie było w tym co powiedział On o Świątyni, nawet gdyby to potwierdziło
tuzin świadków. Kajfasz był pokonany, ale że był człowiekiem
przebiegłym szybko zmienił swoją taktykę i udając zdziwienie
czy rzeczywiście twierdzenie, że jest Mesjaszem może być prawdziwe
zobowiązał Jezusa przysięgą, mówiąc:
"Poprzysiągam cię przez Boga żywego,
abyś nam powiedział, jeśliś ty jest Chrystus, on Syn Boży?".
NASZ PAN NIE UNIKAŁ ŚMIERCI
Nasz Pan nie był zobowiązany odpowiedzieć
na to pytanie, wiedział że będzie ono wykorzystane do pomówienia
Go o bluźnierstwo. Tym bardziej, że nie unikał On śmierci, lecz
był zdeterminowany wypić kielich, który Jemu Ojciec nalewał
odpowiedział, jak to podaje Mateusz "Tyś powiedział"
- potwierdziłeś prawdę, lub według Marka "Jam jest"
- owym Mesjaszem, Synem Boga. Potem oświadczył, że ci, którzy
tu są świadkami tego upokarzającego i ośmieszającego procesu,
w krótkim czasie rozpoznają w Nim Pana jako zaszczyconego przez
Boga i siedzącego po prawicy majestatu na wysokościach, objawiającego
się w obłokach niebieskich jako wielki Sędzia, ów Mesjasz.
Kajfasz nie mógł mieć nadziei na jaśniejszą
wypowiedź ani na nic innego, co mogłoby usprawiedliwić jego
z góry ustalony wyrok: winien bluźnierstwa, i dlatego dając
wyraz "sprawiedliwemu" oburzeniu rozdarł swoje wierzchnie
okrycie simlę z oburzeniem: "Bluźnił!" Słyszeliśmy
bluźnierstwo! Następnie zwracając się do obecnych członków Rady,
którzy sprzyjali zbrodniczej procedurze, zapytał czy przekonuje
ich przedstawiony dowód i, co zresztą było ustalone, oni zgodzili
się, że jest to wyraźny dowód bluźnierstwa za które Jezus zasłużył
na śmierć.
Pewien pisarz słusznie powiedział: "Żadne
inne słowa w zapisach wszystkich Ewangelii nie są bardziej rozstrzygające
dla tych, którzy radzi chcieliby widzieć w naszym Panu tylko
wielkiego moralnego nauczyciela, jak np. Sokrates. W tym właśnie
krytycznym momencie historii, kiedy zaprzeczenie mogło uratować
Jemu życie, dowiódł On, że Jego oświadczenie znaczyło więcej,
bowiem był tym wszystkim, czym najbardziej poświęceni chrześcijanie
wierzyli, iż On był".
Najbardziej oddani chrześcijanie to
ci, którzy wierzą słowom naszego Pana bez przekręcania ich,
tzn. że był On razem ze swoim Ojcem zanim zaistniał świat; że
Ojciec posłał Go na ten świat, aby został jego Odkupicielem;
że "Nigdy tak nie mówił człowiek, jako ten człowiek";
że różnił się On od wszystkich innych ludzi w tym, że był "święty,
niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników" - że życie
człowieka Jezusa Chrystusa było nieskazitelne i pochodziło z
góry. Ale owi najbardziej oddani chrześcijanie we wszystkich
wiekach unikali dowodzenia - co mniej oddani chrześcijanie dowodzili
o Nim, czego On jednak nigdy o sobie nie powiedział, mian.:
że był On swoim własnym Ojcem, Jehową.
CZŁOWIEK JEZUS BYŁ SYNEM BOGA
Najbardziej poświęceni chrześcijanie wierzyli
słowom Jezusa, który rzekł "Ojciec mój większy jest niż
ja" i "jako mię posłał Ojciec, tak i ja was posyłam".
Tacy uznawali jedność między Ojcem i Synem, lecz nie jedność
istoty, lecz jedność serca, umysłu i celu zgodnie z tym co nasz
Pan sam oświadczył w modlitwie za swoim ludem, gdy powiedział
"aby byli jedno, jako i my [jesteśmy jedno]" Jan 17:11.
Najbardziej poświęceni chrześcijanie uznają, iż ów jedyny "człowiek
Chrystus Jezus" był doskonałą reprezentacją Niebiańskiego
Ojca, tak że każdy kto widział Syna (który był wiernym obrazem
osoby Ojca) widział również Ojca - w ten jedyny sposób, w jaki
było możliwe dla ludzkości, oglądanie "niewidzialnego Boga",
którego "nie widział żaden z ludzi, ani widzieć może",
ów Jednorodzony doskonale Go ludziom objawił (Jan 1:18).
W związku z tym rozważni i inteligentni
poświęceni chrześcijanie, gdy zastanawiają się nad słowami naszego
Pana nie dostrzegają niczego, co sprzeciwiało by się innym jasnym
wypowiedziom Jego świadectwa i znajdują je raczej w pełnej zgodności.
Żydzi również, nawet przez chwilę nie sądzili, że nasz Pan rozumiał,
iż był On Niebiańskim Ojcem. To zagadnienie nie było sprawą,
o którą pytali: oni nie spodziewali się, że Mesjasz mógłby być
Jehową, ale przedstawicielem i pośrednikiem Jehowy, Synem Bożym
"Aniołem sługą przymierza, którego wy żądacie" (Mal.
3:1).
Gdy obrady Sanhedrynu, czyli proces
sądowy, kończyły się należało czekać aż do wschodu słońca, kiedy
to miało nastąpić formalne posiedzenie i miał być ogłoszony
wyrok w sprawie o bluźnierstwo, przy zachowaniu pozorów legalności
(Mat. 27:1). W międzyczasie, prawdopodobnie trwającym około
trzech godzin, nasz Pan stał związany na dziedzińcu najwyższego
kapłana i w tym to właśnie czasie słudzy najwyższego kapłana
i inni mieli możność okazania swojej sympatii z "wielkimi"
złorzecząc więźniowi. Niektórzy pluli Nań, inni uderzali go
rękoma i kijami, manifestując na ogół swoją małość i nikczemność.
Ich ulubioną rozrywką wydaje się było, po zawiązaniu Jezusowi
oczu, uderzanie Go i żądanie, by wykazał czy był, czy nie był
prorokiem podając imię dręczyciela. Wszystko to nasz Pan wytrzymał,
jak zapis dowodzi, bez szemrania.
JEZUS PRZYJĄŁ SWOJE DOŚWIADCZENIA
Przyjął je wszystkie jako część kielicha,
który Ojciec przygotował dla Niego. Apostoł odnosząc się poniekąd
do tych doświadczeń, powiada. "Przetoż uważajcie, jaki
jest ten, który podejmował takowe od grzeszników przeciwko sobie
sprzeciwianie, abyście osłabiwszy w umysłach waszych, nie ustawali.
Jeszczeście się aż do krwi nie sprzeciwili, walcząc przeciwko
grzechowi" (Żyd. 12:3,4). Odrzucając kielich, który Ojciec
dla nas przygotował, narażamy się na to, że powróci on do nas
później, być może o bardziej gorzkim smaku. A jeśli unikniemy
go zupełnie nie będziemy mieli udziału w Królestwie, do którego
bolesne doświadczenia, dozwolone obecnie, nas przygotowują.
"Nie jestci ... sługa nad Pana
swego", jeśli samego Mistrza uderzali i pluli Nań, to żaden
sługa nie powinien być zdziwiony ani się uskarżać, gdy ma podobne
doświadczenia. Kiedy zaś takie przeżycia sługi spotykają niech
je oceniają jak to czynił nasz Pan - jako część kielicha, który
Ojciec dla nich przygotował. Powinni wytrwać bez szemrania,
a nawet jak sugeruje Apostoł, dziękować, iż zostali uznani za
godnych znoszenia niektórych cierpień Chrystusowych (Kol. 1:24;
2 Tym. 1:18; 2:3; Jak. 5:11).
Tymczasem Apostoł nalega "A żaden
z was niech nie cierpi jako mężobójca ... albo jako w cudzy
urząd się wtrącający". Jeśli doznajemy cierpień sprawiedliwie,
na skutek naszych wad nie mamy się z czego chlubić, raczej wstydzić.
Lecz jeśli ktokolwiek cierpi jako chrześcijanin, niech się nie
wstydzi - skoro cierpi dla sprawy prawdy, dla sprawy sprawiedliwości.
Niektórzy mogą kłaść nacisk na to, że cierpienia nie mogą występować
teraz, w obecnych oświeconych czasach, gdy imię Jezus zyskało
popularność. Na to odpowiadamy: Tak, dalej jest prawdziwe to
co Apostoł powiedział: "Aleć i wszyscy, którzy chcą pobożnie
żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą". Wielu wzywa
imienia Jezus, ale nie znają oni ani Jezusa, ani Ojca i nie
mają ich Ducha, tak jak wielu w owym czasie znajdowało przyjemność
w imieniu Mojżesza i wielu zasiadało na jego miejscu jako doktorzy
biegli w Zakonie, jednak nie znali, nie doceniali prawa Mojżeszowego
i prawa Bożego (1 Piotra 4:15, 16; 2 Tym. 3:12).
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika
religijnego "Teraźniejsza Prawda" `90(34).
|