KAŻDA znana ci osoba i każda nieznana ci
osoba jest poszukiwaczem skarbu. A poszukuje bogactwa; wstaje
wcześnie, pracuje ciężko i późno udaje się na spoczynek, planuje,
studiuje, obmyśla, zużywa w tym celu całą swoją energię życiową.
On powiedziałby wam że nie dba o pieniądze - że ich nie uwielbia
-jednakże biedny człowiek oszukuje sam siebie, bo jego uczynki
głośniej mówią niż słowa. Nie pracowałby tak dla żadnej osoby
lub rzeczy, której by nie kochał. B poszukuje honoru i szacunku;
w tym celu nagina swoją energię; ani pieniądze, ani wygoda,
ani inna rzecz nie okupiłaby jego honoru. Mówi: "Przedkładam
dobre imię ponad bogactwa. Pozostawię mojej rodzinie honor w
spuściźnie". Kocha honor i okazuje to przez swoje postępowanie.
C poszukuje przyjemności; sprawcie mu przyjemność, zabawę i
uciechę a on odda wam swoją sakiewkę, swój czas a czasem nawet
swój honor: to jest poszukiwacz przyjemności. D poszukuje sławy;
a sztuka czy wojna, wiedza, katedra lub scena są tylko stopniami
do osiągnięcia skarbu, którego on poszukuje - ludzkich oklasków,
sławy. E poszukuje urzędu i władzy; staje się politykiem i w
tym widzi swój cel. Pozostawia interes, rodzinę, przyjemności,
przyjaciół i wygody; wszystko przepada; wszystko poświęca jeśli
zachodzi potrzeba, aby osiągnąć cel swojej ambicji - ten skarb,
który kocha i poszukuje. F nie ma innych ambicji prócz zapewnienia
rodzinie i przyjaciołom wygód oraz domowi przyjemności towarzyskich.
Umysł i mięśnie są tym obarczone do końca. G poszukuje aprobaty
drugich; ten cel swego życia ona stara się osiągnąć przez strojenie
siebie lub dzieci, czy też czynem, słowem lub spojrzeniem. Żaden
wysiłek nie jest dla niej za wielki, żadna metoda za niska,
czas zbyt cenny, jeśli tylko może wzbudzić podziw. H kocha siebie
i poszukuje własnej wygody. Lubi pieniądze, cywilizację i luksusy,
ponieważ z nich korzysta. Myśli życzliwie o żonie, dzieciach,
przyjaciołach i sługach, ponieważ są użyteczni, wygodni i mogą
mu pomóc. Czci i kocha wygody i nagina wszystko, aby je osiągnąć.
Powyższy opis wymienia tylko niektóre
skarby, poszukiwane przez naszych światowych bliźnich. Nie mów,
że twoje dążenie jest połączeniem powyższych z innymi dążeniami.
Doświadczenia najmądrzejszych ludzi wskazują, że sukces w życiu
jest osiągalny, tylko przez skoncentrowanie zamierzeń i sił
na Jednym przedsięwzięciu, że życie człowieka jest za krótkie
a jego siły za słabe, ażeby osiągnąć liczne cele i nagrody,
ażeby osiągnąć więcej niż jeden skarb. Umiłowani bracia, nagrodą
o którą się ubiegamy jako część Abrahamowego przedtysiącletniego
nasienia, jest żywot wieczny (1 Tym. 6:12), powinniśmy więc
nasz skarb składać w niebie. Kiedy zastanawiamy się nad wymienionymi
poprzednio skarbami, rozpoznajemy je jako należące do tego rodzaju,
który mól i rdza czasu szybko zniszczą. Możemy się cieszyć,
jeżeli nasze serca nie rozkochały się w tych rzeczach, ażeby
je czcić i uważać za piękniejsze. Zapytajmy jednak samych siebie:
Czy nasi bliźni, sądząc nas na podstawie naszego codziennego
postępowania nie będą przypuszczać, że zużywamy całą naszą energię
w celu zdobycia niektórych z tych ziemskich nagród? Kto jest
zwiedziony, oni czy my, w odniesieniu do naszego prawdziwego
celu? Czy nasze czyny, tak samo jak ich, nie mówią głośniej
niż słowa? Co jest naszym prawdziwym skarbem, rzeczą, którą
my naprawdę kochamy i której poświęcamy samych siebie?
Nagroda wystawiona przed nami w Ewangelii
jest o wiele większa, o wiele wspanialsza, o wiele przyjemniejsza,
o wiele zaszczytniejsza i o wiele bogatsza, aniżeli wszystkie
ziemskie nagrody razem wzięte; w dodatku jest wieczna (Mat.
19:29). Jeśli otrzymamy tę nagrodę, będziemy mieli "nader
zacnej chwały wieczną wagę".
Niektórym się wydaje, że mogą pokładać
swoje uczucia w niebieskiej i w ziemskiej nagrodzie. Tak jednak
być nie może (Kol. 3:2). Nie tylko ludzkie doświadczenie uczy,
że życie jest za krótkie, lecz także Słowo Boże zapewnia nas,
że "nie możemy służyć Bogu i mamonie" - światu i jego
bogactwom. Jeżeli te ziemskie nagrody są osiągane z tak wielkim
wysiłkiem, samozaparciem i wytrwałością - co z naszą wielką
nagrodą? Czy zdobycie jej nie wymaga z naszej strony większego
poświęcenia naszych wygód itd? Rozpatrzmy tę sprawę. Co jest
pracą naszego życia?
Jesteś rolnikiem; co robisz i jak spędzasz
swój poświęcony czas? Odpowiadasz: orzę, sieję, zbieram, gromadzę
zapasy, zaopatruję siebie i rodzinę, daję ofiarę na cele religijne
i odkładam nieco każdego roku, dzięki czemu powiększam moje
gospodarstwo. Tak, ale jaki skarb gromadzisz w niebie?
Jesteś kupcem; jak upływa ci życie i
co robisz? Wcześnie i późno pilnie doglądam mego interesu. Nie
pozwalam niczemu przeszkodzić mi w tym. Przez umiejętne prowadzenie
i oddanie całego mojego czasu i zdolności, jestem w stanie zapewnić
mojej rodzinie nie tylko wygody, ale nawet pewien luksus. Oddaję
dziesiątą część wszystkich moich dochodów Bogu dobrowolnie i
z pobudek religijnych i pomimo tego zgromadziłem znaczny majątek.
Tak, rzeczywiście, lecz jaki skarb zgromadziłeś w niebie?
Jesteś handlowcem lub mechanikiem; jak
spędzasz życie, co robisz? Ja oddaję mój czas, pracę i talent
dla mojego handlu. Zdobywam tyle z wygód i luksusów życiowych,
ile jest możliwe i gdybym mógł odłożyłbym nieco ziemskiego skarbu.
Oddaję mój czas i energię w takim stopniu jak inni, którzy mają
większe sukcesy. Na pewno, lecz ile czasu i talentu zużyłeś,
poszukując skarbów niebieskich?
Jesteś gospodynią; co robisz i jak spędzasz
życie poświęcone Bogu na służbę? W znacznej mierze spędzam czas
na wypełnianiu moich obowiązków domowych. Urządzam mieszkanie
bardzo .wygodnie, wykonuję wszystkie drobne czynności, ażeby
było w nim elegancko, gustownie. Staram się, aby moje dzieci
były wizerunkiem schludności, przyjmuję i składam wizyty moim
światowym przyjaciołom. To wszystko oraz starania o własny wygląd
pochłaniają cały mój czas. A jakie skarby, jakie drobne rzeczy
odłożyłaś na przyszłe życie?
PRAWDZIWY POSZUKIWACZ SKARBU
Jesteś wdową; jak szafujesz swoim życiem
i talentem poświęconym Bogu na służbę? Moje życie jest skromne
i mam sposobności czynienia dobrze na małą skalę, lecz kiedy
dowiedziałam się ze Słowa Bożego, że zostałam odkupiona z grzechu
przez mojego Pana i kiedy jako jedna z przedtysiącletniego nasienia
Usłyszałam o nadziei otrzymania życia wiecznego przez Niego
- zapytałam na jakich warunkach mogłabym zostać jedną z Jego
uprzywilejowanych. Słowo Boże poinformowało mnie, że powinnam
całkowicie poświęcić się Bogu: umysł, ciało, talenty, reputację
i wpływ, a następnie użyć je jako Jego i być jako jedna z umarłych
tak, żeby z Ap. Pawłem móc powiedzieć: "A żyję już nie
ja, lecz żyje we mnie Chrystus". Tak więc wola, talenty
i wszystko będzie Jego i przez Niego użyte. Ja mam tak mało
do dania Jemu; niewielki talent, żadnych pieniędzy i prawie
żadnego wpływu. Obawiałam się nawet, że nie mam z czym przychodzić,
lecz Słowo mnie zapewniło, że to czego Ojciec wymaga, to moje
serce i moja poświęcona służba, i że pieniędzy oraz sławy On
posiada dużo. Tak więc przyszłam i całkowicie oddałam się Jemu.
"Wszystko dla Jezusa! Wszystkie odkupione władze mojej
istoty; Wszystkie moje myśli, słowa, czyny; Wszystkie moje dni
i me godziny!"
Kiedy wszystko całkowicie poświęciłam,
zdałam sobie sprawę, że to nie może wyrażać się tylko w słowie,
ale także w uczynku. Szukałam wtedy kierownictwa w Słowie Bożym
i modliłam się o jego zrozumienie. Pytałam sama siebie: czy
Bóg chce, ażebym wyszła na ulicę i głosiła Ewangelię, spodziewając
się, że żywność i odzienie dla siebie i dziecka otrzymam w sposób
cudowny? Zrozumiałam, że zgodnie z wolą Bożą powinnam poświęcić
nieco czasu i pracy, ażeby zdobyć środki na utrzymanie - że
nie starający się o swoich domowników jest gorszy od niewiernego.
Stwierdziłam też, że Ap. Paweł pracował własnymi rękami, by
nie być nikomu ciężarem (Dzieje Ap. 18:3; 1 Tes. 2:9). Tak więc
udałam się jak zwykle do pracy wiedząc, że jeżeli postępowałam
jako Boskie narzędzie to On chciał, abym jadła i ubierała się
na Jego chwałę Wówczas nasunęło mi się pytanie: Czy mam pracować
i tak oszczędzać pieniądze, abym po kilku latach mogła przestać
pracować i wszystek swój czas poświęcić Bogu na służbę? I ponownie
Słowo Boże mi odpowiedziało: "Nie skarbcie sobie skarbów
na ziemi" i "Mając żywność i odzienie na tym przestawać
mamy".
Następnie dowiadywałam się jak mam żyć,
ile czasu zużywać dla podtrzymywania tego starego "ziemskiego
naczynia" i ile można by poświęcić bardziej bezpośrednio
sprawie Bożej? Zarządziłam i uregulowałam mój czas tak, ażeby
z niego nic nie zmarnować; jedzenie, praca i spanie zostały
ułożone z myślą o chwale Boga i okazało się, że pozostały mi
trzy godziny na moją poświęconą pracę. Jak już powiedziałam
moje zdolności nie są wielkie; zastanawiałam się więc jak mogłabym
zużytkować tak duże czasu. Powiedziałam sobie: To jest sprawą
najwyższej wagi, abym - jeśli jestem przedstawicielem i dzieckiem
Boga - postępując jako Jego sługa, wiedziała tyle o woli mego
Ojca ile tylko jest możliwe. Muszę dlatego spędzać nieco mego
poświęconego czasu na karmieniu nowego umysłu i wzrastaniu w
wiedzy i łasce (2 Piotra 3:18). Ojciec Niebieski mówi mi: "Badajcież
się Pism", tak więc z moją Biblią i publikacjami Prawdy
każdodziennie spędzam godzinę czasu - nie na czytaniu, lecz
na poważnym studiowaniu. Szukałam i znajdowałam codzienny duchowy
pokarm a ten "codzienny chleb" czasami zabierał mi
dwie godziny zamiast jednej. Jak powinnam zużyć pozostałe godziny?
Ponownie przejrzałam Słowo Boże. Ono powiedziało, żeby spędzać
nasze życie "dobrze czyniąc wszystkim, a najwięcej domownikom
wiary" i spojrzałam na Jezusa oraz na Apostołów Pawła,
Piotra i in., którzy mówią: "nas za wzór macie" i
"zostawiwszy wam przykład, abyście naśladowali stóp Jego"
(Fil. 3:17; 1 Piotra 2:21).
Tak, to rozjaśniło moją drogę. Moim
głównym celem powinno być udzielanie duchowej pomocy a po drugie
udzielanie doczesnej pomocy lub pociechy potrzebującym. Gdyby
było dwóch potrzebujących, jeden wierzący a drugi niewierzący,
a ja mogłabym pomóc tylko jednemu, pierwszeństwo miałaby osoba
wierząca. Odwiedziłam więc najpierw moją najbliższą sąsiadkę
pogrążoną w chorobie i kłopotach, pomogłam jej załatwić jej
sprawy domowe i powiedziałam parę słów pociechy i otuchy, wskazując
na "cień skały wielkiej w ziemi upragnionej" gdzie
mogłaby znaleźć pociechę i ochronę przed palącymi promieniami
utrapienia. Byłam wdzięczna memu Ojcu, że pozwolił mi udzielić
pociechy przygnębionej.
Następnie odwiedziłam pewną panią, o
której głębokiej pobożności i chrześcijańskim charakterze słyszałam
dużo, a co pozwalało mi przypuszczać, że ona żyje bardzo blisko
Boga. Byłam ciekawa, czy ona wie cokolwiek o wielkim nacechowanym
miłością planie Boga - o dziele wyboru przez Boga i restytucji
rodzaju ludzkiego w ogólności do pierwotnej doskonałości, jako
rezultatu okupu Chrystusa. Zastałam ją gorliwą i gorącą w Pańskiej
służbie, jednak jej gorliwość nie była zgodna z wiedzą, ponieważ
ona kochała ludzkość i zdawała się obawiać, że Bóg tego nie
czyni. Ona nosiła brzemiona itd., a ja myślałam, ile dobrego
zrobiłoby tej drogiej siostrze domowniczce wiary, gdyby tak
jak my znała pełen miłości Boski plan zbawienia.
Przyszło mi na myśl: Prosiłaś Boga,
ażeby cię użył w Swojej służbie; być może, że On ciebie biedną
właśnie używa, jako Swego rzecznika, do przedstawienia tej drugiej
drogiej siostrze Swego planu. Ta myśl sprawiła, że poczułam
się pokorną, ponieważ zdawałam sobie sprawę z własnej małości
i w końcu obawiałam się, że nie potrafię ten przedmiot tak przedstawić,
ażeby nie wzbudzić w niej uprzedzenia. Skrycie poprosiłam o
mądrość. Przedstawiłam się jej jako dziecko Boga i spadkobierczyni
chwały, i że przyszłam spędzić z nią pół godziny w chrześcijańskiej
społeczności, Rozmawiałyśmy o osobistych doświadczeniach i o
miłości Boga okazywanej każdej z nas. Nie miałam wówczas okazji
przedstawić jej dużo z planu, wspomniałam jedynie, że będzie
błogosławiony czas, gdy Królestwo Tysiącletnie ujarzmi zło i
"ziemia będzie napełniona znajomością Pańską"; wychodząc
dałam jej jedną z naszych broszurek. Podziękowała mi, obiecując
ją przeczytać i zaprosiła mnie do ponownego odwiedzenia jej,
co uczyniłam, zabierając z sobą inne broszury oraz Sztandar
Biblijny. Siostra ta obecnie raduje się z nami z naszych wielkich
nadziei i mówi, że jej Biblia stała się dla niej nową księgą.
W ten sposób spędzałam mój czas z dnia
na dzień, wreszcie trzy godziny nie wystarczały, potrzebowałam
czterech. Nie wątpiłam, że jeśli mój Ojciec uzna to za najlepsze,
może tak pokierować moimi doczesnymi potrzebami, że wszystkie
moje dni i godziny będę mogła oddać tej błogosławionej pracy.
Niejednokrotnie jest to powodem urągań i kpin ze strony tych,
którzy źle zrozumieli moje pobudki, lecz "w Jego służbie
ból jest przyjemny" i cieszę się, że jestem godna cierpieć
urąganie dla sprawy Mistrza. Wydaje mi się, że to mnie zbliżyło
do Tego, który pozostawił nam przykład i rozważam o Tym, "który
podejmował takowe od grzeszników przeciwko sobie sprzeciwianie
[opozycję]", abym nie ustawała w czynieniu dobrze lub osłabła
w mojej wędrówce do obiecanego odpocznienia.
Pięć powyższych obrazów przedstawia
osoby, które wszystko poświęciły Bogu, które zobowiązały się
przymierzem umierać dla ziemskich celów, ambicji i nagród, a
żyć dla Boga. Nie zwódźmy samych siebie, bracia, myśląc, że
słowa Pisma Świętego oznaczają przeciwieństwo tego co mówią,
gdy czytamy poselstwo Mistrza: "Nie skarbcie sobie skarbów
na ziemi" ani wnioskujmy, że ono jest bez znaczenia, gdy
mówi: "Ale sobie skarbcie skarby w niebie". Nie myślcie,
że kiedy zużywacie całą waszą energię dla siebie i na zdobywanie
pieniędzy, że wtedy postępujecie według instrukcji Jezusa, zapierając
samych siebie i chodząc Jego krokami. On zużył swój czas i energię,
nauczając i czyniąc dobrze innym.
DUCHEM PAŁAJĄCY
Ktoś może zapytać: Czy ten pogląd nie jest
błędny, wobec tego, że Apostoł nakazuje, abyśmy byli w pracy
nie leniwi, duchem pałający. Panu służący (Rzym. 12:11); i wobec
tego, że Jezus w przypowieści o talentach potępił tego sługę,
który ukrył swoje pieniądze w ziemi a pochwalił tych, którzy
handlowali swoimi talentami i pomnożyli je? Czy Bóg chciałby,
ażebyśmy przestali pracować? Czy chciałby, abyśmy sprzedali
nasze własności i rozdali je lub wyrzucili? Czy nie powinniśmy
być bankierami Boga, poddanymi Jego kontroli lub zarządzeniom?
Nie, drodzy bracia. Wszyscy nominalni chrześcijanie, szczególnie
pod tym względem, odstąpili od zasad i wskazówek Pisma Św.,
ulegając zwyczajom świata, zręcznie podtrzymywanym przez samolubne
zasady starej upadłej ludzkiej natury. Kiedy Pan nas przyjął
i wysłał do Swojej winnicy, niejeden powiedział: Idę, a potem,
gdy jeden dzień w tygodniu wykonywali jakąś pracę mniemali,
że żyli zgodnie z umową, tymczasem spędzali sześć razy więcej
czasu i zużywali zadziwiająco więcej energii na gromadzenie
ziemskich skarbów, aniżeli w Jego służbie na zdobywaniu niebieskich
skarbów. Jeżeli tak było lub jest w naszym przypadku, to im
prędzej w pełni i uczciwie wejrzymy w tę sprawę, tym lepiej.
Prawdą jest, że nie mamy być leniwi
w pracy. Czy nie ma jednak różnicy między czynieniem według
naszej możności tego, co przedsięweźmie ręka nasza do czynienia,
tak w służbie Pana jak i we właściwej trosce o nasze ciało itd.
z jednej strony, a oddawaniem całej naszej mocy i zdolności,
"wszystkich naszych dni i wszystkich naszych godzin",
na gromadzenie ziemskiego skarbu (lub usiłowaniu czynienia tego)
bez znalezienia sposobności i czasu wykonywania pracy dla Pana?
Czy nie powinniśmy mieć wzgląd na te części tekstu, które zobowiązują
nas służyć Panu i mieć pałającego ducha? Czy powinniśmy oświadczenie:
"w pracy nie leniwi" przesadzić do tego stopnia, aby
spowodować wyczerpanie wszystkich sił naszej istoty, powstrzymać
nas od służenia Panu przyrzeczonego przez nas w przymierzu i
oziębić oraz wyjałowić żarliwość naszej duchowej natury, której
nie mamy czasu pielęgnować lub karmić Słowem Bożym? Czy takie
jest nasze zrozumienie wyrażenia: "w pracy nie leniwi"
drodzy bracia? Z pewnością nie!
Natomiast co się tyczy przypowieści
o talentach: Tymi talentami są sposobności służby. Kiedy weszliśmy
w przymierze pokrewieństwa z Bogiem, oddaliśmy sami siebie Jemu.
Jeśli ktoś był oratorem może być uważany jako posiadacz pięciu
talentów, jeśli ktoś był bogaty, dwóch. Jeśli ktoś miał zdolności
do jasnego przedstawiania miłości Boga w prywatnych rozmowach,
może mieć trzy. Jeśli ktoś nie mógł świadczyć żadnej z wymienionych
rzeczy, ale może wypowiadać słowa życzliwości, sympatii i ułatwić
innym opowiadanie o bogactwach Boskiej łaski, może być uważany
jako posiadacz jednego talentu. Te talenty były naszymi; my
ofiarowaliśmy je Bogu, a On z kolei oddał je nam z powrotem,
mówiąc abyśmy je używali i pomnażali w Jego służbie. Tak więc
Jezus odszedł, mówiąc do nas jako Swoich szafarzy: "handlujcie,
aż przyjadę". Podczas swego przyjścia obliczył się ze sługami
i wynagrodził ich, stosownie do wysiłków jakie czynili, zużywając
swoje zdolności w Jego służbie. Przypuśćmy, że talentami Św.
Pawła było jego oratorstwo, itd. On zakopałby swoje talenty
w ziemi, gdyby trudnił się wyrabianiem namiotów w celu uzupełnienia
i odłożenia ziemskich skarbów, lub gdyby używał swego talentu
mówczego dla zdobycia poklasku lub bogactwa. Jednym słowem przypowieść
o talentach pokazuje, że jesteśmy odpowiedzialni za najlepsze
użycie w służbie Boga wszystkich talentów jakie moglibyśmy posiadać.
Czy powinniśmy sprzedać nasze dobra
i rozdać lub wyrzucić nasze pieniądze? Pieniądze i dobra jakie
posiadamy powinny być uznane jako Pańskie; a my powinniśmy je
używać zgodnie ze wskazówkami Jego Słowa - nie marnotrawnie,
beztrosko, lub niechętnie, ale "cokolwiek czynicie, wszystko
ku chwale Bożej czyńcie". Błędem jest przypuszczać, że
my jesteśmy bankierami Boga, posiadającymi albo mało, albo dużo
Jego pieniędzy. On ich nam nie daje jako bankierom, ale jako
szafarzom, a różnica jest taka: Bankier ma pieniądze pod swoją
opieką i wypłaca je tylko na zlecenie właściciela. Szafarzowi
powierza się pieniądze w celu wydawania ich w służbie właściciela.
Tak więc Bóg uczynił wszystkie Swoje dzieci "szafarzami
rozlicznej łaski [licznych darów] Bożej" (1 Piotra 4:10).
Jedni posiadają wiele, inni mniej. Stosownie do posiadanych
darów mają do wypełnienia szafarstwo w rozporządzaniu nimi.
Jeśli jednym z nich jest bogactwo, obowiązkiem wiernego szafarza
Boga będzie znaleźć sposoby i środki użycia go na chwałę Boga.
On dał nam wiele możliwości i Sposobności, szafowania nim. Może
być użyte na rozpowszechnianie Prawdy, lub na służenie potrzebom
braci, lub dla biednych w ogólności, lub w jakimś ze stu sposobów,
które mogą zwrócić naszą uwagę i trafić do naszego przekonania
- "Przeto tedy, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim,
a najwięcej domownikom wiary", Pieniądz jest bezużyteczny
z wyjątkiem kiedy może być użyty dla czyjegoś dobra: dlatego
jeśli go mamy, używajmy go. Bóg jest wielkim Dawcą wszelkiego
dobra i chce, aby Jego dzieci uczestniczyły w tych zarysach
Jego Boskiego charakteru - miłości, dobroczynności.
Czy mamy porzucić naszą pracę, fermę,
handel itd? To zależy od okoliczności. Jeżeli poświęcamy naszej
pracy więcej czasu, niż tego wymagają nasze potrzeby i właściwe
utrzymanie tych, którzy są od nas zależni, powinniśmy zaniechać
niektóre z naszych spraw a talent, który mógłby być użyty do
gromadzenia skarbów na ziemi użyć w pewnej gałęzi Pańskiej służby.
Czy jesteśmy bogaci? W takim razie powinniśmy z miejsca zaprzestać
pracy robienia pieniędzy - "gromadzenia skarbu na ostatnie
dni" - a iść na służbę Pańską z tymi samymi talentami,
których używaliśmy w służeniu sobie i przekonać się czy możemy
je wydać tak swobodnie i szybko jak możemy je zarobić. Niech
naszą pracą będzie służba dla Pana a wtedy bądźmy "w pracy
nie leniwi". Jeżeli żylibyśmy w harmonii z zarządzeniami
Pana, to całkiem możliwe, że teraz nie posiadalibyśmy tak dużo.
Poprawmy się za przeszłe zaniedbania. Oczywiście niewielu poświęconych
wiernych jest bogatych w skarby ziemskie. Niewielu bogatych
jest powołanych. "Azaż Bóg nie obrał ubogich na tym świecie,
aby byli bogatymi w wierze i dziedzicami królestwa, które obiecał
tym, którzy go miłują?" (Jak. 2:5).
Ale co z tymi, którzy nie są bogaci? Prawdopodobnie nie należy
ich potępiać za to, że nie są bogaci; być może, że pracowali
tak samo ciężko i planowali zdobyć bogactwa jak inni, którzy
je zdobyli; być może, iż są biedni z powodu zużywania ich czasu,
talentu i pieniędzy w służbie Boga, pilni w Jego pracy. Jeżeli
wielkie wysiłki czynione w celu zdobycia bogactw zawiodły nas,
zacznijmy od nowa zużywać naszą główną energię na gromadzenie
skarbów w niebie. Niech główną pracą naszego życia będzie oddanie
Bogu rzeczy należących do Niego - rzeczy, które przyrzekliśmy
zużyć w Jego służbie - nasze wszystko. Jeżeli "szukamy
naprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, to wszystko
[ziemskie rzeczy] będzie nam przydane", prawdopodobnie
niewiele z życiowych luksusów, ale wszystkie potrzeby będą zapewnione.
Matkom i gospodyniom chcielibyśmy powiedzieć:
Nie zapominajcie o wszystkich innych obowiązkach i przywilejach,
podczas gdy zajmujecie się jednym. Jeżeli poświęciliśmy wszystko
Bogu a następnie w każdej sprawie staramy się poznać i czynić
Jego wolę, to każdy taki akt jest przyjęty przez Niego, jako
dokonany w Jego służbie. Bóg powierzył wam odpowiedzialne stanowisko;
waszym pierwszym obowiązkiem jest starać się o wygodę i dobro
męża i dzieci - takie postępowanie podoba się Bogu. Nie zapominajcie
jednak, że wszystko należy robić tak, aby być przyjemnym Panu.
Powinniśmy tak postępować, aby podobać się Bogu. Pamiętajcie
dlatego słowa Świętego Pawła, odnoszące się do ubioru, fryzury,
itd. tak was samych jak i waszych dzieci i tak zorganizujcie
wasz czas, ażebyście z niego mogły nieco przeznaczyć na uczestniczenie
w przyswajaniu duchowego pokarmu i usługiwaniu innym. W końcu,
do nas wszystkich chcielibyśmy powiedzieć: Zalecamy piąty przykład
- wdowy - do pilnego przestudiowania i naśladowania, jako praktyczny
przykład nauki i postępowania Jezusa i Apostołów i przyjmijmy
ostrzeżenie dotyczące zaniechania gromadzenia ziemskiego skarbu,
jako obliczonego na przytłoczenie nas do ziemi i w rezultacie
utracenie nagrody, o którą się ubiegamy i która jak wierzymy
jest bliska realizacji. Używajmy rzeczy ziemskich - pieniądze,
talenty, reputację, wszystko - jako środków pomocniczych, aby
uczynić pewnymi nasze powołanie i wybór, tak jak człowiek starający
się o ziemskie bogactwa wykorzystuje każdą zdolność dla osiągnięcia
swoich celów. Patrząc na Jezusa, złożywszy wszelki ciężar, bieżmy
w zawodzie, który nam jest wystawiony.
Czy nie mógłby ktoś zarzucić, że tak
żyjąc i nie gromadząc skarbów na ziemi, można by doprowadzić
do niedostatku w przypadku choroby? Odpowiadamy, to wprowadziłoby
nas w położenie, w którym nasza ufność w obietnice Boga mogłaby
być wypróbowana. Żyjąc bowiem tak blisko Boga moglibyśmy liczyć
na spełnienie wszystkich obietnic. "Żadnej dobrej rzeczy
nie odbierze tym, którzy chodzą w uprzejmości". A wiemy,
iż tym, którzy miłują Boga [i okazują to przez posłuszeństwo
Jego Słowu], wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest,
tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są". Prócz
tego myślimy, że Pismo Św. mówi o chorobie jako będącej głównie
wynikiem grzechu i dziełem "tego, który ma władzę śmierci,
to jest diabła". Cały świat z powodu grzechu znalazł się
pod jego kontrolą, lecz ktokolwiek staje się uczniem Chrystusa,
zostaje przeniesiony z królestwa ciemności do królestwa drogiego
Syna Bożego. Ci, jak się okazuje, nie są już więcej poddani
Szatanowi, z wyjątkiem, gdy Jezus na to dozwala i pod Jego kontrolą,
dla ich ostatecznego i najwyższego dobra.
Podczas, gdy nasz Pan dozwala nieraz
Szatanowi utrapić Swoje owce, w celu ich rozwoju i udoskonalenia,
to czasami, jak w przypadku Pawła, dopuszcza nawet, aby "bodziec
ciała, posłaniec Szatana, policzkował" ich. Często nasza
gorliwość dla Pana sprowadzi na nas fizyczne choroby, jednak
wierzymy, że jeżeli będziemy zużywać nasze siły zupełnie i sumiennie
w służbie Boga, w zasadzie nie będziemy w takim stopniu poddani
chorobom jak inni. "Bo gdybyśmy się sami rozsądzali [pilnując
czy żyjemy w posłuszeństwie woli Boga], nie bylibyśmy sądzeni.
Lecz gdy sądzeni bywamy, od Pana bywamy ćwiczeni, abyśmy z światem
nie byli potępieni" (1 Kor. 11:31, 32).
Wiemy lud Boga może się spodziewać,
że w mniejszym stopniu doświadczy chorób, niż gdyby się znajdował
pod wyrokiem, jako poddani Szatana. Te rozważania powinny nas
poruszyć ażebyśmy odkładając trochę na czarną godzinę, dla nas
i pozostających na naszym utrzymaniu, pilnowali, ażeby to trochę
nie stało się naszym skarbem, albo taką ilością, która by uczyniła
nas obojętnymi na sposobności użycia naszych finansowych talentów
w służbie dla Pana, na gromadzenie skarbów w niebie. W tej sprawie
należy nam mieć tak staranie o swoich, szczególnie członków
naszych rodzin, jak i o poświęcenie w Pańskiej służbie. Duch
Św. mieszkający w nas obficie, wskaże nam jak czynić jedno a
nie opuszczać drugiego. We wszystkim więc powinniśmy postępować
za głosem naszego Pasterza i ufać Mu postępując za Nim a On
nas nigdy nie zawiedzie, nie zaniecha i nie opuści.
- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego
"Teraźniejsza Prawda" `70(50).
|