/23.03.2023/
Dokąd zmierza Izrael?
Czasami spotykam ludzi, którzy odwiedzili
Izrael i mówią, że są zawiedzeni tym, co zobaczyli. Na moje
pytanie: Dlaczego? - oni odpowiadają, że spodziewali się czegoś
zupełnie innego. Czego? Spodziewali się zobaczyć wyidealizowane
państwo wyciągnięte ze świata Biblii, w którym żyją niemalże
doskonali wierzący Żydzi. Rzeczywistość jaką zobaczyli, zaskoczyła
ich, rozczarowała i zniechęciła. Mnie zaskoczył fakt, że ci
sami ludzie, w swoich własnych krajach popierają lewicowe ruchy
działające na rzecz budowy świeckiego liberalnego społeczeństwa,
sprzeciwiając się działaniom konserwartwnych środowisk, do których
zazwyczaj zaliczają się ludzie religijni. U siebie chcą świeckiego
i liberalnego państwa, a od Izraela oczekują, że będzie państwem
wyznaniowym. Równocześnie dziwią się, że zwracana jest im uwaga
na niestosowne ubranie przy wejściu do domu modlitwy lub dzielnicy
wierzących. I ci sami ludzie popierają w Izraelu protesty przeciwko
reformie sądownictwa. Ta niespójność poglądów, oczekiwań i dążeń
jest rzeczą charakterystyczną dla naszych szybkich czasów.
Stąd wzięło się pytanie: Dokąd Izrael zmierza?
Tak naprawdę Izrael walczy o swoją niezależność
od tyranii zamożnych i potężnych elit. Niezależność od absolutyzmu
legalnego establishmentu, niezależność od propagandy głównego
nurtu propagandy medialnej, wolność od postępowej ideologii
akademickiej i inżynierii społecznej realizowanej za pomocą
mediów społecznościowych.
Od ponad trzydziestu lat Izrael stoi w obliczu
stopniowej kampanii mającej na celu zmianę tożsamości państwa
żydowskiego w państwo świeckie - rzekomo państwo dla wszystkich
jego obywateli, a jednak w tym świeckim państwie najbardziej
krytykowani i potępiani są ludzie wierzący. Jest to próba oderwania
Izraela od jego bogatej diasporycznej historii, żydowskich tradycji,
zwyczajów, a przede wszystkim żydowskiej religii. I co ciekawe,
ci, którzy przewodzą w tej "krucjacie", są w mniejszości
- a pomimo to dzierżą hegemoniczną kontrolę nad różnymi organami
władzy, skutecznie kontrolując kluczowe agencje decyzyjne.
Najlepszym tego przykładem jest ich dominacja
w Sądzie Najwyższym i Prokuraturze Generalnej, które należą
do najważniejszych z tych instytucji. Wraz z aktywną lewicowo-liberalną
narracją mediów, stworzyli w ten sposób ponadprawodawczą hierarchię,
która może unieważnić przyjęte przez parlament ustawy. A przecież
parlament jest demokratycznie wybranym przez społeczeństwo zgromadzeniem
ustawodawczym. Nie wolno tego ignorować.
Tak więc, toczący się w Izraelu spór nie
dotyczy reformy sądownictwa. On dotyczy wysiłków pewnej elity,
która chce umocnić swą władzę i swój autorytet. To dlatego rozpętali
siły antydemokratyczne, które całkowicie odrzucają legalnie
wybrany przez większość ludzi demokratyczny rząd.
Najwyraźniej Izrael jest w ferworze zaaranżowanego,
dobrze finansowanego zamachu stanu. Jest to zamach stanu całkowicie
pozbawiony spójnej ideologii, mający niewielu realnych zwolenników,
który nawołuje do obywatelskiego nieposłuszeństwa i chaosu -
wszystko to razem niesie z sobą ryzyko wybuchu przemocy prowadzącej
do rozlewu krwi na ulicach.
Ci, którzy stoją za tym zamachem stanu, wykorzystują
swoich przedstawicieli w parlamencie, wykorzystują różne organy
państwa, a w szczególności jego legalny establishment, wyższych
oficerów wojska i policji, urzędników służby cywilnej oraz media
publiczne i społecznościowe. Powoli zaczyna to przypominać wojnę.
Taktyka stosowana przez przywódców tej rewolty jest inspirowana
marksizmem. Od XX wieku marksizm stał się archetypową taktyką
polityczną lewicowych reformatorów. Jest to potężna ideologia,
która twierdzi, że jest panaceum na wszystkie bolączki społeczne.
Teoria marksistowska zakłada zbudowanie społeczeństwa,
w którym zostaną zaspokojone wymagania wszystkich obywateli.
Teoria ta mówi, że "sprawiedliwość społeczna" nastanie,
gdy przejdziemy od "niesprawiedliwego" systemu kapitalistycznego
do systemu opartego na pracy wszystkich. Szlachetni kosmopolityczni
moraliści i idealiści uważają tę orientację polityczną za atrakcyjną,
ponieważ odrzuca ona granice państwowe, znosi wszelkie różnice
między narodami, nierówności oraz konflikty. Oni zapewniają
swoich zwolenników o lepszym świecie, który wówczas nastania.
Niektórzy posuwają się do sugestii, że usunięcie religii zniesie
większość problemów i konflików istniejących na świecie. Sugerują
nawet, że śmierć podczas tej wielkiej rewolucji będzie szlachetną
ofiarą poniesioną dla dobrej sprawy. W rezultacie, chaos i przemoc
stają się akceptowalnymi działaniami, aby tylko zbudować utopijne
społeczeństwo.
Na pierwszy rzut oka większość demonstrantów
w Izraelu jest zakładnikami tej "psychozy". Jednak
nie można przyznać racji wielu ich słusznym żądaniom. Ich doświadczenia
oraz obawy są prawdziwe. Akceptowane przez nich normy życia
mogą okazać się błędne, nieprawdziwe lub "grzeszne".
Stąd jeszcze większa negacja religii i tego wszystkiego, co
ludzie wierzący nazywają grzechem. Pokazuje to skalę i intensywność
sporu. To wpływa na zachowanie ludzi, zakłóca ich życie. Ludzie
są zmęczeni, przytłoczeni, niespokojni, przestraszeni, zagrożeni
i zdezorientowani. Bardzo trudno jest im zaufać organizacjom
lub osobom.
Niestety, w tym wszystkim brakuje miejsca
na dialog. Przywódcy stojący na czele tłumów protestujących
ludzi, zainwestowali zbyt dużo kapitału politycznego i finansowego,
aby teraz się cofnąć. Oni stoją nad przepaścią i nie zawahają
się postawić cały kraj w tym miejscu. Bunt jest sprzeciwem nie
wobec osób, lecz wobec władzy, która opiera się na konstytucji
i kodeksach prawa. Ci, którzy usiłują siłą obalić praworządne
rządy są buntownikami.
Naród żydowski znajduje się obecnie w kluczowym
momencie historycznym, który wymaga dojrzałego i opanowanego
przywództwa. Czy jest możliwy kompromis między wizją religijnego
społeczeństwa żydowskiego a liberalno-świecką częścią społeczeństwa?
Izrael musi znaleźć odpowiedzi na te pytania dla siebie i dla
całego narodu żydowskiego.
Arutz7/Malcolm Dash
|