-08.12.2019-
W miniony wtorek doszło do poważnego incydentu
na granicy izraelsko-jordańskiej. Na wycieczkę turystyczną do
starożytnego miasta Petra w Jordanii udawała się grupa burmistrzów
izraelskich miast. Zostali oni jednak zatrzymani przez funkcjonariuszy
jordańskiej straży granicznej, którzy zażądali od nich zdjęcia
jarmułek, szat religijnych z frędzlami itp., które następnie
chciano skonfiskować. Większość członków wycieczki odmówiła
podporządkowania się tym nakazom, postanawiając wracać do Izraela.
To nie był pierwszy przypadek, gdy jordańscy
funkcjonariusze straży granicznej żądają od Żydów zdjęcia tradycyjnych
religijnych elementów odzieży. Potwierdza to także doniesienia
medialne, że w ostatnim czasie stosunki izraelsko-jordańskie
znalazły się naprawdę na bardzo niskim poziomie wzajemnego zaufania.
W minionym tygodniu jordańska armia przeprowadziła
duże ćwiczenia wojskowe z udziałem lotnictwa, helikopterów,
artylerii i czołgów. Celem ćwiczeń było "zniszczenie awangardy
wroga, które przez mosty na rzece usiłują wkroczyć do Jordanii".
Izraelski analityk Amos Harel zauważył bardzo rozsądnie: "Jaki
tajemniczy, nienazwany kraj zagraża Jordanii z zachodu?"
Wszystko to razem wpisuje się w ostrą retorykę Jordanii, która
sprzeciwia się planom Izraela w kwestii aneksji Doliny Jordanu.
Większość analityków politycznych dostrzega
przy tym coraz bardziej złożoną sytuację wewnętrzną w Jordanii.
Królewską rodziną w Jordanii są Haszymidzi,
którzy od X do początku XX wieku nieprzerwanie rządzili w Mekce.
Mekka to centrum duchowe Islamu i jednocześnie najświętsze miasto
muzułmanów. Było ono zarządzane przez członków rodziny kalifa
Alego (Alidów), od 960 roku noszących tytuł Szarifów. Szarifowie
Mekki utrzymali niezależność od kalifatu, którą utrzymali także
w czasach Imperium Osmańskiego.
Koniec I wojny światowej i upadek Imperium
Osmańskiego przyniósł wielkie zmiany na całym Bliskim Wschodzie.
W owym czasie Szarifem Mekki był Hussein bin Ali. Był on zwolennikiem
powstania jednego wielkiego państwa arabsko-muzułmańskiego na
Bliskim Wschodzie, jednak w 1918 roku brytyjski oficer Lawrence
zaproponował by trzech synów Szarifa Husseina stało się głowami
nowo tworzonych arabskich państw. Zapoczątkowało to okres burzliwych
przemian w regionie.
Trzeci syn Szarifa Husseiniego, Fajsal ibn
Ali al-Haszimi został w 1920 roku królem Królestwa Wielkiej
Syrii. Popierał on ugodę między sunnitami i szyitami na rzecz
idei panarabizmu, mającej na celu utworzenie jednego wielkiego
państwa arabskiego na większości obszaru Bliskiego Wschodu.
Jego aspiracje zderzyły się jednak z planami Francuzów i Brytyjczyków,
którzy postanowili utworzyć swoje przejściowe protektoraty.
Protektorat francuski obejmował obszar dzisiejszej Syrii i Libanu,
a protektorat brytyjski obejmował obszar dzisiejszego Izraela,
Jordanii i Iraku. Decyzja ta doprowadziła do wybuchu w 1920
roku wojny francusko-syryjskiej.
Drugi syn Szarifa Husseiniego, Abdullah,
zgodził się wówczas na współpracę z Brytyjczykami, którzy nie
chcieli żadnej dalszej eskalacji arabskiego konfliktu z Francuzami.
W rezultacie wojska francuskie zwyciężyły w Syrii, gdzie utworzono
Mandat Libanu i Syrii. Król Fajsal ibn al-Haszimi musiał uciec
z Syrii i w 1921 roku został królem Iraku (Brytyjski Mandat
Mezopotamii, a od 1932 r. Królestwo Iraku). W 1958 roku istniały
plany powołania ścisłej federacji Iraku z Jordanią, jednak zostały
one udaremnione przez wojskowy zamach stanu, który obalił rządy
monarchii haszymidzkiej i utworzył Republikę Iraku.
Tymczasem Brytyjczycy postanowili nagrodzić
za współpracę także drugiego syna Szarifa Husseiniego, Abdullaha.
W tym celu z terytorium Brytyjskiego Mandatu Palestyny wydzielono
78% obszaru, który znajdował się na wschód od rzeki Jordanu
(była to południowa część wcześniejszego Królestwa Wielkiej
Syrii króla Fajsala). W kwietniu 1921 roku Abdullah został emirem
Transjordanii, które w 1946 roku zmieniło nazwę na Królestwo
Transjordanii, a od 1949 roku nazywa się Jordańskim Królestwem
Haszymidzkim. Prawnukiem króla Abdullaha I jest obecny władca
Jordanii Abdullah II.
Czwarty syn Szarifa Husseiniego, Zeid bin
Hussein był oficerem w irackim wojsku, a następnie prowadził
życie w Wielkiej Brytanii. Natomiast najstarszy syn Szarifa,
Ali bin Hussein pozostał w Mekce jako następny król Hidżazu.
W 1925 roku został obalony przez Ibn Sauda, który był twórcą
obecnej Arabii Saudyjskiej.
W ten sposób widzimy, że królewska rodzina
Haszymidów zdołała utrzymać się u władzy jedynie w Jordanii.
Coraz bardziej widoczna jest jednak silna opozycja przeciwko
rządom Haszymidów. Najsilniejszą siłę opozycji tworzy klan Hassana,
liczący około 1 mln ludzi. Jeden z przywódców opozycji, Abed
Almaala od wielu lat jest zmuszony do życia na wygnaniu. W jednej
z ostatnich swoich wypowiedzi powiedział, że jego szacunek dla
króla Abdullaha przeminął. Wypowiedź ta jest co najmniej zaskakująca,
gdyż zgodnie z muzułmańskim prawem nie wolno obrażać muzułmańskiego
króla, który jest potomkiem proroka Mahometa.
Abed Almaala wskazał jednak, że rządy Haszymidów
w Jordanii się kończą i mogą potrwać jeszcze kilka miesięcy,
a maksymalnie rok lub dwa lata. Następnie wzburzony lud wyrzuci
króla z jego pałaców. Jako przyczynę wskazał rozrzutność rodziny
królewskiej, która licząc około 100 osób wydaje ponad 2 mld
dolarów rocznie. Tymczasem przeciętni Jordańczycy są zmuszeni
do biednego życia, a wielu żyje poniżej granicy ubóstwa. Pod
względem gospodarki Jordania zbliża się do bankructwa, i tylko
pomoc finansowa Stanów Zjednoczonych oraz Izraela utrzymuje
Haszymidów u władzy w Ammanie.
Jeden z wysokich oficerów izraelskiego wywiadu
Mossadu, już pod koniec 2014 roku ostrzegał: "Królestwo
Haszymidzkie upadnie w ciągu jednego pokolenia." Ostatnie
wydarzenia i relacje telewizyjne z Ammanu wydają się to wszystko
potwierdzać. Na ulicach stolicy demonstranci ze złością krzyczą,
że zaatakują pałac króla i grożą atakami terrorystycznymi oraz
porwaniami zagranicznych turystów. Groźby te są bardzo mądrze
ukierunkowane, gdyż turystyka stanowi najważniejszą część dochodów
Jordanii. Król Abdullah i jego rodzina są więc mocno zaniepokojeni.
Przywódca jordańskiej opozycji na uchodźctwie,
Mudar Zahran powiedział w jednym z wywiadów, że "ludzie
jeszcze nie rozumieją wielkości kryzysu, w jakim znajduje się
król. Opozycje jednak powoli doprowadza do wykrwawiania się
króla." Co ciekawe, według Mudara Zahrana, Stany Zjednoczone
nie zwracają wystarczającej uwagi na to, co dzieje się w Jordanii.
Jedynie Izrael stara się powstrzymywać powoli narastający gniew
jordańskiej opozycji przeciwko Abdullahowi. Od pewnego czasu
w Ammanie znajduje się stały zespół doradców irańskiego wywiadu,
którzy doradzają królowi Abdullahowi jak radzić sobie z opozycją
i demonstracjami. Współpraca ta zapewne ma także wpływ na stanowisko
jordańskiego władcy w kwestii palestyńskiej. Istnieją uzasadnione
obawy, że Abdullah może zwrócić gniew ludu na Izrael, aby w
ten sposób utrzymać się dalej u władzy. Plany izraelskiej aneksji
Doliny Jordanu mogą okazać się dobrym pretekstem do tego.
Izrael to wszystko widzi, analizuje, rozważa,
i przyjdzie czas na działania.
- Opracowanie na podstawie Arutz Scheva,
YnetNews, Wikipedia.
|