Mahmoud Abbas urodził się w 1936 roku. Gdy
w 1948 roku powstało niepodległe państwo Izraela, tłumy arabskich
uchodźców opuściły Palestynę. Abbas również opuścił wraz z rodziną
terytorium Palestyny i udał się do Syrii.
W 1965 roku wstąpił do palestyńskiej organizacji
terrorystycznej al-Fatah, która była członkiem Organizacji
Wyzwolenia Palestyny (OWP). Jego pseudonimem wojskowym
był Abu Mazen. Izraelski wywiad wojskowy oskarża go o finansowanie
zamachu terrorystycznego na olimpiadzie w Monachium.
Mahmoud Abbas bardzo szybko zaczął odgrywać
znaczącą rolę w OWP. W 1980 roku został wybrany członkiem
Komitetu Wykonawczego OWP.
Abbas był architektem porozumienia pokojowego
z Izraelem, które podpisał w imieniu OWP w 1993 roku.
Jego długotrwałe kontakty z izraelską lewicą zyskały mu opinię
"gołębia" w OWP. Był uważany za mózg OWP
i cieszył się szacunkiem we władzach palestyńskich.
W 1996 roku został wybrany na przewodniczącego
Komitetu Wykonawczego OWP. W ten sposób, Mahmoud Abbas
nieformalnie został zastępcą Jasera Arafata.
W 2003 roku Mahmoud Abbas został na cztery
miesiące premierem Autonomii Palestyńskiej. Otwarcie krytykował
on użycie przemocy i próbował wymusić na palestyńskich grupach
terrorystycznych zaprzestanie zamachów na Izraelczykach. Doszło
wówczas do ostrego kryzysu pomiędzy Abbasem a Arafatem, który
dotyczył zakresu władzy i kompetencji. W wyniku porażki, Abbas
zrezygnował z teki premiera i wycofał się.
Po śmierci Jasera Arafata zmieniła się sytuacja
polityczna w Autonomii Palestyńskiej. Mahmoud Abbas został przewodniczącym
Organizacji Wyzwolenia Palestyny i wziął udział w wyborach
prezydenckich, które wygrał.
Mahmoud Abbas stoi przed wielkimi wyborami.
Zachód patrzy na niego jako na "człowieka kompromisu".
Izrael zachowuje jednak pozycję o wiele bardziej powściągliwą,
oświadczając, że czyny mówią głośniej od deklaracji słownych.
Należy poczekać i ocenić, którą drogę wybierze Abbas. Czy będzie
to droga dalszej konfrontacji zbrojnej z Izraelem, której konsekwencją
są cierpienia całej palestyńskiej społeczności arabskiej? Czy
też wybierze drogę pokoju, której konsekwencją jest zbrojna
konfrontacja z palestyńskimi grupami terrorystycznymi?
Łatwe są tylko deklaracje polityczne. Przed
wyborami Abbas zapewniał: "Hamas i Dżihad to nie tylko
terroryści, ale i duże ugrupowania polityczne. Wolę wynegocjować
z nimi hudnę, czyli zawieszenie ognia, i w zamian za udział
we władzy nakłonić do zaprzestania ataków na Izrael. Kiedy byłem
premierem, hudna trwała kilka tygodni. Teraz będzie lepiej."
W rzeczywistości politycznej Autonomii
Palestyńskiej, rozwiązanie bojówek Hamasu, Islamskiego
Dżihadu i innych oznaczałoby wojnę domową, bo do Hamasu
płyną pieniądze z monarchii naftowych, a nawet Iranu. Doradcy
polityczny Abbasa mówią: "Jeśli chcecie, by Abbas przetrwał
żywy u władzy, nie naciskajcie w tej sprawie".
Kolejną ważną sprawą jest deklaracja utworzenia
niepodległego państwa Palestyny. Większość polityków jest w
tym temacie zgodna. Wcześniej czy później dojdzie do tego. Powstają
jednak poważne różnice w zrozumieniu szczegółów. Najważniejszym
wydaje się problem Jerozolimy. Ariel Szaron napomykał kilka
razy, że mógłby się zgodzić na oddanie Palestyńczykom wschodniej
części Jerozolimy. W ten sposób zostawiłby po drugiej stronie
granicy kilkaset tysięcy Palestyńczyków - a premier jak wiadomo
bardzo obawia się zarabizowania żydowskiego państwa. Ale dla
Abbasa to za mało. On chce całego miasta. Powtarza przy tym:
"Zapewnimy Żydom dostęp do Ściany Płaczu, ale to nie
oznacza, że oddamy im ten skrawek miasta".
Brakuje też porozumienia w sprawie demilitaryzacji
Palestyny i ustanowienia tam izraelskich posterunków obserwacyjnych,
które gwarantowałyby Izraelowi bezpieczeństwo ze strony arabskich
sąsiadów. Abbas stanowczo odrzuca takie propozycje i mówi: "Tysiące
Palestyńczyków ginęło za suwerenne państwo, a wy chcecie ulokować
w nim swoich żołnierzy?"
Jeszcze większym problemem wydaje się być
kwestia palestyńskich uchodźców. Izrael stawia wyraźny warunek
zawarcia porozumienia: rezygnacja z "prawa powrotu".
Jednak Abbas oświadcza: "Nie odbierzemy naszym braciom
prawa powrotu do domów. Mówiłem o tym w Camp David, obiecywałem
to jako premier i jako kandydat na prezydenta".
Należy zachować dużą ostrożność w mówieniu
o przyszłych latach na Bliskim Wschodzie. Jednego możemy być
pewni: Państwa Izraela zapewne przetrwa te wszystkie trudy.
|