/07.08.2022/
Siły Obronne Izraela rozpoczynając
tę operację zdołały wykorzystać element zaskoczenia. Na tym
etapie Islamski Dżihad nie może rościć sobie prawa do
żadnych większych osiągnięć. To samo dotyczy wszystkich innych
organizacji terrorystycznych ze Strefy Gazy, które również przyłączyły
się do walk. Chodzi o Ludowe Komitety Oporu, które są
trzecią co do wielkości organizacją militarną w Strefie Gazy.
Komitety powstały podczas Drugiej Intifady i składają
się z byłych członków Hamasu, Fatahu, Islamskiego
Dżihadu i Brygad Męczenników Al-Aksa.
Hamas ma znacznie większą siłę bojową
niż Islamski Dżihad i wszystkie inne organizacje razem
wzięte. Jednak jak na razie Hamas siedzi na uboczu i
prawdopodobnie będzie to kontynuował, dopóki straty cywilne
w Gazie będą utrzymywane na niskim poziomie. Ale im dłużej trwa
operacja, tym bardziej rośnie prawdopodobieństwo popełnienia
błędu technicznego lub wystąpienia nieprawidłowych danych wywiadowczych,
co może doprowadzić do większej liczby ofiar. Są to poważne
powody, dla których dowództwo Sił Obronnych Izraela rozpoczęło
wysiłki, aby ta kampania była szybka i krótka.
Siły Obronne Izraela są jednak w pełni
przygotowane na każdy możliwy scenariusz, w tym na taki, który
przewiduje eskalację konfliktu z Hamasem w Strefie Gazy
oraz dołączenie do walk Hezbollahu na północy. Z tego
powodu izraelska armia jest przygotowana do wojny manewrowej
na północy, przy jednoczesnym wejściu do Gazy. Aby sprostać
takiemu scenariuszowi, powołano 25 tys. rezerwowych żołnierzy
ze wszystkich korpusów. Ich powołanie do służby zapewnia obsadę
dyżurnych baz mobilizacyjnych w razie potrzeby. Izrael jest
więc przygotowany na pełnowymiarową wojnę na kilku frontach
jednocześnie. Izrael jednak nie szuka takiej wojny. Dlaczego?
Bo taka wojna przyniosłaby duże szkody i straty dla Izraela.
Dlatego Siły Obronne Izraela dążą do jak najkrótszej
kampanii w Strefie Gazy. W obecnych okolicznościach wydaje się,
że tygodniowa operacja jest bardzo rozsądna dla Izraela.
Jednak eksperci wojskowi zwracają uwagę na
bardzo ważny fakt - mianowicie reakcja Islamskiego Dżihadu
jest dużo słabsza niż to oczekiwano. Ostrzał rakietowy jest
sporadyczny i niedokładny, a dotyczy to zarówno rakiet krótkiego,
jak i dalekiego zasięgu. Oczywiście jest zbyt wcześnie, aby
wnioskować cokolwiek na temat przyszłości. Na tym etapie nie
wiemy, czy słabość Islamskiego Dżihadu wynika z zaskoczenia
izraelskimi nalotami - czy też Islamski Dżihad oszczędza
najbardziej śmiercionośną część swojego arsenału do wykorzystania
w lepszym czasie. Może to oznaczać oczekiwanie na "wielki
finał" kończący kampanię, w którym terroryści spróbują
zadać poważne ciosy morale Izraela, przywracając tym samym utracony
prestiż swojej organizacji. W międzyczasie Islamski Dżihad
deklaruje, że jej celem jest wygranie wojny na wyniszczenie
i dlatego oszczędza amunicję i rakiety. Ta metoda ma na celu
kupić czas, mając nadzieję, że jeden izraelski błąd wciągnie
Hamas w tę kampanię. A im dłużej trwa wymiana ciosów,
tym bardziej rosną na to szanse - dlatego w najlepszym interesie
Sił Obronnych Izraela jest, aby walki były krótkie. Z
tego powodu, precyzyjne uderzenia wyeliminowały wojskowych dowódców
Islamskiego Dżihadu, niszcząc łańcuch dowodzenia tej
organizacji.
Za Islamskim Dżihadem ukrywa się jednak
Iran, co powoduje, że sytuacja jest o wiele bardziej nieobliczalna
i niebezpieczna.
Islamski Dżihad jest dużo mniejszy
od rządzącego od 2007 r. Strefą Gazy Hamasu. Cieszy się
jednak bezpośrednim wsparciem finansowym i wojskowym Iranu.
Pod wieloma względami Hamas ma ograniczone możliwości
działania, ponieważ ponosi odpowiedzialność za wiele aspektów
życia populacji tej nadmorskiej enklawy. Tymczasem Islamski
Dżihad nie ma takich obowiązków i stał się bardziej frakcją
bojową, która coraz częściej podważa autorytet Hamasu.
Iran zapewnia Islamskiemu Dżihadowi szkolenia, wiedzę
wojskową i pieniądze. Organizacja utrzymuje swoje przedstawicielstwa
w Bejrucie i Damaszku, gdzie utrzymuje bliskie stosunki z irańskimi
urzędnikami. Celem działalności Islamskiego Dżihadu jest
ustanowienia islamskiego państwa palestyńskiego w Strefie Gazy,
a następnie rozszerzenie jego wpływów na Autonomię Palestyńską
i cały obszar dzisiejszego Izraela. Cel ten pokrywa się z największym
marzeniem Iranu, którym jest zniszczenie Izraela.
Obecne walki mają miejsce w czasie, gdy Izrael
jest pogrążony w przedłużającym się kryzysie politycznym - jesienią
po raz piąty w ciągu mniej niż czterech lat Izraelczycy pójdą
do urn. Jair Lapid zdaje sobie sprawę, że jego wyborczy sukces
jest w znacznej mierze uzależniony od tego, czy zdoła przekonać
wyborców do swoich zdolności przywódczych. Palestyńczycy też
zdają sobie z tego sprawę. Pamiętają wypowiedzi prezydenta Joe
Bidena i zachęty do wznowienia procesu pokojowego na podstawie
dwupaństwowego rozwiązania. Mając przed sobą wybór między jastrzębiem
jakim jest Benjamin Netanjahu, a aktorem i prezenterem telewizyjnym
jakim jest Jair Lapid - z pewnością wolą tego drugiego. Wszystko
to pokazuje nam drugie dno obecnej operacji prowadzonej w Strefie
Gazy i tłumaczy milczącą postawę Hamasu, który położył
ludzi z Islamskiego Dżihadu jako kozła ofiarnego by osiągnąć
inne dalekosiężne cele. Ten konflikt musi więc być krótki.
Egipt od dawna jest pośrednikiem między Izraelem
a Gazą, ułatwiając pośrednie rozmowy podczas poprzednich rund
przemocy. Prezydent Abdel Fattah al-Sisi powiedział w sobotę,
że egipski wywiad pracuje nad zakończeniem obecnej eskalacji
- "Egipt nawiązał kontakt ze wszystkimi stronami, pracując
przez całą dobę, aby sprawy nie wymknęły się spod kontroli i
aby nie doszło do eskalacji walk." W sobotę do Izraela
przybyła delegacja egipskiego wywiadu pod przewodnictwem gen.
Ahmeda Abdelkhaliqa, która ma następnie udać się z mediacją
do Gazy.
Specjalny koordynator ONZ ds. procesu
pokojowego na Bliskim Wschodzie Tor Wennesland również zaangażował
się w wysiłki na rzecz zakończenia trwającej przemocy, a źródło
dyplomatyczne poinformowało, że "trwają intensywne wysiłki
na rzecz przywrócenia spokoju". Ambasador USA w Izraelu
Tom Nides napisał w piątek na Twitterze: "Stany
Zjednoczone mocno wierzą, że Izrael ma prawo do samoobrony.
Wchodzimy w interakcje z różnymi stronami i wzywamy wszystkie
strony do spokoju."
Bez względu na to, jak i kiedy zakończy się
obecna runda walk, jasne jest, że wspieranej przez Iran organizacji
Islamskiego Dżihadu udało się potwierdzić swój status
drugiej co do wielkości i najbardziej wpływowej grupy terrorystycznej
w Strefie Gazy. Jest również oczywiste, że Islamski Dżihad
stał się głównym zagrożeniem dla Hamasu i władz Autonomii
Palestyńskiej, zwłaszcza na północy Samarii. Jeszcze bardziej
niepokojący dla Hamasu jest fakt, że Ludowe Komitety
Oporu przyłączyły się do Islamskiego Dżihadu wystrzeliwując
rakiety przeciwko Izraelowi. Największą obawą Hamasu
jest to, że konfrontacja i związane z nią zniszczenia mogą wywołać
bunt przeciwko jego panowaniu w Strefie Gazy. Tak więc Hamas
będzie wspierać pokojową mediację Egiptu i Kataru. Jeśli walki
się przedłużą, może przyjść taki moment, w którym Hamas
nie chcąc utracić społecznego poparcia Palestyńczyków, będzie
zmuszony otworzyć ogień.
Paradoksalnie, izraelskie ataki na Islamski
Dżihad służą interesom Hamasu, podkopując organizację,
która stanowi zagrożenie dla jego rządów w Strefie Gazy. Ale
brak poparcia Islamskiego Dżihadu w walce z Izraelem
może również okazać się niebezpieczny dla Hamasu, zwłaszcza
w obliczu coraz głośniejszych głosów krytyki ich władzy w Strefie
Gazy.
Wszystko to pokazuje, że konflikt w Strefie
Gazy jest bardzo skomplikowany i wcale nie jest on jednoznaczny.
Żródło: Ynetnews (Ron Ben Yishai),
The Jerusalem Post (Tovah Lazaroff, Khaled Abu Toameh)
|